Siedziałam niespokojnie, nerwowo zerkając naokoło siebie.
- Wpadniesz w obłęd jak tak dalej pójdzie! - zganiłam samą siebie.- Musisz coś zrobić!
Jednak nie było to takie łatwe. Co miałam zrobić? Volt nie żył, nie mógł mi już jakkolwiek pomóc. Lync nie żył i choć nigdy zbytnio za nim nie przepadałam, to jednak było mi go trochę szkoda. Robił wiele złych rzeczy, ale jego jedynym błędem było to, że wybrał złą drogę w życiu, ambicja go pochłonęła. Ale przecież dostrzegł swój błąd, nawet próbował go naprawić, dlatego było to przykre. A Shun...Shun nie dość, że miał mnie za zdrajcę, to jeszcze za mordercę, który odebrał mu jego przyjaciółkę. Genialnie. Moja sytuacja jest po prostu tak wspaniała, że nic tylko iść i się pociąć masłem.
Westchnęłam cicho. Będzie tylko coraz gorzej, jeżeli nic nie zrobię. Ale co zrobić? Bardzo chciałam, żeby ktoś mi to teraz powiedział, znalazł wyjście z tego wszystkiego za mnie...Tak się jednak pewnie nie stanie. Ale siedzeniem i użalaniem się nad sobą nic nie zmienię, muszę wstać i coś wymyślić!
Zerwałam się na nogi i zaczęłam chodzić w kółko.
Nic. Pustka. Zero genialnych pomysłów.
Albo jestem chora, albo po prostu wykończona.
Podeszłam do ściany. Uderzyłam w nią mocno głową. Nic. No to jeszcze raz! Zaczęłam uderzać coraz szybciej i mocniej, aż w końcu poczułam, że robi mi się ciemno przed oczami. Upadłam do tyłu i złapałam się za obolałą głowę. Nie wiedziałam, czy martwić się guzami które pewnie sobie nabiłam, czy też tym, że to nic nie dało.
- Myśl, myśl, myśl, myśl, myśl! - wykrzyknęłam na głos, szarpiąc się za włosy.- Co jest?! Czym sobie na to zasłużyłam?!
Momentalnie puściłam włosy a moje ręce opadły na podłogę. Doskonale wiedziałam, czym sobie zasłużyłam, ale...czy nie odpokutowałam już swoich win? Naprawdę musiało to się tak ciągnąć?! Brakowało mi już sił...Powodów...
Kroki na korytarzu.
Ani drgnęłam.
Głosy.
Nie słuchałam słów.
Nacisk na klamkę.
Brak reakcji.
Może udam, że już nie żyję?
- Co ty robisz na tej podłodze? - Mylene warknęła. Przeniosłam na nią wzrok. Patrzyła na mnie z wyższością, usta wykrzywione w grymasie niezadowolenie, zimna aura naokoło niej. Chciałabym czasem być jak ona. Taka obojętna na wszystko inne...Chociaż i to miało na pewno swoją cenę do zapłaty. Jak wszystko.
- Odpoczywam - rzuciłam spokojnie, nie poruszając się.
- To czemu się wydzierasz i walisz w ściany, co?! Hydron traktuje mnie jak psa na posyłki, żebym sprawdziła co robisz - zmrużyła oczy. Ach, to wyjaśnia jej niezadowolenie.
- A to o psie aż tak mija się z prawdą? - zapytałam złośliwie.
Błąd.
Szybko znalazła się przy mnie i szarpnęła mnie do góry, boleśnie wbijając paznokcie w moje ramiona. Skrzywiłam się lekko.
- Milcz smarkulo, albo gorzko pożałujesz - Mylene syknęła, uśmiechając się tajemniczo.- Twój pobyt tutaj i tak niedługo się skończy i mogę ci obiecać, że będziesz sama błagać o śmierć.
Puściła mnie i udała się do wyjścia.
Drzwi trzasnęły a ja się zamyśliłam.
Może to wcale nie byłoby takie złe o to poprosić?
***
Drogi pamiętniczku,
Czołgam się właśnie po szybie wentylacyjnym. Myśli o śmierci mi przeszły, więc aby nie oszaleć udałam się na spacerek po naszym wspaniałym królestwie kucyków-vexosów. Przypominają mi trochę kucyki z My Little Pony, są przeuroczy!
