wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 76 - Um...my...szaszłyki! Tak! Chcemy się zgrywać w robieniu szaszłyków! No wiesz, ja papryka, on kurczak...

16 komentarzy:

Byłam spokojna. Zbyt spokojna. Czyżbym była zbyt pewna siebie? I czy w ogóle mogłam teraz być czegoś pewna?
Wpakowałam się w kolejne problemy...Ale czy w sumie kiedykolwiek wyplątałam się z poprzednich? Czy kiedykolwiek był moment, kiedy żadnych nie miałam?
I czy mogłabym przestać wreszcie zadawać pytania?
Tak, chyba już skończyłam...
Siedziałam na podłodze, opierając się plecami o łóżko Hydrona. Książę spał, choć sporo mu zajęło zanim usnął. Leżał i wbijał pusty wzrok w sufit przez ponad godzinę. W całkowitej ciszy.To było...to było straszne.
Porywaliśmy się chyba z motyką na słońce. Dopiero teraz zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Brawo Ichiro, jak zawsze zastanawiasz się wczas. Bo po co wcześniej, zanim podejmiesz decyzję i znowu wszystko zepsujesz? Ech...
Jednak nie miałam chyba lepszego wyjścia niż mu pomóc. Wątpiłam, czy sam da radę a wolałam już mu pomóc i posadzić jego na tronie. Chociaż, straciłam pewność, czy chodziło mi tylko o to, że wtedy pomoże mi, czy już o to, że chciałam zrobić coś dobrego dla niego.
Spojrzałam na śpiącego blondyna. Oddychał niespokojnie, jego ręce od czasu do czasu lekko drgały, powieki zaciskały się wtedy mocniej. Raczej nie miał zbyt przyjemnych snów, ale co się dziwić, w końcu był torturowany, choć nie powiedział jak. Zresztą, chyba nie wypadało o to pytać.
Przeniosłam wzrok na białą ścianę przed sobą i drewniane drzwi, elegancko ozdobione złotem, na samym środku uderzającej w oczy bieli. Miałam dość tej pułapki w której tkwiłam. Gdybym chociaż była więziona na zewnątrz...gdybym czuła wiatr we włosach i chłodne powietrze w nozdrzach...gdybym miała wolność poruszania się swobodnie....Wtedy zniosłabym to wszystko o wiele lepiej. Ale niestety, byłam tutaj zamknięta, jak ptak w klatce, moje skrzydła zaczynały zapominać jakie to uczucie latać.
Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na pościeli.

- To nie jest najlepszy pomysł, Dan! - krzyknęłam szybko, patrząc jak szatyn, zaraz po wyskoczeniu Shuna przez okno, wdrapuje się na parapet, aby również skoczyć.
- Skoro wy umiecie, to ja też! - chłopak wychylił się niebezpiecznie.- Już do was idę!
Popatrzyłam na niego z politowaniem i przeniosłam wzrok na Shuna.
- Pozwolisz mu na to? - zapytałam, patrząc na niego wymownie.
- A co, martwisz się, że nie będzie wyglądał lepiej niż teraz? - czarnowłosy ninja uśmiechnął się lekko, a ja zaśmiałam się na jego słowa. 
- To bardzo niemiłe z waszeeeej...- Dan zaczął spadać w dół. Shun ani drgnął, dalej patrząc na mnie z uśmiechem. Pokręciłam głową i nie przestając się śmiać, wyskoczyłam aby złapać szatyna, który właśnie leciał w dół z piskiem, którego nie powstydziłaby się nawet pięciolatka. Bez problemu wylądowałam na ziemi i niemal rzuciłam Dana na kolana.
- A teraz dziękuj za moją wspaniałomyślność - wyszczerzyłam się do niego.
- Po moim trupie! A ty - szatyn spojrzał na Shuna.- Miałeś mnie złapać!
- Zapomniałem - Shun wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać.
- Zabić to mało...- Dan prychnął i wstał.- Foch forever na pięć minut!
- Machnij jeszcze grzywką - zachichotałam, na co gracz pyrusa jeszcze bardziej się obraził i odwrócił od nas. Czarnowłosy objął mnie lekko w pasie. Spojrzałam na niego i już po kilku sekundach utonęłam w jego oczach.

Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie. Tak, to było jedno z tych wspomnień, które choć bardzo bolało, to nie oddałabym go za żadne skarby. Tęskniłam, bardzo. Za bardzo. Gdy zamykałam oczy z powrotem na kilka sekund byłam z Danem, Runo, Marucho, Baronem, Ace'm, Shunem...
Nie byłam pewna, czy uda mi się cokolwiek jeszcze naprawić. Dan, Dan może mi wybaczy. Runo, Marucho i Baron, raczej też. Ale Ace i Shun? Powiedziałabym, że to przysłowiowe marzenie ściętej głowy, ale w mojej obecnej sytuacji brzmiałoby to zbyt prawdziwie...
 Jesteś żałosna...
Świetnie, jeszcze jej tutaj brakowało!
 Słyszę to wszystko, wiesz? Jesteś jednym wielkim bałaganem. Żal mi ciebie. Tego nie da się słuchać.
Nie prosiłam cię o to.
 Twój kochaś ci nie wybaczy. Nie masz ochoty poużalać się trochę nad złamanym sercem? Nie cierpisz? Nie płaczesz? Może go wcale nie kochałaś?
Zamilcz...
 Boisz się do tego przyznać, co? Jakoś zbytnio nie rozpaczasz, może to blondyn obok ciebie cię zainteresował? Wiesz, podobno blondyni dobrze pasują z brunetkami!
 Przestań! Przestań już!
Boisz się prawdy, siostrzyczko. Zawsze się jej bałaś. Spójrz, jakie to przyniosło efekty. Teraz to ciebie wszyscy nienawidzą. Jakie to uczucie?
- Wynoś się z mojej głowy! - wrzasnęłam, wplątując palce we włosy i boleśnie je zaciskając. Zacisnęłam mocno powieki i poczułam, jak łzy ściekają mi po policzkach. Jej słowa zabolały o wiele bardziej, niż jakikolwiek z ciosów cielesnych, jaki przyjęłam. Skuliłam się i zaczęłam drżeć.
Nie chciałam tego przyznać, ale bałam się. Bałam się, że ma rację, że inni mnie nienawidzą. Że miłość zmieniła się w nienawiść i nieważne co dalej zrobię, i tak nic się nie ułoży, dalsza egzystencja, bo inaczej tego nie nazwę, nie ma sensu. Zawsze się tego bałam - zgubić sens, zgubić powód. Podążanie cały czas na przód w nieznane było ciekawym rozwiązaniem, ale bez powodu do życia nie było nic warte.
Dlaczego to wszystko było takie trudne?! Czym sobie na to zasłużyłam...?
Poczułam ciepło naokoło siebie. Podniosłam powoli głowę i spojrzałam zapłakana na Hydrona, który usiadł obok mnie i teraz obejmował mnie ramieniem.
- Nie płacz - szepnął cicho, patrząc na mnie pustym wzrokiem.- Proszę.
Przyglądałam mu się przez chwilę, a potem uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. Oparłam się o niego i przymknęłam ponownie oczy. Chłopak westchnął cicho i pogładził delikatnie dłonią moje włosy. 
- Nie zostawię cię - powiedział po dłuższej chwili, a jego głos brzmiał już bardziej normalnie.- Nie zostawię cię Ichiro.
- Dziękuję...-szepnęłam i, po kilku minutach braku odpowiedzi, pozwoliłam sobie zasnąć.

***


- ŻE CO?! - Wyrocznia wydarła się na cały głos. Skrzywiłam się, gdyż zrobiła to tuż obok mnie.
- Nie wrzeszcz tak głośno, stoję obok - mruknęłam, zatykając prawe ucho.
- Co ci do tego pustego łba wpadło, żeby pomagać temu napuszonemu księciu?! - najwyraźniej zignorowała moją prośbę.- Ty masz pojęcie w co się pakujesz?!
- A czy ja kiedykolwiek wiedziałam co robię? - spojrzałam na nią wymownie.
- I co, oczekujesz że on cię potem uwolni?! - przekręciłam oczami.- Co?!
 - A jaki mam inny wybór? - zaśmiałam się cicho.- Co mam zrobić? Schować się pod łóżkiem z paczką ciasteczek, tylko po to, żeby za chwilę wyskoczyć spod niego z piskiem, bo pewnie jest tam jakiś mały pająk?
- To nie jest zabawne!
- No, może troszkę - uśmiechnęłam się szeroko.- Słuchaj, to najlepsze co mogę zrobić. I przede wszystkim, co chcę zrobić. Pomogę mu, dlatego proszę ciebie, bo bez ciebie mi się to nie uda. Wyrocznio, proszę.
Bakugan westchnął cicho.
- Akemi, przecież dobrze wiesz, co o tym sądzę...- odparła spokojnie, a ja nieco się zmartwiłam. Jak miałam pomóc Hydronowi bez niej?! - Ale jestem twoją partnerką, jeżeli według ciebie to słuszne, pomogę ci. Pomogę WAM.
- Wspaniale - odetchnęłam z ulgą.- W takim razie chodźmy!
- Co? Dokąd? - Wyrocznia zdziwiła się i usiadła na moim ramieniu.
- Idziemy potrenować z Hydronem, w końcu trzeba się jakoś zgrywać! - wybiegłam ze swojego pokoju i od razu wpadłam na króla. Zatrzymałam się gwałtownie.
- Zgrywać? - zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.- W czym?
Myśl Ichiro, myśl! I lepiej żebyś wymyśliła coś sensownego!
 - Um...my...szaszłyki! Tak! Chcemy się zgrywać w robieniu szaszłyków! No wiesz, ja papryka, on kurczak...- wypaliłam co akurat przyszło mi do głowy. Swoją drogą, to chyba głodna jestem...
Zenehold popatrzył na mnie jak na świra.
- Szaszłyki?! 
- No, nie słyszałeś o nich nigdy, to takie patyczki z...
- WIEM CO TO SĄ SZASZŁYKI!
- To po co się głupio pytasz?! - usłyszałam jak Wyrocznia wzdycha na moim ramieniu. Spojrzałam na nią.- No co, źle mówię?
- Brak mi słów do ciebie...
- Kupię ci słownik na urodziny - wyszczerzyłam się, po czym spojrzałam z powrotem na króla.- Miło się gadało, ale muszę już lecieć! Papatki!
Wyminęłam go szybko i puściłam się biegiem przez korytarz. Nie było szans, żebym mu wcisnęła ten kit o szaszłykach. Na pewno już coś podejrzewał. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu.

