W ostatniej chwili odskoczyłam, a
sztylet śmignął mi tuż przed twarzą. Wbił się w ścianę obok. Spojrzałam
zaskoczona na swoją przeciwniczkę. A bardziej dokładnie, na swoje odbicie. Dało
się nas rozróżnić, pomimo identycznych potarganych czarnych włosów, dokładnie
tej samej długości, pomimo równie szmaragdowych oczu, identycznego wzrostu.. Choć
to wszystko było takie same z wyglądu, wcale nie było takie w realiach. Jej
spojrzenie potrafiło zamrozić krew w żyłach, moje wywołać uśmiech. Jej głos był
lodowaty i obojętny, mój dokładnie na odwrót. Emanowałyśmy nawet inna energią.
Ja pozytywną, ona negatywną. Byłyśmy jak ogień i lód. Takie same na zewnątrz,
zupełnie inne w środku.
Nienawiść błyszczała w jej oczach jak ogień
w moich, kiedy jeszcze byłam z Shunem i ruchem oporu.
- Tym razem cię wykończę! – wycedziła i rzuciła się w moją
stronę. Ponownie wykonałam unik, w głowie planując atak.
- Zobaczymy, kto tu kogo wykończy! – syknęłam, uważnie
rejestrując jej ruchy, a w głowie pojawiały się wspomnienia z naszych
poprzednich walk. Trochę mnie rozpraszały nagłe powroty tych momentów, które
były niemal jak ostry policzek, ale równocześnie pomagały mi w unikaniu jej
ciosów.
Cios.
Unik.
Kolejne dwa ciosy.
Podskok.
Unik.
Podskok.
Cios.
Unik.
Cios.
Cios.
Cios.
Podskok i cios.
Cios.
Unik.
Szło mi za łatwo. Wcale się nie starała. Przecież tak jej
zależało na mojej śmierci! Zwolniłam tempo, odskoczyłam w bok i cofnęłam się
kilka kroków, uważnie przyglądając się siostrze. Uśmiechała się tajemniczo, na
jej czole nie było nawet jednej kropelki potu. I co najdziwniejsze, wcale nie
widać było po niej żadnych, nawet najmniejszych obrażeń.
- Co Ichiro? Poddajesz się? – zaśmiała się, a jej śmiech
wywołał u mnie ciarki.
- Nie, ale ty jakoś słabiutko uderzasz – posłałam jej złośliwy
uśmiech. Odwzajemniła taki sam uśmiech. Dotarło do mnie, że cokolwiek chciała
dalej zrobić, byłam właśnie w odpowiednim dla niej stanie – nieruchoma.
Temperatura natychmiast spadła. Nim zdążyłam zareagować,
poczułam przenikliwe zimno w nogach. Spojrzałam na nie zaskoczona. Były skute
lodem, który zdawał się cały czas powiększać i ‘’obejmować’’ coraz większą
część moich nóg. Podniosłam wzrok na Ayako, która stała tuż przede mną i od
razu zadała cios w twarz. Gdyby nie lód który mnie teraz uwięził, przewróciłabym
się. Niezgrabnie zablokowałam kolejny
jej cios, ale nie miałam szans obronić się przed następnym. Nie miałam jak się
cofnąć. Ani iść do przodu, chociaż to teraz aż tak bardzo mnie nie martwiło.
Zacisnęłam mocno powieki.
Myśl Akemi, myśl! Może i nie jesteś w tym za dobra, ale coś
wymyślić musisz!
Muszę?
Przecież mogę pozwolić jej się zabić.
Tak po prostu to skrócić.
Bo na co miałabym jeszcze czekać?
Przyjaciele się ode mnie odwrócili, nie chcą mnie znać. Shun zresztą także. A
on był moją siła. I równocześnie słabością. Byłam słaba, bo go kochałam, ale
równocześnie byłam najsilniejsza, bo on kochał mnie. Od kiedy pamiętam, w jego
obecności stawałam się silniejsza. Lepsza…Więc na co mam jeszcze czekać? Kiedyś
chciałam żyć, bo byłam ciekawa, co będzie dalej. Ale teraz? Był sens czekać?
Nie lepie byłoby po prostu…wyłączyć ‘’zasilanie’’?
Poczułam ciepłą ciecz w ustach, która później ściekła mi po
brodzie.
Krew.
Moja siostra najwyraźniej nie przejmowała się moim brakiem
obrony. Była bezlitosna.
Zimno z nóg teraz sięgało aż do brzucha.
- Poddaj się –
powiedział jakiś cichy głosik w mojej głowie.- No, dalej, poddaj się. Tak będzie dużo łatwiej! I przestanie boleć…
Nie.
Nie!
To słowo nabrało jakiejś ogromnej siły.
Nie wiem, skąd pochodziła, ale była niesamowita.
Nie chciałam iść na skróty. Nie chciałam, żeby było łatwiej.
