Zimno.
Ciemność.
Pustka...
***
Całkowita cisza.
Nie mogę poruszyć ustami.
Jestem wykończona, ale nie mogę zasnąć...
***
Szybkie kroki, zbliżające się w moją stronę. Nie drgnęłam.
- Wstawaj Ichiro - dobiegł mnie nieprzyjemny głos strażnika. Nadal się nie poruszyłam z zimnej betonowej posadzki.- Nie słyszałaś co powiedziałem?! Wstawaj!
- Nie ma sensu, żebym wstawała, nic już nie mam...- szepnęłam cicho, a mój głos był tak słaby, że sama go ledwo usłyszałam.
Otworzył celę. Złapał mnie za ramiona i szarpnął do góry. Gdybym chciała, mogłabym uciec...Właśnie, gdybym chciała...
- Ruszaj się! - wrzasnął i rzucił mnie na ziemię kawałek przed celą. Boleśnie upadłam na kolana, obcierając je i dłonie na których wylądowałam. Skrzywiłam się i mocno zacisnęłam powieki. Nie chciałam już iść na przód, nie chciałam wiedzieć co mnie czeka.
Złapał mnie za kołnierz koszulki i poderwał na nogi. Jakoś udało mi się zmusić kończyny do powolnego spaceru, co oczywiście nie zadowalało strażnika, bo cały czas mnie popychał abym przyśpieszyła.
Zastanawiało mnie, co król jeszcze ode mnie chciał? Dlaczego mnie nie zabił? Przecież nie byłam mu już do niczego potrzebna...
Droga do sali Zeneholda nie była długa, ale teraz zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Nogi miałam jak z waty, czułam, że w każdej chwili mogą się pode mną ugiąć i upadnę.
Jakimś cudem udało mi się jednak znaleźć w wyznaczonym miejscu.
Król siedział na pięknie ozdobionym tronie, uśmiechając się triumfalnie.
- Na kolana przed królem! - strażnik warknął i popchnął mnie na ziemię. Jęknęłam cicho i nieśmiało podniosłam wzrok do góry. Miał to co chciał, klęczałam przed nim jak inni jego dawni poddani.
- Zabawne jak to życie się toczy, czyż nie, Akemi? - zachichotał, czerpiąc satysfakcję z tego widoku. Nie odpowiedziałam, nie podniosłam się. Już...już nie miałam siły. - Kto by pomyślał, że właśnie ty będziesz klęczeć przede mną jak inni vexosi? Chociaż...widać było po tobie, że do nas pasujesz. Masz idealne cechy charakteru!
Podłoga wydała mi się teraz nadzwyczajnie interesująca. Mogłabym wytknąć osobie która ją sprzątała wiele małych plamek...
- Tak więc...- kontynuował król, widząc, że zaczynam się już powoli krzywić na jego słowa.- Już najwyższy czas, abyś tak jak i reszta vexosów zawalczyła na mój rozkaz.
- Nie mogę walczyć...- rzuciłam słabo, niepewnie podnosząc wzrok na króla. Zmarszczył brwi.
- No to lepiej, żebyś zaczęła móc! - warknął.
- Nie mam czym walczyć! - lekko podniosłam głos a on drgnął nerwowo, aby dać mi do zrozumienia, żebym tak więcej nie robiła.
- Aaa, no tak...- mruknął, po czym sięgnął do kieszeni i zaczął obracać srebrną kulką w palcach. Tak bardzo znajomą srebrną kulką...
- Wyrocznio...- szepnęłam, czując że znowu zaczynam drżeć. Starałam się to opanować, ale okazało się, że nie mam na swoje ciało już prawie żadnego wpływu. Zawsze mogłam ukryć wszelkie emocje i zmuszałam ciało, aby nie dawało ich po sobie poznać, teraz jednak nie mogłam tego zrobić. Być może dlatego, że gdzieś w głębi duszy było mi już wszystko jedno...?