***

- Dalej! Teraz! - krzyknęłam do Wyroczni, a gdy obracałam z powrotem głowę, zderzyłam się z również biegnącym Hydronem. Odbiliśmy się od siebie i oboje boleśnie upadliśmy na podłogę. Krzyknęliśmy równocześnie i spiorunowaliśmy się morderczymi spojrzeniami.
- Przestań na mnie wpadać! - krzyknął oburzony.
- To ty przestań! Wbiegasz na moją część pola walki! - zaprotestowałam.
- Ale to ty cały czas zmieniasz taktykę!
- A ty za wolno aktywujesz karty supermocy!
- A ty cały czas rzucasz Wyrocznię w nieodpowiednie miejsce!
- A ty...- taaaa, zgrywanie się szło nam po prostu wspaniale...
Wyrzucaliśmy tak sobie jeszcze przez kilka minut, aż nastąpiło ''No i dobra!'', po czym skrzyżowaliśmy ręce na klatkach piersiowych i odwróciliśmy się do siebie plecami.
Uh! Oboje lubiliśmy robić wszystko po swojemu, to okazało się trudniejsze niż myślałam!
- Ej, dzieciaki, przestańcie się na siebie obrażać i dojdźcie w końcu do jakiegoś porozumienia! - Wyrocznia odezwała się poirytowana. Dryoid stał spokojnie obok niej. Coraz bardziej było mi żal Hydrona. Ja mogłam z Wyrocznią porozmawiać, nawet jeżeli często się kłóciłyśmy i często chciałam ją wcisnąć do puszki po tuńczyku a potem wyrzucić do wody pełnej wściekłych bobrów i patrzeć jak ją konsumują, ale...ale chociaż mogłam się do niej odezwać. A on? Dryoid nic nie mówił, nie ruszał się jeżeli akurat nie był na polu bitwy. To było...przykre. Sprawiało, że książę był bardziej samotny.
Zaczęło mnie nagle zastanawiać, co dalej. No bo...załóżmy, że wygramy tą walkę jakimś cudem i...co potem? Przecież nie miałam dokąd pójść, bo przecież na ziemię nie wrócę...Wtedy zostaje albo błądzić po świecie i wymiarach, z nadzieją że...nawet nie wiem z jaką nadzieją...po prostu z nadzieją, albo zostać z Hydronem. Pokręciłam głową. Jeszcze nie wygraliśmy, więc nie musiałam podejmować takiej decyzji. A jeżeli tak się stanie, że zwycięstwo będzie nasze, to zrobię to co zawsze : pójdę za intuicją i impulsem.
- Dobra, Ichiro, spróbujmy jeszcze raz - Hydron odezwał się za mną, choć nie odwrócił się.
- Zgoda - westchnęłam.- Omówmy to jeszcze raz a potem ponówmy próbę praktyki.
Przedyskutowaliśmy jeszcze raz całą taktykę i w końcu zabraliśmy się za ''zgrywanie''
- Synteza supermocy aktywacja! - krzyknęłam, ładując kartę.- Blask światła!
- Supermoc aktywacja! Ostrze Murasame! - Hydron szybko dołączył się do walki przeciwko przykładowemu przeciwnikowi, którego udało nam się zaprogramować...