A już zwłaszcza Mylene i Shadow, dwójka niezrównoważonych psychicznie różowych kucysiów, które na mnie polują. Niemiłe to, aj niemiłe.
Przyjęcie z herbatką byłoby świetnym zajęciem, gdyby gospodarze nie podjęli decyzji mnie udusić. Niemiłe, bardzo niemiłe! Powinni się wstydzić, nieprawdaż? Złe wychowanie i maniery. Już ja im pokażę, jak się robi prawdziwe przyjęcie herbatkowe!
Tak czy inaczej, prawdziwym pytaniem mogłoby być ' Akemi, dlaczego chowasz się po wentylacjach i czołgasz się w tym kurzu mając królicze uszy na głowie i patelnię w prawej dłoni?'. Tak, to jest naprawdę dobre pytanie. Nie ma na to chyba zbyt dokładnej i poprawnej odpowiedzi poza ' Bo to ja'.
Naprawdę, brakuje mi teraz sukienki księżniczki, tiary i magicznej różdżki. I byłoby po prostu tak pięknie, że bez żadnego problemu zamknęli by nas wszystkich w psychiatryku. No bo spójrzmy prawdzie w oczy! Shadow ogółem jest psychopatą, rzecz oczywista. Mylene, również odrobinkę niezrównoważona psychicznie wiedźma. Rzecz oczywista! Hydron, nieszczęśliwy książę z manią imponowania ojcu, morduje swoich podwładnych. Też się załapie. Więc, abym i ja pasowała, herbatka i sukienka. Wszystko piękne!
A teraz może wyjaśnię, czemu myślę jakbym wypiła przynajmniej z dziesięć butelek. Otóż....
Wszystko było pięknie, leżałam sobie znowu na tej zimnej podłodze u Hydrona w pokoju. Wiesz, myśli samobójcze i te sprawy! Tak więc, nagle moje wspaniałe przemyślenia przerwał Shadow, który próbował mnie porwać. Mało zabawne! Ale jednak prawdziwe!
Więc pamiętniczku, Shadow zapomniał, że umiem się jednak trochę bronić, więc dziabłam go z całej siły w ramię, co natychmiast spowodowało mój upadek na ziemię. Potem, dalej będąc związana, usiłowałam się czołgać, co przypominało bardziej pełzanie, po podłodze, z daleka od porywacza. Jak się domyślasz, marnie mi to poszło, bo mnie zaraz złapał.Wtedy to dopiero zrobiło się nieciekawie! Ugryzłam go w nos, ale nie pomogło. Tak więc zaciągnął mnie do jakiegoś małego pomieszczenia, gdzie czekała na mnie Mylene. Gorzej być nie może? Ależ może! Zapraszamy do psychopatolandii, stąd nie chce się wyjeżdżać! Zresztą, nie da się...?
Potem następuje pogorszenie sytuacji. Nie wiem, co wiedźma planuje, ale nie wygląda to dobrze. Shadow ma mnie przywiązać do krzesła. Wykorzystuję swoje wspaniałe umiejętności całkowitego dezorientowania wrogów wrzaskiem 'KURCZAKI!' (nie, nie wiedziałam za bardzo czemu kurczaki, może po prostu dlatego, że polubiłam je podczas pobytu na ziemi?)oraz gdakaniem i wyrwałam się, gdy usiłował związać mi ręce. Jednak, napotkałam trochę trudniejszą przeszkodę - Mylene. Tak, jak się domyślasz, bardzo mnie to ucieszyło...
Odbiłam się od niej i upadłam boleśnie na swoje cztery litery, zapoznając je bardzo blisko z podłogą.
Zrywam się na nogi. Szturmuję jeszcze raz. Przewracam się razem z wrogiem. Przynajmniej to lądowanie było mniej bolesne. Zawsze to jakaś dobra strona!