Wszystko co miałam, i co również straciłam, było owocem ciężkiej pracy, ważnych
decyzji i wybierania tych trudniejszych dróg. Samobójstwo, lub śmierć z własnej
woli, jakby można to zakwalifikować z razie gdybym dała Ayako się zabić, byłoby
słabością.
A ja byłam silniejsza.
Wytrzymałam już tyle! Dałam radę z setką problemów! Udało mi
się nawet pozbierać po utracie moich najbliższych! I choć moje życie było teraz
całkowitym chaosem i niewiadomą, żyłam nim. I dawałam radę.
Otworzyłam oczy.
Nie mogłam się już ruszyć, mój oddech zwolnił. Bicie serca
również stawało się słabsze, słyszałam je teraz.
Wizja była niewyraźna, lód zasłonił także i moją twarz. Pokrył
mnie całą.
Poza szumem w głowie, jakbym wypiła co najmniej kilkanaście
butelek wina, nic nie słyszałam.
Dostrzegłam zniekształconą sylwetkę Ayako.
Nie słyszałam jej głosu, ale z ruchu ust wychwyciłam tylko ‘
Przegrasz’.
Czas się na
chwilę zatrzymał, a przynajmniej odniosłam takie wrażenie. Przenikliwe zimno
rozchodziło się po całym moim ciele, Az do serca. Moje płuca przestały
pracować, nie mogąc wychwycić już ani krzty powietrza. Zabawne, ale czułam, że
odchodzę. Moje wspomnienia zaczęły mi śmigać przed oczami, jakby chciały mi
jeszcze raz pokazać, jak wiele straciłam za życia.
Jednak wcale
nie poczułam żalu. Wręcz przeciwko, gdy wspomnienia zaczynające się tak
wcześnie jak trzy lata od urodzenia, idąc dalej po poznanie Akiry, walki z
siostrą, zesłanie do Nowej Vestroi, poznanie wojowników, walki z vexosami, mój
pobyt na ziemi, powrót do Vestali a kończąc na balu i późniejszym pobycie z
vexosami i tęsknotą za przyjaciółmi, dawały mi chęć życia. Może to było głupie
i irracjonalne, ale dzięki tym wspomnieniom, chciałam dalej żyć. Naprawdę tego
chciałam…
Serce znowu zaczęło bić, przyśpieszając do niesamowicie
szybkiego tempa. Przenikliwe zimno zastąpiło ogniste ciepło. Ból w klatce
piersiowej się nasilił, wołając o tlen. Zobaczyłam zaskoczoną twarz Ayako, a
potem mrugnęłam.
Niby nic wielkiego, zwykłe mrugnięcie.
Ale cały lód się stopił, gdy ciepło zaczęło ode mnie emanować.
Złapałam łapczywie powietrze, krztusząc się i mocno zaciskając palce na
koszulce, dokładnie na środku płuc.
- J-ja…- podniosłam wzrok na siostrę, która zamarła, sparaliżowana
przez szok (termiczny xDD – Dop. Autorki). Teraz widziałam w niej to samo, co
gdy patrzyłam w lustro po balu. Drobną, przestraszoną dziewczynkę, bez
najmniejszego pojęcia co ma teraz ze sobą zrobić. Uśmiechnęłam się do niej, po
czym wzięłam wdech i kolejne słowa wykrzyczałam.- Może i przegram, ale ty NIGDY
nie wygrasz!
Wstałam, mierząc ją wzrokiem.
- A-ale…- zaczęła się jąkać.- Przecież…zawsze byłaś słabsza
ode mnie! Poprzednim razem to cię zabiło! Ocalałaś tylko dlatego, że Apollonir
przekazał ci trochę swojej energii i wysłał do Nowej Vestroi! – jej głos drżał,
zdradzając jak zdesperowana była, aby się mnie pozbyć.
- Czy nasi rodzice żyją? – zapytałam, siląc się na spokój.
- Co cię to teraz obchodzi?! Zadałam ci pytanie! – z jej ręki
wystrzelił srebrny promień energii. Bez problemu go zablokowałam.
- Wiesz, dlaczego teraz jestem silniejsza? – przymknęłam na
moment powieki.- Dlaczego tym razem nie potrzebowałam niczyjej pomocy, aby
ocaleć? Bo dzięki pobytowi w Nowej Vestroi doświadczyłam wszystkiego,
czego…czego…- otworzyłam zaszklone oczy.- Czego potrzebowałam, aby stać się
silniejsza od ciebie. Nigdy nie doświadczyłaś miłości. Nie doświadczyłaś
przyjaźni. Nie doświadczyłaś uczucia, jakim jest chęć przetrwania, ale nie dla
siebie, tylko dla kogoś. Ani tego, jaką radość i jakie szczęście daje widok
uśmiechniętych przyjaciół, gdy wracasz z wyprawy, z której miałaś teoretycznie
nie wrócić. Nie znasz uczucia, gdy przyjaciele cię przytulają, a ty czujesz się
potrzebna. Czujesz się…niepokonana. I właśnie to mi dała przyjaźń. Dała mi
wszystko, czego potrzebowałam w życiu doświadczyć. Więc pewnie powinnam ci
podziękować, bo choć nie chciałaś, to dzięki tobie samej, jestem kim jestem i
dzięki tobie dostałam taką siłę…- jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy
cofnęłam się o kilka kroków i wyszarpnęłam ze ściany sztylet.- Nie chcę cię
zabijać, bo jesteś moją siostrą. Jedyną częścią mojej rodziny, która żyje. Ja
cię nie nienawidzę, jak ty mnie. Chciałabym, żebyśmy mogły się pogodzić i
zaprzyjaźnić, ale…w życiu nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli.