- Znasz się na tym? - blondyn zapytał, zaglądając mi przez ramię.
- Um...jaaaasne - wyszczerzyłam się zakłopotana. Spojrzałam załamana na ekrany naokoło siebie. Nawet nie wiedziałam na który patrzeć, co dopiero zaprogramować tutaj coś?! Ech, w takim momentach Marucho naprawdę by się przydał...
- Dlaczego jakoś ci nie wierzę? - chłopak spojrzał na mnie z politowaniem, obserwując moją absolutną niewiedzę.
- Nie doceniasz moich umiejętności - mruknęłam, klikając coś na klawiaturze. Otworzyło się jakieś okienko. O! Nieźle mi idzie! 
- Co teraz? - Hydron spytał, zacierając ręce. Zamilkłam. 
- Zepsułeś chwilę - podrapałam się w tył głowy, nie mając najmniejszego pojęcia, co mam tutaj wpisać.- Ej, macie tutaj wikipedię?
- Co mamy? - książę wytrzeszczył oczy.
- Rozumiem, że nie...a szkoda, tam jest wszy...a google? - moje oczy się zaświeciły.- Na google jest wszystko i różne instrukcje!
- Akemi, cokolwiek to moogle jest, wątpię żeby miało takie informacje - odparł spokojnie. Dałam sobie spokój z poprawianiem go. Muszę coś wymyślić, muszę...
- Dobra, to po prostu...- wystukałam na klawiaturze zdanie ''Przeciwnik do walki''.
- I ty myślisz, że to zadziała? -  blondyn prychnął.
- A masz lepszy pomysł, mądralo? - warknęłam, wstając z krzesła.- Jak chcesz to sam sobie to zaprogramuj!
- Dawaj to - zajął moje miejsce i zaczął wpisywać jakieś dziwne kody. Już po chwili na ekranie pokazało się słowo ''Gotowe'', a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Wyciągnął się na fotelu i spojrzał na mnie z triumfalnym uśmiechem.
- Byłam na dobrej drodze...- mruknęłam, chcąc jakąś obronić swoje dobre imię.
- Chyba do wyjścia...

Tym razem kula światła pomknęła w stronę wroga a Dryoid idealnie schował się za nią i gdy tarcza naokoło przeciwnika pękła, zadał ostateczny cios. Hologram zniknął, a kawałek dalej pojawił się kolejny.
- Gotowa Ichiro?!
- Zawsze!
- Supermoc aktywacja! - krzyknęliśmy równocześnie, ładując kolejne karty.
- Wulkan pięści!
- Brama kryształu!
Kolejny przeciwnik zniknął.
Wymieniliśmy spojrzenia i uśmiechnęliśmy się szeroko. Może jednak była jakaś nadzieja, że nam się uda?
- Dalej, nie przestajemy teraz! Supermoc aktywacja! - blondyn się zaczynał rozkręcać.- Płochliwa ważka!
- Jasne! Strzała Odyna! - aktywowałam supermoc i z zadowoleniem przybiłam z Hydronem piątkę.
Walczyliśmy jeszcze przez jakiś czas. Chyba długi czas, bo przestaliśmy dopiero gdy się zmęczyliśmy.
- Hydron - odezwałam się po chwili, opierając dłonie na kolanach.
- Co? - poniósł na mnie zmęczony wzrok.
- Jesteś idiotą - skwitowałam.- Ale fajnie się z tobą gra.
Oby dwoje wybuchliśmy śmiechem. Szczerym, ciepłym. Takim, jakiego nam brakowało.


***
Muahahaha, jeeeest przed końcem miesiąca! xD
Ale...
To. Jest. Straszneeeee Q_Q
Obliczyłam, że zostało około 5 rozdziałów do końca serii (zależy od tego, czy coś jeszcze wymyślę i jak to wszystko rozłożę, bo wszyscy wiedzą, że jestem leniwa i nie chce mi się pisać meeeega długiego rozdziału ._.)
Jeszcze waham się co do drugiej serii....Ale w najbliższym czasie postaram się zdecydować...
Chcielibyście poczytać drugą serię? ^ ^

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 75 - Mogli by zainwestować w dekoratora wnętrz! Albo w tabliczki z napisami typu 'TU JEST KUCHNIA' albo 'ICHIRO NIE WCHODŹ TU'...Chociaż to ostatnie na pewno mogłoby mnie sprowokować do zajrzenia tam...