Wiedźma mruczy pod nosem dosyć obraźliwe słowa pod adresem mojej osoby. Zostaję szarpnięta do góry przez białowłosego szopa pracza. Podczas gdy Mylene zbiera się z podłogi, we mnie wstępuje duch walki i usiłuję odgryźć palce Shadowa. Szybko się jednak rozmyślam i zmieniam cel na jego ramię, przy okazji wyrywając mu trochę włosów z głowy, gdy jego ręce były zajęte próbą odepchnięcia mnie od ramienia. Ostatecznie nie będę opisywać całej tej szarpaniny, bo sama nie wiem jak to wyszło, ale mój but odbił się na twarzy Shadowa...Tak czy inaczej, skończyło się to tym, że zamiast mnie poraził prądem Mylene, więc wykorzystałam moment i wbiłam się na górę do tego oto pięknego szybu wentylacyjnego i tak oto jestem też tutaj! A, czy wspomniałam może, że słyszę głos mojej siostry w głowie?
- Ty naprawdę jesteś idiotką...
- Dzięki!
- To nie był komplement...Ja się nadal dziwię, że ty w ogóle żyjesz.
- Ja także, nie jesteś sama. Ale wiesz jak to się mawia, głupi ma zawsze szczęście!
- Taaa, jesteś idealnym przykładem!
- Ma się to coś!
Wiecie co? To okrutne. Nie dostałam nawet szansy przestania z nią rozmawiać z własnej woli. Teraz pewnie myślicie 'Co?', więc odpowiem : spadłam na korytarz.
Jęknęłam, niezadowolona z mojego testu czujności podłogi (bo przecież ja się nigdy nie przewracam!) i rozejrzałam się. Nie znałam pomieszczenia w którym się znajdowałam, ale w sumie trudno byłoby je znać, tutaj wszystkie wyglądają tak samo! Mogliby zainwestować w dekoratora wnętrz! Albo w tabliczki z napisami typu 'TU JEST KUCHNIA' albo 'ICHIRO NIE WCHODŹ TU'...Chociaż to ostatnie na pewno mogłoby mnie sprowokować do zajrzenia tam...Ale mniejsza z tym!
Tak więc, pozbierałam się z podłogi i otworzyłam drzwi.
Co mi się ukazuje?
Poirytowana twarz Hydrona.
Natychmiast zamykam drzwi.
***
Ostatecznie blondyn wyważył drzwi i wpadł do środka, domagając się wyjaśnień. Jednak moja skomplikowana historia najwyraźniej go wcale nie przekonała, bo patrzył na mnie dosyć...hm...wkurzony? Tak, to najlepsze słowo.
- Akemi, zamilcz! Nic z tego nie rozumiem! - krzyknął poirytowany.
- Bo to wszystko wina tej zebry! - wrzasnęłam co mi przyszło do głowy, po czym zaniosłam się płaczem i uwiesiłam na jego szyi. Dezorientowanie wroga! Tak jest! Oto co Akemi Ichiro robi najlepiej proszę państwa!
I rzeczywiście, zadziałało, bo westchnął cicho i objął mnie niezgrabnie.
- No, już, nie becz, bo usmarkasz mi płaszcz - rzucił, ale nawet bez pretensji w głosie. Chciałam coś powiedzieć, ale jego uścisk stał się mocniejszy. Zamilkłam, wsłuchując się w bicie jego serca. Uspokoiło mnie to. Dotarło do mnie coś ciekawego, choć za razem oczywistego. Ten blondyn, ten wkurzający, wiedzący wszystko najlepiej, rozpuszczony i wymagający opieki jak dziecko książę, oraz bezwzględny i podły vexos...był jak ja...jego serce biło tym samym rytmem, też miał uczucia (choć czasem szło w to wątpić) i chyba też...też czuł się samotny w tym wielkim zamku, pełnym jego poddanych, którzy w każdej chwili mogliby wbić mu nóż w serce. Zaczęłam mu współczuć. Miał tak pewnie od zawsze. Dobijało mnie to uczucie, więc co dopiero musiał czuć on, jeżeli nigdy nie mógł sobie pozwolić na chwilę spokoju, okazania jakichś uczuć.
Przytuliłam go. Tak, tak po prostu. Taki zwyczajny ludzki gest, którego czasem każdy potrzebował. Zaczęłam się zastanawiać, jakby to wszystko było, gdyby był trochę łagodniejszy. gdyby wreszcie odseparował się od ojca i od vexosów. Kto wie, może mógłby być naprawdę dobrym przyjacielem? I w sumie, czy już nim nie zaczynał być? Chronił mnie, i po co? Wiedział, że nie dam mu nic w zamian, a jednak udawał, że jestem jego narzeczoną, tylko po to aby mnie chronić. Może jednak była dla niego jeszcze jakaś nadzieja?
