czwartek, 27 września 2012

Rozdział 73 - Tym razem cię wykończę!

11 komentarzy:


W ostatniej chwili odskoczyłam, a sztylet śmignął mi tuż przed twarzą. Wbił się w ścianę obok. Spojrzałam zaskoczona na swoją przeciwniczkę. A bardziej dokładnie, na swoje odbicie. Dało się nas rozróżnić, pomimo identycznych potarganych czarnych włosów, dokładnie tej samej długości, pomimo równie szmaragdowych oczu, identycznego wzrostu.. Choć to wszystko było takie same z wyglądu, wcale nie było takie w realiach. Jej spojrzenie potrafiło zamrozić krew w żyłach, moje wywołać uśmiech. Jej głos był lodowaty i obojętny, mój dokładnie na odwrót. Emanowałyśmy nawet inna energią. Ja pozytywną, ona negatywną. Byłyśmy jak ogień i lód. Takie same na zewnątrz, zupełnie inne w środku.
Nienawiść błyszczała w jej oczach jak ogień w moich, kiedy jeszcze byłam z Shunem i  ruchem oporu.
- Tym razem cię wykończę! – wycedziła i rzuciła się w moją stronę. Ponownie wykonałam unik, w głowie planując atak.
- Zobaczymy, kto tu kogo wykończy! – syknęłam, uważnie rejestrując jej ruchy, a w głowie pojawiały się wspomnienia z naszych poprzednich walk. Trochę mnie rozpraszały nagłe powroty tych momentów, które były niemal jak ostry policzek, ale równocześnie pomagały mi w unikaniu jej ciosów.
Cios.
Unik.
Kolejne dwa ciosy.
Podskok.
Unik.
Podskok.
Cios.
Unik.
Cios.
Cios.
Cios.
Podskok i cios.
Cios.
Unik.
Szło mi za łatwo. Wcale się nie starała. Przecież tak jej zależało na mojej śmierci! Zwolniłam tempo, odskoczyłam w bok i cofnęłam się kilka kroków, uważnie przyglądając się siostrze. Uśmiechała się tajemniczo, na jej czole nie było nawet jednej kropelki potu. I co najdziwniejsze, wcale nie widać było po niej żadnych, nawet najmniejszych obrażeń.
- Co Ichiro? Poddajesz się? – zaśmiała się, a jej śmiech wywołał u mnie ciarki.
- Nie, ale ty jakoś słabiutko uderzasz – posłałam jej złośliwy uśmiech. Odwzajemniła taki sam uśmiech. Dotarło do mnie, że cokolwiek chciała dalej zrobić, byłam właśnie w odpowiednim dla niej stanie – nieruchoma.
Temperatura natychmiast spadła. Nim zdążyłam zareagować, poczułam przenikliwe zimno w nogach. Spojrzałam na nie zaskoczona. Były skute lodem, który zdawał się cały czas powiększać i ‘’obejmować’’ coraz większą część moich nóg. Podniosłam wzrok na Ayako, która stała tuż przede mną i od razu zadała cios w twarz. Gdyby nie lód który mnie teraz uwięził, przewróciłabym się.  Niezgrabnie zablokowałam kolejny jej cios, ale nie miałam szans obronić się przed następnym. Nie miałam jak się cofnąć. Ani iść do przodu, chociaż to teraz aż tak bardzo mnie nie martwiło. Zacisnęłam mocno powieki.
Myśl Akemi, myśl! Może i nie jesteś w tym za dobra, ale coś wymyślić musisz!
Muszę?
Przecież mogę pozwolić jej się zabić.
Tak po prostu to skrócić.
Bo na co miałabym jeszcze czekać? Przyjaciele się ode mnie odwrócili, nie chcą mnie znać. Shun zresztą także. A on był moją siła. I równocześnie słabością. Byłam słaba, bo go kochałam, ale równocześnie byłam najsilniejsza, bo on kochał mnie. Od kiedy pamiętam, w jego obecności stawałam się silniejsza. Lepsza…Więc na co mam jeszcze czekać? Kiedyś chciałam żyć, bo byłam ciekawa, co będzie dalej. Ale teraz? Był sens czekać?
Nie lepie byłoby po prostu…wyłączyć ‘’zasilanie’’?
Poczułam ciepłą ciecz w ustach, która później ściekła mi po brodzie.
Krew.
Moja siostra najwyraźniej nie przejmowała się moim brakiem obrony. Była bezlitosna.
Zimno z nóg teraz sięgało aż do brzucha.
- Poddaj się – powiedział jakiś cichy głosik w mojej głowie.- No, dalej, poddaj się. Tak będzie dużo łatwiej! I przestanie boleć…
Nie.
Nie!
To słowo nabrało jakiejś ogromnej siły.
Nie wiem, skąd pochodziła, ale była niesamowita.
Nie chciałam iść na skróty. Nie chciałam, żeby było łatwiej. Wszystko co miałam, i co również straciłam, było owocem ciężkiej pracy, ważnych decyzji i wybierania tych trudniejszych dróg. Samobójstwo, lub śmierć z własnej woli, jakby można to zakwalifikować z razie gdybym dała Ayako się zabić, byłoby słabością.
A ja byłam silniejsza.
Wytrzymałam już tyle! Dałam radę z setką problemów! Udało mi się nawet pozbierać po utracie moich najbliższych! I choć moje życie było teraz całkowitym chaosem i niewiadomą, żyłam nim. I dawałam radę.