4 komentarze:
Siedziałam niespokojnie, nerwowo zerkając naokoło siebie.
- Wpadniesz w obłęd jak tak dalej pójdzie! - zganiłam samą siebie.- Musisz coś zrobić!
Jednak nie było to takie łatwe. Co miałam zrobić? Volt nie żył, nie mógł mi już jakkolwiek pomóc. Lync nie żył i choć nigdy zbytnio za nim nie przepadałam, to jednak było mi go trochę szkoda. Robił wiele złych rzeczy, ale jego jedynym błędem było to, że wybrał złą drogę w życiu, ambicja go pochłonęła. Ale przecież dostrzegł swój błąd, nawet próbował go naprawić, dlatego było to przykre. A Shun...Shun nie dość, że miał mnie za zdrajcę, to jeszcze za mordercę, który odebrał mu jego przyjaciółkę. Genialnie. Moja sytuacja jest po prostu tak wspaniała, że nic tylko iść i się pociąć masłem. 
Westchnęłam cicho. Będzie tylko coraz gorzej, jeżeli nic nie zrobię. Ale co zrobić? Bardzo chciałam, żeby ktoś mi to teraz powiedział, znalazł wyjście z tego wszystkiego za mnie...Tak się jednak pewnie nie stanie. Ale siedzeniem i użalaniem się nad sobą nic nie zmienię, muszę wstać i coś wymyślić!
Zerwałam się na nogi i zaczęłam chodzić w kółko.
 Nic. Pustka. Zero genialnych pomysłów.
Albo jestem chora, albo po prostu wykończona.
Podeszłam do ściany. Uderzyłam w nią mocno głową. Nic. No to jeszcze raz! Zaczęłam uderzać coraz szybciej i mocniej, aż w końcu poczułam, że robi mi się ciemno przed oczami. Upadłam do tyłu i złapałam się za obolałą głowę. Nie wiedziałam, czy martwić się guzami które pewnie sobie nabiłam, czy też tym, że to nic nie dało.
- Myśl, myśl, myśl, myśl, myśl! - wykrzyknęłam na głos, szarpiąc się za włosy.- Co jest?! Czym sobie na to zasłużyłam?!
Momentalnie puściłam włosy a moje ręce opadły na podłogę. Doskonale wiedziałam, czym sobie zasłużyłam, ale...czy nie odpokutowałam już swoich win? Naprawdę musiało to się tak ciągnąć?! Brakowało mi już sił...Powodów...
Kroki na korytarzu.
Ani drgnęłam. 
Głosy.
Nie słuchałam słów.
Nacisk na klamkę.
Brak reakcji.
Może udam, że już nie żyję?
- Co ty robisz na tej podłodze? - Mylene warknęła. Przeniosłam na nią wzrok. Patrzyła na mnie z wyższością, usta wykrzywione w grymasie niezadowolenie, zimna aura naokoło niej. Chciałabym czasem być jak ona. Taka obojętna na wszystko inne...Chociaż i to miało na pewno swoją cenę do zapłaty. Jak wszystko.
- Odpoczywam - rzuciłam spokojnie, nie poruszając się.
- To czemu się wydzierasz i walisz w ściany, co?! Hydron traktuje mnie jak psa na posyłki, żebym sprawdziła co robisz - zmrużyła oczy. Ach, to wyjaśnia jej niezadowolenie.
- A to o psie aż tak mija się z prawdą? - zapytałam złośliwie.
Błąd.
Szybko znalazła się przy mnie i szarpnęła mnie do góry, boleśnie wbijając paznokcie w moje ramiona. Skrzywiłam się lekko.
- Milcz smarkulo, albo gorzko pożałujesz - Mylene syknęła, uśmiechając się tajemniczo.- Twój pobyt tutaj i tak niedługo się skończy i mogę ci obiecać, że będziesz sama błagać o śmierć.
Puściła mnie i udała się do wyjścia.
Drzwi trzasnęły a ja się zamyśliłam.
Może to wcale nie byłoby takie złe o to poprosić?