Staliśmy tak jeszcze przez jakieś dwie minuty. Cieszyło mnie to. Sama też potrzebowałam, żeby mnie ktoś przytulił. Na chwilę czułam się spokojniejsza, może nawet odrobinę bezpieczna?
Żałowałam, że to nie Shun. Że to nie jego ramiona mnie otaczały, że to nie jego zapach wypełniał moje nozdrza, że nie mogłam usłyszeć jego opanowanego głosu, szepczącego mi coś cicho do ucha. Tylko on dawał mi to całkowite poczucie bezpieczeństwa i uczucie, że jestem ważna i potrzebna. Tęskniłam za tym, ale miałam to nieprzyjemne wrażenie, że zostanie to już tylko wspomnieniem.
Pierwsza go puściłam, a następnie sam opuścił ręce i cofnął się do tyłu o krok.
- Przepraszam - wymamrotał zakłopotany.- Nie powinienem...
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niego lekko, co on odwzajemnił. - Tak w ogóle, to...po co tu przylazłeś? - końcówkę dodałam typowym dla siebie zaczepnym tonem.
- Szukałem cię...Przypuszczam, że wiesz może dlaczego Mylene i Shadow wyglądają jak po wojnie z krwiożerczą bestią? - spojrzał na mnie wymownie.
- Yyy...tego...bo może tak było - wyszczerzyłam się do niego, a on westchnął zrezygnowany.
- Ichiro, naprawdę szukasz sobie kłopotów - zaśmiał się cicho.- Ale za to cię lubię. A tymczasem wysłałem ich na ziemię.
- Na ziemię? - zaciekawiłam się.- Po co?
- Nieważne - warknął, a ja się lekko wzdrygnęłam. O czymkolwiek myślał, wywoływało to u niego złość.- Mam plan. Który będzie korzystny dla wszystkich.
- Jaki? - zapytałam niepewnie.
- Już czas...żebym zajął miejsce ojca na tronie! - ruszył w stronę wyjścia.
- On się na to nie zgodzi...- rzuciłam cicho.
- Porozmawiam z nim.
Westchnęłam i ruszyłam za nim. Ten idiota nie miał pojęcia, w co się pakuje.
***
Czekałam w pokoju blondyna, gdyż nie pozwolił mi iść ze sobą. Sam chciał, nie zamierzałam tam wyważać drzwi i wpadać siłą.
Siedziałam na brzegu łóżka, wbijając wzrok w swoje energicznie machające w powietrzu stopy. Słyszałam każde tyknięcie zegarka, oczekując momentu, gdy drzwi otworzą się z hukiem i...właściwie to czego się spodziewałam? Że wpadnie tu zwycięsko z koroną na głowie i powie 'No mała, teraz będę królem!'' ? Mało prawdopodobne, choć pewnie byłoby to coś, co chciałabym usłyszeć. Chwila...chciałabym?
Drzwi otworzyły się powoli i cicho.
- No nareszcie, ile można cze...- zerwałam się na nogi i zamarłam, patrząc na Hydrona.
Blondyn wyglądał strasznie. Miał mnóstwo ran, cały się trząsł. Ale najgorsze były oczy. Wyrażały panikę, przerażenie, historię, może nawet i paranoję.
Szedł, ostrożnie stawiając każdy krok. Czułam okropny niepokój.
- Hydron? - zapytałam szeptem. Nie odpowiedział, wbijał we mnie tylko pusty wzrok.- Hydron? Co się stało?!
Milczał. Przeszedł obok mnie i upadł na łóżko. Był niemal w agonii. Sama zaczęłam się trząść.
- Co oni co zrobili? - uklękłam obok łóżka i delikatnie dotknęłam lewą dłonią jego policzka. Skrzywił się lekko.- Torturowali cię?
- Tak...- szepnął, a mnie przeszły ciarki.- Mylene i Shadow'owi się nie powiodło...oberwałem ja...
Zacisnęłam zęby.