Naokoło mnie wytworzyła się dobrze mi znana czerwona aura.
Włosy zaczęły się unosić, a moje dłonie paliły. Wyszeptałam ciche ‘Przepraszam’
i rzuciłam się w jej stronę.
***
- Coś ty narobiła?! – Shadow biegał jak wariat (nie, żeby nim
nie był…) w kółko, podczas gdy Lync oraz
Hydron usiłowali ugasić ogień. Ja tymczasem siedziałam sobie na podłodze,
plecami opierając się o ścianę, prawą rękę opierając na zgiętym kolanie, wpatrując
się uważnie w resztkę płomieni.- Ichiro, gadam do ciebie!
- To przestań, nie wychodzi ci – mruknęłam obojętnie, bez
najmniejszych emocji.
- Jak to się stało? – Mylene, która uważnie mnie obserwowała
przez cały czas, zapytała podejrzliwie.
- Moje umiejętności nieco wymknęły się spod kontroli …-
skłamałam cicho.
- NIECO?! – Lync wrzasnął, patrząc na mnie oburzony.
- Ej, skup się tutaj! – Hydron skarcił go, przy okazji
uderzając różowowłosego ręką po głowie. Najmłodszy vexos mruknął coś pod nosem
i kontynuował pomaganie mu.
- A skąd krew na twojej bluzie? – niebieskowłosa wiedźma
zauważyła te kilka kropelek, tuż przy mojej lewej kieszeni. Nieco się
speszyłam.- Akemi!
- To spowiedź, czy coś? – zapytałam wymijająco.
- Odpowiedz! – Mylene naciskała.- Pokaż co masz w kieszeni!
- Tnę się, okej?! – wypaliłam co mi do głowy przyszło,
wypuszczając swoje negatywne emocje, więc głos brzmiał jak powinien. Wszyscy
zamarli i spojrzeli na mnie. Odwróciłam wzrok, aby zrobić lepszy efekt. Mylene
pierwsza się ocknęła ze zdziwienia. Nim się zorientowałam, sięgnęła do mojej
kieszeni i wyciągnęła zakrwawiony sztylet. Równie szybko go jednak wypuściła,
zapewne w obawie, iż brudzi swoje śnieżnobiałe rękawiczki. – Mówiłam…
Zgarnęłam sztylet do kieszeni i dalej wpatrywałam się w
płomienie.
- Aki, chodź – Hydron kucnął przy mnie. Spojrzałam na niego,
jakbym widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Co? Dokąd? – wymamrotałam nieprzytomnie. Nadal nie mogłam
się oswoić z myślą, że zabiłam własną siostrę. Była zła, i jej śmierć była
jedynym rozwiązaniem, ale…ale mimo wszystko, odebrałam komuś życie, coś, o co w
sumie walczyłam. I ta myśl nie napawała mnie optymizmem, ani dumą. Wręcz
przeciwnie, czułam się podle.
Blondyn objął mnie ramieniem i pomógł mi się podnieść.
Następnie bez odpowiedzi zaczął mnie prowadzić wzdłuż korytarza. Gdy spojrzałam
niepewnie za siebie, Mylene miała niebezpieczny błysk w oku i patrzyła
dokładnie na mnie. Szybko obróciłam głowę i oparłam ją na ramieniu księcia.
***
Tak, tak, wiem że notki długo nie było, możecie mnie zabijać czym chcecie, łyżkami, mydłem, wodą święconą ( O.O'') i co tam jeszcze macie xD
Ale uh, najpierw nastąpił brak weny, potem nie miał kto mnie zmotywować, potem szkoła mnie całkiem pochłonęła, ale w końcu się zebrałam i oto i rozdział!
Osobiście tak średnio mi się podoba...ale to zostawię już waszej ocenie ^ ^
Następny rozdział postaram się dodać szybciej :D
Tak, tak, wiem że notki długo nie było, możecie mnie zabijać czym chcecie, łyżkami, mydłem, wodą święconą ( O.O'') i co tam jeszcze macie xD
Ale uh, najpierw nastąpił brak weny, potem nie miał kto mnie zmotywować, potem szkoła mnie całkiem pochłonęła, ale w końcu się zebrałam i oto i rozdział!
Osobiście tak średnio mi się podoba...ale to zostawię już waszej ocenie ^ ^
Następny rozdział postaram się dodać szybciej :D