***

Drogi pamiętniczku,

Czołgam się właśnie po szybie wentylacyjnym. Myśli o śmierci mi przeszły, więc aby nie oszaleć udałam się na spacerek po naszym wspaniałym królestwie kucyków-vexosów. Przypominają mi trochę kucyki z My Little Pony, są przeuroczy!
A już zwłaszcza Mylene i Shadow, dwójka niezrównoważonych psychicznie różowych kucysiów, które na mnie polują. Niemiłe to, aj niemiłe. 
Przyjęcie z herbatką byłoby świetnym zajęciem, gdyby gospodarze nie podjęli decyzji mnie udusić. Niemiłe, bardzo niemiłe! Powinni się wstydzić, nieprawdaż? Złe wychowanie i maniery. Już ja im pokażę, jak się robi prawdziwe przyjęcie herbatkowe!
Tak czy inaczej, prawdziwym pytaniem mogłoby być ' Akemi, dlaczego chowasz się po wentylacjach i czołgasz się w tym kurzu mając królicze uszy na głowie i patelnię w prawej dłoni?'. Tak, to jest naprawdę  dobre pytanie. Nie ma na to chyba zbyt dokładnej i poprawnej odpowiedzi poza ' Bo to ja'.
Naprawdę, brakuje mi teraz sukienki księżniczki, tiary i magicznej różdżki. I byłoby po prostu tak pięknie, że bez żadnego problemu zamknęli by nas wszystkich w psychiatryku. No bo spójrzmy prawdzie w oczy! Shadow ogółem jest psychopatą, rzecz oczywista. Mylene, również odrobinkę niezrównoważona psychicznie wiedźma. Rzecz oczywista!  Hydron, nieszczęśliwy książę z manią imponowania ojcu, morduje swoich podwładnych. Też się załapie. Więc, abym i ja pasowała, herbatka i sukienka. Wszystko piękne!
A teraz może wyjaśnię, czemu myślę jakbym wypiła przynajmniej z dziesięć butelek. Otóż....
Wszystko było pięknie, leżałam sobie znowu na tej zimnej podłodze u Hydrona w pokoju. Wiesz, myśli samobójcze i te sprawy! Tak więc, nagle moje wspaniałe przemyślenia przerwał Shadow, który próbował mnie porwać. Mało zabawne! Ale jednak prawdziwe!
Więc pamiętniczku, Shadow zapomniał, że umiem się jednak trochę bronić, więc dziabłam go z całej siły w ramię, co natychmiast spowodowało mój upadek na ziemię. Potem, dalej będąc związana, usiłowałam się czołgać, co przypominało bardziej pełzanie, po podłodze, z daleka od porywacza. Jak się domyślasz, marnie mi to poszło, bo mnie zaraz złapał.Wtedy to dopiero zrobiło się nieciekawie! Ugryzłam go w nos, ale nie pomogło. Tak więc zaciągnął mnie do jakiegoś małego pomieszczenia, gdzie czekała na mnie Mylene. Gorzej być nie może? Ależ może! Zapraszamy do psychopatolandii, stąd nie chce się wyjeżdżać! Zresztą, nie da się...?
Potem następuje pogorszenie sytuacji. Nie wiem, co wiedźma planuje, ale nie wygląda to dobrze. Shadow ma mnie przywiązać do krzesła. Wykorzystuję swoje wspaniałe umiejętności całkowitego dezorientowania wrogów wrzaskiem 'KURCZAKI!' (nie, nie wiedziałam za bardzo czemu kurczaki, może po prostu dlatego, że polubiłam je podczas pobytu na ziemi?)oraz gdakaniem i wyrwałam się, gdy usiłował związać mi ręce. Jednak, napotkałam trochę trudniejszą przeszkodę - Mylene. Tak, jak się domyślasz, bardzo mnie to ucieszyło...
Odbiłam się od niej i upadłam boleśnie na swoje cztery litery, zapoznając je bardzo blisko z podłogą.
Zrywam się na nogi. Szturmuję jeszcze raz. Przewracam się razem z wrogiem. Przynajmniej to lądowanie było mniej bolesne. Zawsze to jakaś dobra strona!
Wiedźma mruczy pod nosem dosyć obraźliwe słowa pod  adresem mojej osoby. Zostaję szarpnięta do góry przez białowłosego szopa pracza. Podczas gdy Mylene zbiera się z podłogi, we mnie wstępuje duch walki i usiłuję odgryźć palce Shadowa. Szybko się jednak rozmyślam i zmieniam cel na jego ramię, przy okazji wyrywając mu trochę włosów z głowy, gdy jego ręce były zajęte próbą odepchnięcia mnie od ramienia. Ostatecznie nie będę opisywać całej tej szarpaniny, bo sama nie wiem jak to wyszło, ale mój but odbił się na twarzy Shadowa...Tak czy inaczej, skończyło się to tym, że zamiast mnie poraził prądem Mylene, więc wykorzystałam moment i wbiłam się na górę do tego oto pięknego szybu wentylacyjnego i tak oto jestem też tutaj! A, czy wspomniałam może, że słyszę głos mojej siostry w głowie?
- Ty naprawdę jesteś idiotką...
- Dzięki!
- To nie był komplement...Ja się nadal dziwię, że ty w ogóle żyjesz.
- Ja także, nie jesteś sama. Ale wiesz jak to się mawia, głupi ma zawsze szczęście!
- Taaa, jesteś idealnym przykładem!
 - Ma się to coś!
Wiecie co? To okrutne. Nie dostałam nawet szansy przestania z nią rozmawiać z własnej woli. Teraz pewnie myślicie 'Co?', więc odpowiem : spadłam na korytarz.
Jęknęłam, niezadowolona z mojego testu czujności podłogi (bo przecież ja się nigdy nie przewracam!) i rozejrzałam się. Nie znałam pomieszczenia w którym się znajdowałam, ale w sumie trudno byłoby je znać, tutaj wszystkie wyglądają tak samo! Mogliby zainwestować w dekoratora wnętrz! Albo w tabliczki z napisami typu 'TU JEST KUCHNIA' albo 'ICHIRO NIE WCHODŹ TU'...Chociaż to ostatnie na pewno mogłoby mnie sprowokować do zajrzenia tam...Ale mniejsza z tym!
Tak więc, pozbierałam się z podłogi i otworzyłam drzwi.
Co mi się ukazuje?
Poirytowana twarz Hydrona.
Natychmiast zamykam drzwi.