To było niesprawiedliwe! Dlaczego on dostał tak za tych idiotów?! Dlaczego cały czas obrywał?!
Dlaczego był ciągle skazany na cierpienie, gdy nic takiego nie zrobił?!
Dlaczego...Dlaczego mnie to tak zdenerwowało?
Uspokoiłam się na chwilę, przyglądając mu się z troską.
Może dlatego, że przypominał mi trochę mnie samą, a może dlatego, że już zaczęłam go lubić?
Westchnęłam cicho.
- Muszę go pokonać - wyszeptał cicho, a jego głos brzmiał tak słabo, że jeszcze nigdy takiego nie słyszałam.
Zamyśliłam się na chwilę. Serce zaczęło mi być szybciej.
- Hydron...- zacisnęłam prawą pięść i spojrzałam na niego, już całkiem zdecydowana.- Stanę do walki. Razem z tobą.
***
Taaa, ja i moje ''napiszę szybciej'' xD
W każdym bądź razie, nie wyszło do końca jak chciałam, ale jestem zbyt leniwa, żeby poprawiać. Ech, co ta szkoła robi z ludźmi!
Mam nadzieję, że pomimo swoich błędów (a na pewno jakieś są, bo jestem tak zmęczona, że nawet nie chce mi się tego czytać...), rozdział Wam się spodobał.
I tak, w następnym rozdziale Aki i Hydrona czeka walka z Zeneholdem!
Ale nie wiem, czy opiszę ją dokładnie, dawno nie pisałam nic o kartach supermocy itd....
Coś wymyślę!
A tymczasem...do następnego rozdziału! ^ ^
Tak czy inaczej, prawdziwym pytaniem mogłoby być ' Akemi, dlaczego chowasz się po wentylacjach i czołgasz się w tym kurzu mając królicze uszy na głowie i patelnię w prawej dłoni?'. Tak, to jest naprawdę dobre pytanie. Nie ma na to chyba zbyt dokładnej i poprawnej odpowiedzi poza ' Bo to ja'.
Naprawdę, brakuje mi teraz sukienki księżniczki, tiary i magicznej różdżki. I byłoby po prostu tak pięknie, że bez żadnego problemu zamknęli by nas wszystkich w psychiatryku. No bo spójrzmy prawdzie w oczy! Shadow ogółem jest psychopatą, rzecz oczywista. Mylene, również odrobinkę niezrównoważona psychicznie wiedźma. Rzecz oczywista! Hydron, nieszczęśliwy książę z manią imponowania ojcu, morduje swoich podwładnych. Też się załapie. Więc, abym i ja pasowała, herbatka i sukienka. Wszystko piękne!
A teraz może wyjaśnię, czemu myślę jakbym wypiła przynajmniej z dziesięć butelek. Otóż....
Wszystko było pięknie, leżałam sobie znowu na tej zimnej podłodze u Hydrona w pokoju. Wiesz, myśli samobójcze i te sprawy! Tak więc, nagle moje wspaniałe przemyślenia przerwał Shadow, który próbował mnie porwać. Mało zabawne! Ale jednak prawdziwe!
Więc pamiętniczku, Shadow zapomniał, że umiem się jednak trochę bronić, więc dziabłam go z całej siły w ramię, co natychmiast spowodowało mój upadek na ziemię. Potem, dalej będąc związana, usiłowałam się czołgać, co przypominało bardziej pełzanie, po podłodze, z daleka od porywacza. Jak się domyślasz, marnie mi to poszło, bo mnie zaraz złapał.Wtedy to dopiero zrobiło się nieciekawie! Ugryzłam go w nos, ale nie pomogło. Tak więc zaciągnął mnie do jakiegoś małego pomieszczenia, gdzie czekała na mnie Mylene. Gorzej być nie może? Ależ może! Zapraszamy do psychopatolandii, stąd nie chce się wyjeżdżać! Zresztą, nie da się...?