- Chcesz ją odzyskać? Masz wygrać walkę z jednym z wojowników - postawił warunek a ja zbladłam. Jednym z wojowników? Co jeżeli sam wybierze mi przeciwnika? Co jeżeli...jeżeli to będzie Shun...?
- Niby jakim bakuganem mam zagrać...? - wymruczałam po chwili, odpychając od siebie myśli o czarnowłosym. Samo jego wspomnienie, powoli zacierające się w mojej głowie, wywoływało u mnie okropny ból.
Zenehold wstał.
- Masz przywołać swojego bakugana Pyrusa - zażądał. Moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.- A twoim przeciwnikiem będzie Dan Kuso.
***
Dan...miałam stanąć do walki z Danem...
Z jedyną osobą, która przez ten cały czas we mnie wierzyła i pomimo słów innych, nadal był moim przyjacielem...a przynajmniej wtedy, gdy widziałam go ostatnim razem...
Boże, kiedy to było...?
Wspomnienia moich dawnych przyjaciół znacznie osłabły.
Nie pamiętałam już zapachu domu Dana, w którym przez tyle czasu mieszkałam, zapomniałam uczucie dotyku Shuna, tak samo jak już ledwo kojarzyłam głos Ace'a. Nie pamiętałam śmiechu dziewczyn, Runo i Julie.
Czułam się z tym źle, że zaczęłam to wszystko zapominać...
Jednak teraz pamiętałam tylko te wszystkie złe rzeczy...wszystkie uczucia i emocje, które raniły...Ayako...
Nie słyszałam jej, ale czułam, że nadal ma na mnie wpływ. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby celowo mi pokazywała te bolesne wspomnienia. Chciała mnie dobić.
Westchnęłam i przeczesałam ręką włosy.
- Akemi, ty idiotko...- mruknęłam, przymykając oczy. Skupiłam się i zmusiłam ciało do wykrzesania z siebie odrobiny energii. Czułam się coraz słabiej, aż poczułam coś na dłoni.
Szybko otworzyłam oczy. Udało się, czerwona kulka tam leżała, zamknięta. Otaczała ją lekka czerwona poświata, która rozświetlała całkowite ciemności, które panowały w moim pustym pokoju. Zacisnęłam na niej lekko palce. Odzwyczaiłam się od niej. Odesłałam ją do Starożytnych, a potem walczyłam już tylko Wyrocznią.
- Witaj z powrotem...- szepnęłam i rozłożyłam palce.- Pyrus Empress Titania.
***
Ciężko opisać jak się czuję.
Stawiam kroki, jeden za drugim, wzdłuż ciemnego korytarza, prosto to wielkiej metalowej bramy.
Każdy mój krok niósł głośne echo, które odrobinę zagłuszało mój przyśpieszony oddech.
Miałam wrażenie, że postacie z obrazów na ścianach mi się przyglądają, jedne rozbawione a inne zasmucone.
Nie miałam pojęcia, co za tą bramą zastanę. Nie miałam pojęcia, co będzie dalej i co zrobię.
Mocno trzymałam bakugana w dłoni i liczyłam na to, że podpowie mi co zrobić. Jednak, pomimo tego że do niej mówiłam i opowiedziałam jej przez noc (czy też dzień, tutaj się nie odróżnia zbytnio) wszystko co się działo, nie odezwała się do mnie ani słowem. Najpierw mnie to trochę martwiło, chwilowo było mi to obojętne.
Serce zaczęło bić jak oszalałe, gdy sięgałam wolną dłonią po klamkę, jakby chciało uciec aby nie widzieć, co ciało może dalej zrobić. Przed oczami mignęły mi wszystkie niewykorzystane szanse, pojawił się każdy moment, gdy zrobiłam lub powiedziałam coś źle, gdy zaprzepaściłam swoje szanse. Łzy zebrały mi się w oczach...
Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze były te najpiękniejsze wspomnienia które zobaczyłam chwilę później. Pierwsze spotkanie z Ruchem Oporu, wszystkie nasze przygody, mój pobyt na ziemi. Runo, Julie, Alice...Shun, Ace, Dan, Baron...Mira, Gus, nawet za Spectrą tęskniłam na swój sposób. Oddałabym wszystko, żeby teraz z nimi być...
Ale nie miałam już nic, bolesna prawda huczała mi w głowie. Czułam się, jakbym była na koncercie i stała tuż koło głośników.
Zawahałam się jeszcze na sekundę.
Co w sumie zrobię? Naprawdę mam walczyć z Danem? I w imię czego? No, nie oszukujmy się, szansa że Zenehold odda mi Wyrocznię była taka sama jak to, że nagle mi wręczy do ręki pomidora i powie ''Jesteś wolna!''.
Byłam wojowniczką i jedyne do czego byłam stworzona, to walka. Miałam sobie za złe, że skusiłam się i sięgnęłam po uczucia. Na cholerę mi były?! Zrobiły mi tylko krzywdę! I sama się przez to wszystko pogubiłam!
Dosyć! Pokażę im, ten ostatni raz, jak walczą prawdziwi wojownicy!
Sięgnęłam aby nacisnąć klamkę.
Nagle jednak brama dosłownie eksplodowała, a ja natychmiast odskoczyłam do tyłu i zgrabnie uniknęłam odłamków drewna. Podniosłam wzrok i zamarłam.
- Ej, Ichiro! Nie ociągaj się tak, walka się tutaj toczy! - Spectra zaśmiał się, ale wcale nie złowieszczo. Tak normalnie..- Ominie cię cała zabawa, pozwolisz na to?!
- Spectra?! - zawołałam zaskoczona i nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć. Następnie spojrzałam na Heliosa, który służył mu jako transport. Wow, chyba ewoluował! - Nie wierzę, że to mówię, ale chyba nawet się cieszę, że cię widzę!
- Mogę powiedzieć to samo! Wskakuj! - wyciągnął do mnie rękę. Przez moment się zawahałam, ale dotarło do mnie, że nie mam zbytnio żadnych opcji. A przede wszystkim, nie mam już nic do stracenia. I właśnie ten fakt czynił mnie niebezpieczną.
Bo gdy się komuś odbierze co ma, ta osoba nie ma już nic do stracenia i może zrobić wszystko.
Złapałam jego rękę.
***
- Uważaj!
'Uważaj''
Jedno tak proste i krótkie słowo, mające na celu ochronienie czyjegoś ciała przed mniejszym lub większym niebezpieczeństwem i równocześnie uszkodzeniem.
Whoa, mogłabym się wziąć za pisanie definicji w słowniku, nawet mi się udało!
No, ale może wróćmy do sytuacji, która zresztą nie jest najlepsza...
Nie zdążyłam odskoczyć. Strzał strącił mnie z ogona bakugana i zaczęłam spadać w dół.
- Gus, łap ją! - Spectra wrzasnął, po czym załadował kartę supermocy.- Dalej Helios!
Dziwne uczucie tak sobie spadać. Ciekawa byłam, czy mogłabym tak spadać na przykład...wiecznie. Cała wieczność spadania, a co za tym idzie analiza swojego całego życia, wspominanie każdego błędu. To by zabiło szybciej niż jakikolwiek cios czy śmierć naturalna.
W każdym bądź razie, nie musiałam się tym teraz martwić. Wpadłam prosto w ramiona niebieskowłosego.
- Nic ci się nie stało? - zapytał z troską, uważnie mi się przyglądając.- Wyglądasz jak trup.
- Dzięki za komplement... - mruknęłam, stawiając nogi na jego bakuganie.
- Chyba mam dużo do nadrobienia z twojego życia, co? - uśmiechnął się do mnie, jednak jakoś nie byłam w stanie odwzajemnić tego gestu.
- Nie będziesz miał na to zbytnio czasu, Gus - rzuciłam cicho, szukając wzrokiem Spectry.