***

Ostatecznie blondyn wyważył drzwi i wpadł do środka, domagając się wyjaśnień. Jednak moja skomplikowana historia najwyraźniej go wcale nie przekonała, bo patrzył na mnie dosyć...hm...wkurzony? Tak, to najlepsze słowo.
- Akemi, zamilcz! Nic z tego nie rozumiem! - krzyknął poirytowany.
- Bo to wszystko wina tej zebry! - wrzasnęłam co mi przyszło do głowy, po czym zaniosłam się płaczem i uwiesiłam na jego szyi. Dezorientowanie wroga! Tak jest! Oto co Akemi Ichiro robi najlepiej proszę państwa!
I rzeczywiście, zadziałało, bo westchnął cicho i objął mnie niezgrabnie.
- No, już, nie becz, bo usmarkasz mi płaszcz - rzucił, ale nawet bez pretensji w głosie. Chciałam coś powiedzieć, ale jego uścisk stał się mocniejszy. Zamilkłam, wsłuchując się w bicie jego serca. Uspokoiło mnie to. Dotarło do mnie coś ciekawego, choć za razem oczywistego. Ten blondyn, ten wkurzający, wiedzący wszystko najlepiej, rozpuszczony i wymagający opieki jak dziecko książę, oraz bezwzględny i podły vexos...był jak ja...jego serce biło tym samym rytmem, też miał uczucia (choć czasem szło w to wątpić) i chyba też...też czuł się samotny w tym wielkim zamku, pełnym jego poddanych, którzy w każdej chwili mogliby wbić mu nóż w serce. Zaczęłam mu współczuć. Miał tak pewnie od zawsze. Dobijało mnie to uczucie, więc co dopiero musiał czuć on, jeżeli nigdy nie mógł sobie pozwolić na chwilę spokoju, okazania jakichś uczuć.
Przytuliłam go. Tak, tak po prostu. Taki zwyczajny ludzki gest, którego czasem każdy potrzebował. Zaczęłam się zastanawiać, jakby to wszystko było, gdyby był trochę łagodniejszy. gdyby wreszcie odseparował się od ojca i od vexosów. Kto wie, może mógłby być naprawdę dobrym przyjacielem? I w sumie, czy już nim nie zaczynał być? Chronił mnie, i po co? Wiedział, że nie dam mu nic w zamian, a jednak udawał, że jestem jego narzeczoną, tylko po to aby mnie chronić. Może jednak była dla niego jeszcze jakaś nadzieja?
Staliśmy tak jeszcze przez jakieś dwie minuty. Cieszyło mnie to. Sama też potrzebowałam, żeby mnie ktoś przytulił. Na chwilę czułam się spokojniejsza, może nawet odrobinę bezpieczna?
Żałowałam, że to nie Shun. Że to nie jego ramiona mnie otaczały, że to nie jego zapach wypełniał moje nozdrza, że nie mogłam usłyszeć jego opanowanego głosu, szepczącego mi coś cicho do ucha. Tylko on dawał mi to całkowite poczucie bezpieczeństwa i uczucie, że jestem ważna i potrzebna. Tęskniłam za tym, ale miałam to nieprzyjemne wrażenie, że zostanie to już tylko wspomnieniem.
Pierwsza go puściłam, a następnie sam opuścił ręce i cofnął się do tyłu o krok.
- Przepraszam - wymamrotał zakłopotany.- Nie powinienem...
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niego lekko, co on odwzajemnił. - Tak w ogóle, to...po co tu przylazłeś? - końcówkę dodałam typowym dla siebie zaczepnym tonem.
- Szukałem cię...Przypuszczam, że wiesz może dlaczego Mylene i Shadow wyglądają jak po wojnie z krwiożerczą bestią? - spojrzał na mnie wymownie.
- Yyy...tego...bo może tak było - wyszczerzyłam się do niego, a on westchnął zrezygnowany.
- Ichiro, naprawdę szukasz sobie kłopotów - zaśmiał się cicho.- Ale za to cię lubię. A tymczasem wysłałem ich na ziemię.
- Na ziemię? - zaciekawiłam się.- Po co?
- Nieważne - warknął, a ja się lekko wzdrygnęłam. O czymkolwiek myślał, wywoływało to u niego złość.- Mam plan. Który będzie korzystny dla wszystkich.
- Jaki? - zapytałam niepewnie.
- Już czas...żebym zajął miejsce ojca na tronie! - ruszył w stronę wyjścia.
- On się na to nie zgodzi...- rzuciłam cicho.
- Porozmawiam z nim.
Westchnęłam i ruszyłam za nim. Ten idiota nie miał pojęcia, w co się pakuje.