Otworzyłam oczy.
Nie mogłam się już ruszyć, mój oddech zwolnił. Bicie serca również stawało się słabsze, słyszałam je teraz.
Wizja była niewyraźna, lód zasłonił także i moją twarz. Pokrył mnie całą.
Poza szumem w głowie, jakbym wypiła co najmniej kilkanaście butelek wina, nic nie słyszałam.
Dostrzegłam zniekształconą sylwetkę Ayako.
Nie słyszałam jej głosu, ale z ruchu ust wychwyciłam tylko ‘ Przegrasz’.
            Czas się na chwilę zatrzymał, a przynajmniej odniosłam takie wrażenie. Przenikliwe zimno rozchodziło się po całym moim ciele, Az do serca. Moje płuca przestały pracować, nie mogąc wychwycić już ani krzty powietrza. Zabawne, ale czułam, że odchodzę. Moje wspomnienia zaczęły mi śmigać przed oczami, jakby chciały mi jeszcze raz pokazać, jak wiele straciłam za życia.
            Jednak wcale nie poczułam żalu. Wręcz przeciwko, gdy wspomnienia zaczynające się tak wcześnie jak trzy lata od urodzenia, idąc dalej po poznanie Akiry, walki z siostrą, zesłanie do Nowej Vestroi, poznanie wojowników, walki z vexosami, mój pobyt na ziemi, powrót do Vestali a kończąc na balu i późniejszym pobycie z vexosami i tęsknotą za przyjaciółmi, dawały mi chęć życia. Może to było głupie i irracjonalne, ale dzięki tym wspomnieniom, chciałam dalej żyć. Naprawdę tego chciałam…
Serce znowu zaczęło bić, przyśpieszając do niesamowicie szybkiego tempa. Przenikliwe zimno zastąpiło ogniste ciepło. Ból w klatce piersiowej się nasilił, wołając o tlen. Zobaczyłam zaskoczoną twarz Ayako, a potem mrugnęłam.
Niby nic wielkiego, zwykłe mrugnięcie.
Ale cały lód się stopił, gdy ciepło zaczęło ode mnie emanować. Złapałam łapczywie powietrze, krztusząc się i mocno zaciskając palce na koszulce, dokładnie na środku płuc.
- J-ja…- podniosłam wzrok na siostrę, która zamarła, sparaliżowana przez szok (termiczny xDD – Dop. Autorki). Teraz widziałam w niej to samo, co gdy patrzyłam w lustro po balu. Drobną, przestraszoną dziewczynkę, bez najmniejszego pojęcia co ma teraz ze sobą zrobić. Uśmiechnęłam się do niej, po czym wzięłam wdech i kolejne słowa wykrzyczałam.- Może i przegram, ale ty NIGDY nie wygrasz!
Wstałam, mierząc ją wzrokiem.
- A-ale…- zaczęła się jąkać.- Przecież…zawsze byłaś słabsza ode mnie! Poprzednim razem to cię zabiło! Ocalałaś tylko dlatego, że Apollonir przekazał ci trochę swojej energii i wysłał do Nowej Vestroi! – jej głos drżał, zdradzając jak zdesperowana była, aby się mnie pozbyć.
- Czy nasi rodzice żyją? – zapytałam, siląc się na spokój.
- Co cię to teraz obchodzi?! Zadałam ci pytanie! – z jej ręki wystrzelił srebrny promień energii. Bez problemu go zablokowałam.
- Wiesz, dlaczego teraz jestem silniejsza? – przymknęłam na moment powieki.- Dlaczego tym razem nie potrzebowałam niczyjej pomocy, aby ocaleć? Bo dzięki pobytowi w Nowej Vestroi doświadczyłam wszystkiego, czego…czego…- otworzyłam zaszklone oczy.- Czego potrzebowałam, aby stać się silniejsza od ciebie. Nigdy nie doświadczyłaś miłości. Nie doświadczyłaś przyjaźni. Nie doświadczyłaś uczucia, jakim jest chęć przetrwania, ale nie dla siebie, tylko dla kogoś. Ani tego, jaką radość i jakie szczęście daje widok uśmiechniętych przyjaciół, gdy wracasz z wyprawy, z której miałaś teoretycznie nie wrócić. Nie znasz uczucia, gdy przyjaciele cię przytulają, a ty czujesz się potrzebna. Czujesz się…niepokonana. I właśnie to mi dała przyjaźń. Dała mi wszystko, czego potrzebowałam w życiu doświadczyć. Więc pewnie powinnam ci podziękować, bo choć nie chciałaś, to dzięki tobie samej, jestem kim jestem i dzięki tobie dostałam taką siłę…- jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy cofnęłam się o kilka kroków i wyszarpnęłam ze ściany sztylet.- Nie chcę cię zabijać, bo jesteś moją siostrą. Jedyną częścią mojej rodziny, która żyje. Ja cię nie nienawidzę, jak ty mnie. Chciałabym, żebyśmy mogły się pogodzić i zaprzyjaźnić, ale…w życiu nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli.
Naokoło mnie wytworzyła się dobrze mi znana czerwona aura. Włosy zaczęły się unosić, a moje dłonie paliły. Wyszeptałam ciche ‘Przepraszam’ i rzuciłam się w jej stronę.