- Dlaczego?
Poddałam się z szukaniem blondyna i spojrzałam na niego. Nie wiedziałam, jak mu to wytłumaczyć. Nie wiedziałam, jak ani co powiedzieć.
- To...to będzie moja ostatnia walka - odparłam po chwili, po czym odwróciłam się i spojrzałam gdzieś w przestrzeń, w mały punkt, który świecił. Świecił i przypominał mi odrobinę słońce. Zacisnęłam mocno pięści. - Przysięgam...
- Nie gadaj głupot! - chłopak skarcił mnie lekceważącym tonem. Skrzywiłam się lekko. Gdyby tylko mógł zobaczyć i przejść to samo, co przeszłam ja, może inaczej by na to spojrzał.
- Po co walczysz? - zapytałam nagle. Zamrugał zaskoczony.- Po co w ogóle żyjesz? Masz coś, COKOLWIEK, co jest tego warte?
Przez chwilę milczał, najwyraźniej zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Ichiro, ja nie wiem, co ci się nagle zebrało na złote myśli na temat życia, ale uwierz mi, to nie jest zbyt odpowiedni moment! - ponownie spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nigdy nie ma odpowiedniego momentu! - wycedziłam przez zęby, czując jak krew gotuje się we mnie ze złości.
- Akemi, uspokój się!
- NIE USPOKOJĘ SIĘ! - wrzasnęłam na całe gardło, nie zdając sobie nawet sprawy, że będę do tego zdolna.- Ciągle tylko słyszę, że to nieodpowiedni moment! Ciągle muszę milczeć i zatrzymywać wszystko dla siebie! I z jakiej racji?! Co mi to dało, Gus?! Może ja nie wybrałam sobie tej drogi? Może ja też bym chciała...żyć...normalnie...?
- To jest twoje życie! - złapał mnie za ramiona i mną potrząsnął.- To wszystko jest twoim życiem i jest twoją normą, nawet gdybyś najbardziej tego pragnęła na świecie, nie zmienisz swojego przeznaczenia, słyszysz?! Nawet jeżeli się schowasz, to i tak cię to dopadnie, gdziekolwiek będziesz! Jesteś wojowniczką, nie wolno ci uciekać!
- Przepraszam, że psuję ci tą chwilę i piękny monolog, ale zaraz ci zwymiotuję na buty...- mruknęłam, patrząc na niego błagalnie. Przestał mną potrząsać i odsunął się na krok (pewnie na wszelki wypadek!). Westchnęłam i przymknęłam oczy.- Pewnie masz rację...
- Jasne, że mam! I...o...nadchodzi kawaleria!
- Nie żartuj sobie w takim momencie...
- Nie żartuję, mówię poważnie! Spójrz! - otworzyłam oczy i spojrzałam na miejsce, które chłopak wskazywał. Wcześniejszy świecący punkt na który patrzyłam znacznie się powiększył. Zmrużyłam nieco oczy i dostrzegłam...wojowników.
- Zabij mnie, proszę - jęknęłam, patrząc na niebieskowłosego. Ten jednak się zaśmiał.
- W samą porę! Patrzcie, znalazłem zgubę! - krzyknął do wojowników a ja od razu poczułam wszystkie ich spojrzenia właśnie na sobie. Nienawidzę go...
***
Aż serce mi szybciej zabiło, gdy wpadłam w ramiona szarookiego.
- Akemi! Rany, dziewczyno! - krzyknął, mocno mnie przyciskając do siebie. Nie czułam nic innego, jak czystą radość, że tu był. Że po prostu był przy mnie.- Słuchaj, musimy poważnie porozmawiać!
- Nie ma czasu na rozmowę! - Gus krzyknął poirytowany.