***

Czekałam w pokoju blondyna, gdyż nie pozwolił mi iść ze sobą. Sam chciał, nie zamierzałam tam wyważać drzwi i wpadać siłą.
Siedziałam na brzegu łóżka, wbijając wzrok w swoje energicznie machające w powietrzu stopy. Słyszałam każde tyknięcie zegarka, oczekując momentu, gdy drzwi otworzą się z hukiem i...właściwie to czego się spodziewałam? Że wpadnie tu zwycięsko z koroną na głowie i powie 'No mała, teraz będę królem!'' ? Mało prawdopodobne, choć pewnie byłoby to coś, co chciałabym usłyszeć. Chwila...chciałabym?
Drzwi otworzyły się powoli i cicho.
- No nareszcie, ile można cze...- zerwałam się na nogi i zamarłam, patrząc na Hydrona.
Blondyn wyglądał strasznie. Miał mnóstwo ran, cały się trząsł. Ale najgorsze były oczy. Wyrażały panikę, przerażenie, historię, może nawet i paranoję.
Szedł, ostrożnie stawiając każdy krok. Czułam okropny niepokój.
- Hydron? - zapytałam szeptem. Nie odpowiedział, wbijał we mnie tylko pusty wzrok.- Hydron? Co się stało?!
Milczał. Przeszedł obok mnie i upadł na łóżko. Był niemal w agonii. Sama zaczęłam się trząść.
- Co oni co zrobili? - uklękłam obok łóżka i delikatnie dotknęłam lewą dłonią jego policzka. Skrzywił się lekko.- Torturowali cię?
- Tak...- szepnął, a mnie przeszły ciarki.- Mylene i Shadow'owi się nie powiodło...oberwałem ja...
Zacisnęłam zęby.
To było niesprawiedliwe! Dlaczego on dostał tak za tych idiotów?! Dlaczego cały czas obrywał?!
Dlaczego był ciągle skazany na cierpienie, gdy nic takiego nie zrobił?!
Dlaczego...Dlaczego mnie to tak zdenerwowało?
Uspokoiłam się na chwilę, przyglądając mu się z troską.
Może dlatego, że przypominał mi trochę mnie samą, a może dlatego, że już zaczęłam go lubić?
Westchnęłam cicho.
- Muszę go pokonać - wyszeptał cicho, a jego głos brzmiał tak słabo, że jeszcze nigdy takiego nie słyszałam.
Zamyśliłam się na chwilę. Serce zaczęło mi być szybciej.
- Hydron...- zacisnęłam prawą pięść i spojrzałam na niego, już całkiem zdecydowana.- Stanę do walki. Razem z tobą.


***

Taaa, ja i moje ''napiszę szybciej'' xD
W każdym bądź razie, nie wyszło do końca jak chciałam, ale jestem zbyt leniwa, żeby poprawiać. Ech, co ta szkoła robi z ludźmi!

Mam nadzieję, że pomimo swoich błędów (a na pewno jakieś są, bo jestem tak zmęczona, że nawet nie chce mi się tego czytać...), rozdział Wam się spodobał.
I tak, w następnym rozdziale Aki i Hydrona czeka walka z Zeneholdem!
Ale nie wiem, czy opiszę ją dokładnie, dawno nie pisałam nic o kartach supermocy itd....
Coś wymyślę!
A tymczasem...do następnego rozdziału! ^ ^