***

- Coś ty narobiła?! – Shadow biegał jak wariat (nie, żeby nim nie był…)  w kółko, podczas gdy Lync oraz Hydron usiłowali ugasić ogień. Ja tymczasem siedziałam sobie na podłodze, plecami opierając się o ścianę, prawą rękę opierając na zgiętym kolanie, wpatrując się uważnie w resztkę płomieni.- Ichiro, gadam do ciebie!
- To przestań, nie wychodzi ci – mruknęłam obojętnie, bez najmniejszych emocji.
- Jak to się stało? – Mylene, która uważnie mnie obserwowała przez cały czas, zapytała podejrzliwie.
- Moje umiejętności nieco wymknęły się spod kontroli …- skłamałam cicho.
- NIECO?! – Lync wrzasnął, patrząc na mnie oburzony.
- Ej, skup się tutaj! – Hydron skarcił go, przy okazji uderzając różowowłosego ręką po głowie. Najmłodszy vexos mruknął coś pod nosem i kontynuował pomaganie mu.
- A skąd krew na twojej bluzie? – niebieskowłosa wiedźma zauważyła te kilka kropelek, tuż przy mojej lewej kieszeni. Nieco się speszyłam.- Akemi!
- To spowiedź, czy coś? – zapytałam wymijająco.
- Odpowiedz! – Mylene naciskała.- Pokaż co masz w kieszeni!
- Tnę się, okej?! – wypaliłam co mi do głowy przyszło, wypuszczając swoje negatywne emocje, więc głos brzmiał jak powinien. Wszyscy zamarli i spojrzeli na mnie. Odwróciłam wzrok, aby zrobić lepszy efekt. Mylene pierwsza się ocknęła ze zdziwienia. Nim się zorientowałam, sięgnęła do mojej kieszeni i wyciągnęła zakrwawiony sztylet. Równie szybko go jednak wypuściła, zapewne w obawie, iż brudzi swoje śnieżnobiałe rękawiczki. – Mówiłam…
Zgarnęłam sztylet do kieszeni i dalej wpatrywałam się w płomienie.
- Aki, chodź – Hydron kucnął przy mnie. Spojrzałam na niego, jakbym widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Co? Dokąd? – wymamrotałam nieprzytomnie. Nadal nie mogłam się oswoić z myślą, że zabiłam własną siostrę. Była zła, i jej śmierć była jedynym rozwiązaniem, ale…ale mimo wszystko, odebrałam komuś życie, coś, o co w sumie walczyłam. I ta myśl nie napawała mnie optymizmem, ani dumą. Wręcz przeciwnie, czułam się podle.
Blondyn objął mnie ramieniem i pomógł mi się podnieść. Następnie bez odpowiedzi zaczął mnie prowadzić wzdłuż korytarza. Gdy spojrzałam niepewnie za siebie, Mylene miała niebezpieczny błysk w oku i patrzyła dokładnie na mnie. Szybko obróciłam głowę i oparłam ją na ramieniu księcia.

 ***

Tak, tak, wiem że notki długo nie było, możecie mnie zabijać czym chcecie, łyżkami, mydłem, wodą święconą ( O.O'') i co tam jeszcze macie xD
Ale uh, najpierw nastąpił brak weny, potem nie miał kto mnie zmotywować, potem szkoła mnie całkiem pochłonęła, ale w końcu się zebrałam i oto i rozdział!
Osobiście tak średnio mi się podoba...ale to zostawię już waszej ocenie ^ ^
Następny rozdział postaram się dodać szybciej :D