Potem następuje pogorszenie sytuacji. Nie wiem, co wiedźma planuje, ale nie wygląda to dobrze. Shadow ma mnie przywiązać do krzesła. Wykorzystuję swoje wspaniałe umiejętności całkowitego dezorientowania wrogów wrzaskiem 'KURCZAKI!' (nie, nie wiedziałam za bardzo czemu kurczaki, może po prostu dlatego, że polubiłam je podczas pobytu na ziemi?)oraz gdakaniem i wyrwałam się, gdy usiłował związać mi ręce. Jednak, napotkałam trochę trudniejszą przeszkodę - Mylene. Tak, jak się domyślasz, bardzo mnie to ucieszyło...
Odbiłam się od niej i upadłam boleśnie na swoje cztery litery, zapoznając je bardzo blisko z podłogą.
Zrywam się na nogi. Szturmuję jeszcze raz. Przewracam się razem z wrogiem. Przynajmniej to lądowanie było mniej bolesne. Zawsze to jakaś dobra strona!
Wiedźma mruczy pod nosem dosyć obraźliwe słowa pod adresem mojej osoby. Zostaję szarpnięta do góry przez białowłosego szopa pracza. Podczas gdy Mylene zbiera się z podłogi, we mnie wstępuje duch walki i usiłuję odgryźć palce Shadowa. Szybko się jednak rozmyślam i zmieniam cel na jego ramię, przy okazji wyrywając mu trochę włosów z głowy, gdy jego ręce były zajęte próbą odepchnięcia mnie od ramienia. Ostatecznie nie będę opisywać całej tej szarpaniny, bo sama nie wiem jak to wyszło, ale mój but odbił się na twarzy Shadowa...Tak czy inaczej, skończyło się to tym, że zamiast mnie poraził prądem Mylene, więc wykorzystałam moment i wbiłam się na górę do tego oto pięknego szybu wentylacyjnego i tak oto jestem też tutaj! A, czy wspomniałam może, że słyszę głos mojej siostry w głowie?
- Ty naprawdę jesteś idiotką...
- Dzięki!
- To nie był komplement...Ja się nadal dziwię, że ty w ogóle żyjesz.
- Ja także, nie jesteś sama. Ale wiesz jak to się mawia, głupi ma zawsze szczęście!
- Taaa, jesteś idealnym przykładem!
- Ma się to coś!
Wiecie co? To okrutne. Nie dostałam nawet szansy przestania z nią rozmawiać z własnej woli. Teraz pewnie myślicie 'Co?', więc odpowiem : spadłam na korytarz.
Jęknęłam, niezadowolona z mojego testu czujności podłogi (bo przecież ja się nigdy nie przewracam!) i rozejrzałam się. Nie znałam pomieszczenia w którym się znajdowałam, ale w sumie trudno byłoby je znać, tutaj wszystkie wyglądają tak samo! Mogliby zainwestować w dekoratora wnętrz! Albo w tabliczki z napisami typu 'TU JEST KUCHNIA' albo 'ICHIRO NIE WCHODŹ TU'...Chociaż to ostatnie na pewno mogłoby mnie sprowokować do zajrzenia tam...Ale mniejsza z tym!
Tak więc, pozbierałam się z podłogi i otworzyłam drzwi.
Co mi się ukazuje?
Poirytowana twarz Hydrona.
Natychmiast zamykam drzwi.
***
Ostatecznie blondyn wyważył drzwi i wpadł do środka, domagając się wyjaśnień. Jednak moja skomplikowana historia najwyraźniej go wcale nie przekonała, bo patrzył na mnie dosyć...hm...wkurzony? Tak, to najlepsze słowo.
- Akemi, zamilcz! Nic z tego nie rozumiem! - krzyknął poirytowany.
- Bo to wszystko wina tej zebry! - wrzasnęłam co mi przyszło do głowy, po czym zaniosłam się płaczem i uwiesiłam na jego szyi. Dezorientowanie wroga! Tak jest! Oto co Akemi Ichiro robi najlepiej proszę państwa!
I rzeczywiście, zadziałało, bo westchnął cicho i objął mnie niezgrabnie.