- Stul pysk i idź zagrać w jakiejś reklamie szamponu! - Ace się odgryzł, po czym wziął moją twarz w dłonie i uniósł do góry, żebym na niego spojrzała. Łzy mi się zbierały w oczach i nie miałam zamiaru ich powstrzymywać. Już nie.- Przepraszam! Naprawdę! To wszystko...to wszystko tak źle się potoczyło! Nie uwierzyłem ci, proszę, wybacz mi! Już wszystko wiem!
Nie obchodziło mnie, skąd ''wszystko'' wiedział. Nie dbałam o jego przeprosiny. Byłam szczęśliwa, że miałam szansę go ponownie zobaczyć.
- Wybaczam ci, Ace - wymusiłam uśmiech na twarzy.- Nie jestem bez winny i też chciałabym, żebyś mi wybaczył, że wcześniej ci wszystkiego nie powiedziałam, to by wiele rozwiązało...
- Bałaś się, rozumiem to - odparł, uśmiechając się przepraszająco.- Ale nie martw się, wszystko ci wynagrodzę jak tylko się stąd wydostaniemy!
- To może skończ już tą swoją paplaninę, ocalmy świat i zbierajmy się do domu? - niebieskowłosy zaproponował.
- Idioto, psujesz piękną chwilę pojednania! - Ace zaśmiał się a ja sama mimowolnie się uśmiechnęłam. W oddali dostrzegłam, jak Dan i Shun skręcają gdzieś za pałac. Do nas dołączył Marucho. Pomachałam do niego, po czym zwróciłam się do Ace'a.
- Teraz czas na moją misję - powiedziałam, wracając z powrotem do nowo poznanej powagi.
- Co? Jaką znowu misję? Ciebie trzeba wysłać do domu, tam będziesz bezpieczna! - szarooki natychmiast zaprotestował.
- Ace, to jest coś, co muszę zrobić - szepnęłam, po czym ponownie przytuliłam z całych sił chłopaka. Łzy zaczęły już spływać po moich policzkach, jedna za drugą.- Przepraszam cię za wszystko! Byłeś moim najlepszym przyjacielem!
- Czemu ty tak mówisz? Co ty...co ty chcesz zrobić?! - zaniepokoił się i dla pewności mocno mnie objął w pasie. Uśmiechnęłam się pomimo łez i spojrzałam na niego.
- Nic takiego - starałam się, aby mój głos brzmiał zdecydowanie.- Wiesz, mała demolka i kabum w stylu Ichiro!
- To idę z tobą! - zawołał ochoczo.
- Nie! - krzyknęłam, zdecydowanie za szybko. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Dopiero cię odzyskałem, nie chcę znowu stracić - jego głos się nieco ściszył. Skrzywiłam się lekko na wewnętrzny ból. Ja też nie chciałam go teraz zostawiać. Z całych sił nie chciałam. Jednak...Gus miał rację. Nie mogłam stać z tyłu z założonymi rękoma.
- Nie stracisz - szepnęłam, uśmiechając się nieco szerzej.- Nigdy. Zawsze będę twoją przyjaciółką.
Szybko wyrwałam się z jego uścisku i nim któryś z chłopaków zdążył zareagować, wykonałam salto do tyłu. Spadałam przez chwilę w dół a potem sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam bakugana.
- Pyrus Empress Titania, start! - krzyknęłam i rzuciłam kulkę kawałek pod siebie. Nic się nie działo.- No dawaj, proszę!
Czerwone światło rozbłysło, a ja wylądowałam na ramieniu pięknej cesarzowej. Wzbiła się do góry na skrzydłach które, jak na Pyrusa przystało, przypominały skrzydła smoka.
- Miło, że zdecydowałaś się jednak włączyć do bitwy - mruknęłam, a ona się lekko uśmiechnęła.- Szybko, musimy dołączyć do Spectry i Dana! No i Shuna...
Nie podobało mi się to, jednak musiałam się z nimi zobaczyć.
Obejrzałam się przez ramię na Ace'a, Marucho i Gusa, którzy usiłowali za mną polecieć, jednak pociski w nich wycelowane skutecznie im to unicestwiały.