- No, już, nie becz, bo usmarkasz mi płaszcz - rzucił, ale nawet bez pretensji w głosie. Chciałam coś powiedzieć, ale jego uścisk stał się mocniejszy. Zamilkłam, wsłuchując się w bicie jego serca. Uspokoiło mnie to. Dotarło do mnie coś ciekawego, choć za razem oczywistego. Ten blondyn, ten wkurzający, wiedzący wszystko najlepiej, rozpuszczony i wymagający opieki jak dziecko książę, oraz bezwzględny i podły vexos...był jak ja...jego serce biło tym samym rytmem, też miał uczucia (choć czasem szło w to wątpić) i chyba też...też czuł się samotny w tym wielkim zamku, pełnym jego poddanych, którzy w każdej chwili mogliby wbić mu nóż w serce. Zaczęłam mu współczuć. Miał tak pewnie od zawsze. Dobijało mnie to uczucie, więc co dopiero musiał czuć on, jeżeli nigdy nie mógł sobie pozwolić na chwilę spokoju, okazania jakichś uczuć.
Przytuliłam go. Tak, tak po prostu. Taki zwyczajny ludzki gest, którego czasem każdy potrzebował. Zaczęłam się zastanawiać, jakby to wszystko było, gdyby był trochę łagodniejszy. gdyby wreszcie odseparował się od ojca i od vexosów. Kto wie, może mógłby być naprawdę dobrym przyjacielem? I w sumie, czy już nim nie zaczynał być? Chronił mnie, i po co? Wiedział, że nie dam mu nic w zamian, a jednak udawał, że jestem jego narzeczoną, tylko po to aby mnie chronić. Może jednak była dla niego jeszcze jakaś nadzieja?
Staliśmy tak jeszcze przez jakieś dwie minuty. Cieszyło mnie to. Sama też potrzebowałam, żeby mnie ktoś przytulił. Na chwilę czułam się spokojniejsza, może nawet odrobinę bezpieczna?
Żałowałam, że to nie Shun. Że to nie jego ramiona mnie otaczały, że to nie jego zapach wypełniał moje nozdrza, że nie mogłam usłyszeć jego opanowanego głosu, szepczącego mi coś cicho do ucha. Tylko on dawał mi to całkowite poczucie bezpieczeństwa i uczucie, że jestem ważna i potrzebna. Tęskniłam za tym, ale miałam to nieprzyjemne wrażenie, że zostanie to już tylko wspomnieniem.
Pierwsza go puściłam, a następnie sam opuścił ręce i cofnął się do tyłu o krok.
- Przepraszam - wymamrotał zakłopotany.- Nie powinienem...
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niego lekko, co on odwzajemnił. - Tak w ogóle, to...po co tu przylazłeś? - końcówkę dodałam typowym dla siebie zaczepnym tonem.
- Szukałem cię...Przypuszczam, że wiesz może dlaczego Mylene i Shadow wyglądają jak po wojnie z krwiożerczą bestią? - spojrzał na mnie wymownie.
- Yyy...tego...bo może tak było - wyszczerzyłam się do niego, a on westchnął zrezygnowany.
- Ichiro, naprawdę szukasz sobie kłopotów - zaśmiał się cicho.- Ale za to cię lubię. A tymczasem wysłałem ich na ziemię.
- Na ziemię? - zaciekawiłam się.- Po co?
- Nieważne - warknął, a ja się lekko wzdrygnęłam. O czymkolwiek myślał, wywoływało to u niego złość.- Mam plan. Który będzie korzystny dla wszystkich.
- Jaki? - zapytałam niepewnie.
- Już czas...żebym zajął miejsce ojca na tronie! - ruszył w stronę wyjścia.
- On się na to nie zgodzi...- rzuciłam cicho.
- Porozmawiam z nim.
Westchnęłam i ruszyłam za nim. Ten idiota nie miał pojęcia, w co się pakuje.
***
Czekałam w pokoju blondyna, gdyż nie pozwolił mi iść ze sobą. Sam chciał, nie zamierzałam tam wyważać drzwi i wpadać siłą.
Siedziałam na brzegu łóżka, wbijając wzrok w swoje energicznie machające w powietrzu stopy. Słyszałam każde tyknięcie zegarka, oczekując momentu, gdy drzwi otworzą się z hukiem i...właściwie to czego się spodziewałam? Że wpadnie tu zwycięsko z koroną na głowie i powie 'No mała, teraz będę królem!'' ? Mało prawdopodobne, choć pewnie byłoby to coś, co chciałabym usłyszeć. Chwila...chciałabym?
Drzwi otworzyły się powoli i cicho.
- No nareszcie, ile można cze...- zerwałam się na nogi i zamarłam, patrząc na Hydrona.
Blondyn wyglądał strasznie. Miał mnóstwo ran, cały się trząsł. Ale najgorsze były oczy. Wyrażały panikę, przerażenie, historię, może nawet i paranoję.
Szedł, ostrożnie stawiając każdy krok. Czułam okropny niepokój.
- Hydron? - zapytałam szeptem. Nie odpowiedział, wbijał we mnie tylko pusty wzrok.- Hydron? Co się stało?!
Milczał. Przeszedł obok mnie i upadł na łóżko. Był niemal w agonii. Sama zaczęłam się trząść.
- Co oni co zrobili? - uklękłam obok łóżka i delikatnie dotknęłam lewą dłonią jego policzka. Skrzywił się lekko.- Torturowali cię?
- Tak...- szepnął, a mnie przeszły ciarki.- Mylene i Shadow'owi się nie powiodło...oberwałem ja...
Zacisnęłam zęby.
To było niesprawiedliwe! Dlaczego on dostał tak za tych idiotów?! Dlaczego cały czas obrywał?!
Dlaczego był ciągle skazany na cierpienie, gdy nic takiego nie zrobił?!
Dlaczego...Dlaczego mnie to tak zdenerwowało?
Uspokoiłam się na chwilę, przyglądając mu się z troską.
Może dlatego, że przypominał mi trochę mnie samą, a może dlatego, że już zaczęłam go lubić?
Westchnęłam cicho.
- Muszę go pokonać - wyszeptał cicho, a jego głos brzmiał tak słabo, że jeszcze nigdy takiego nie słyszałam.
Zamyśliłam się na chwilę. Serce zaczęło mi być szybciej.
- Hydron...- zacisnęłam prawą pięść i spojrzałam na niego, już całkiem zdecydowana.- Stanę do walki. Razem z tobą.
***
Taaa, ja i moje ''napiszę szybciej'' xD
W każdym bądź razie, nie wyszło do końca jak chciałam, ale jestem zbyt leniwa, żeby poprawiać. Ech, co ta szkoła robi z ludźmi!
Mam nadzieję, że pomimo swoich błędów (a na pewno jakieś są, bo jestem tak zmęczona, że nawet nie chce mi się tego czytać...), rozdział Wam się spodobał.
I tak, w następnym rozdziale Aki i Hydrona czeka walka z Zeneholdem!
Ale nie wiem, czy opiszę ją dokładnie, dawno nie pisałam nic o kartach supermocy itd....
Coś wymyślę!
A tymczasem...do następnego rozdziału! ^ ^
AKEMIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!!!!!!!! W KOŃCU XD Ile można ?!?!?! Dobra cicho tam < mówi do siebie > Notka... Świetna. Pamiętniczek mnie rozwalił i to mega xD Momenty Hydrona i Aki są wręcz przesłodkie. Powiedziałabym coś, ale chyba byście mnie zabili więc siedze cicho :D Pisz szybciej Ichiro :P
OdpowiedzUsuńsuperrr rozdział!!!!!! bylas juz u mnie na blogu???
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, biedny pamiętniczek... nasłuchał się takich strasznych rzeczy... też bym dostała traumy. I szkoda mi Hydrona, chwila wróć szkoda mi Hydrona! mój światopogląd runąłXx. No w każdym bądź razie czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńBardzo sugestywnie napisane uczucia. Mogę sobie to z łatwością wyobrazić. Zmiana stylu wypowiedzi w pamiętniku strasznie mnie zaskoczyła. I rozbawiła. Aż się zdziwiłam, że po tylu smutkach i zdenerwowaniach dam radę się jeszcze uśmiechnąć. Szczególnie zdolności dezorientacji były wspaniałe! I ta cała walka, szybkie wytłumaczenia, a na dodatek głos siostry w głowie! Uwielbiam cię!!!
OdpowiedzUsuńGłupi ma zawsze szczęście, tak? Więc Akemi jest geniuszem. Hydron? W takim momencie? Ale elegancko sobie z nim poradziła. Naprawdę podziwiam cię za te piękne wnioski.
Ostatni fragment jest moim ulubionym. Należą ci się za niego brawa.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział napiszesz szybko.