Ace spojrzał w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały.
Uśmiechnęłam się słabo i mu pomachałam, czując, że to ostatni raz gdy go widzę.
Popatrzył na mnie bezradnie i również mi pomachał. On też to czuł.
***
- Supermoc Aktywacja - szybko załadowałam kartę.- Służba Cesarza!
Tarcza zasłoniła Ingram i Heliosa, tuż zanim atak Farbrosa na nich spadł.
Trójka wojowników oraz król spojrzeli na mnie. Titania zatrzymała się, z włócznią gotową do ataku.
- Ichiro, chyba się trochę zapominasz! - król syknął. Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem, a następnie przeniosłam wzrok na Dana. Uśmiechał się do mnie, szczerząc ile tylko mógł. Aż się cieplej człowiekowi robiło na duszy. Dalej skierowałam wzrok na Spectrę, który wbijał we mnie zaciekawione spojrzenie.
Spectra był bardzo sprytnym wojownikiem. Widziałam po nim, że był okropnie ciekawy, co zrobię.
I może głupio się przyznać, ale nie do końca miałam plan...Dobra, w sumie to go w ogóle nie miałam. I właśnie dlatego wszystko szło po mojej myśli.
W końcu od czego jest się mistrzynią improwizacji?
No i została już ostatnia osoba tam.
Shun.
Czarnowłosy patrzył na mnie wzrokiem, który nie mówił mi absolutnie nic. Był zimny i nie mogłam wyczytać, co czuje gdy na mnie patrzy.
Nadal uważał, że zabiłam Alice? Nadal był na mnie zły? I czy...czy nadal mnie kochał?
Na żadne z tych pytań jednak nie znałam odpowiedzi. Czarne włosy szarpał wiatr, miodowe oczy były na mnie skupione.
Dalej gapiłabym się w niego jak w obrazek, gdyby nie głos króla.
- Ichiro, pamiętaj! - skierowałam na niego nieprzytomne spojrzenie, podobnie jak i inni. Mężczyzna trzymał wysoko uniesioną rękę, a w niej srebrną kulkę. Wyrocznię.- Pamiętaj, jaki wydałem ci rozkaz!
- Wydawać rozkazy może nawet woźny w szkole - odparowałam, po czym szybko się zganiłam.- Ale tak, pamiętam...Titanio, ląduj obok Farbrosa.
- Akemi, nie rób tego! - głos Dana przedarł się do moich uszu przez huk pocisku lecącego w stronę Drago.
Titania szybko znalazła się po prawej stronie mechanicznego bakugana a ja zeskoczyłam z jej ramienia, lądując obok króla.
Czułam na sobie spojrzenia innych, ale nie przejmowałam się tym teraz. Uklękłam.
- Panie, jestem na twoje rozkazy - rzuciłam chłodno, podziwiając samą siebie, że się nie skrzywiłam gdy wymawiałam te słowa. Moja duma dawała o sobie znać i nie podobało jej się, że musiała tak ucierpieć. Jednak co poradzić?
- Wspaniale - Zenehold uśmiechnął się zadowolony.-Wstawaj i zniszcz Kuso!
- Tak jest - podniosłam się i spojrzałam na wymienionego wcześniej szatyna.
- Aki, nie będę z tobą walczył! - krzyknął w moją stronę.
- Ale ja z tobą tak! Supermoc aktywacja! - bez chwili wahania załadowałam kartę.- Strzał Sprawiedliwości!
Z włóczni Tytani poleciał potężny pocisk, który w drodze zmienił się na kilka mniejszych. Drago zdążył jednak jakoś wykonać unik przed większością, a przed ostatnim zasłonił go Helios. Spectra próbował aktywować tarczę, jednak pocisk bez problemu ją zniszczył i trafił jego bakugana.
- Helios, uważaj! - Drago krzyknął.- Titania to prastary bakugan, jej ciosy zniszczą każdą tarczę! Jak to się stało, że ocalała...?
- Nie twoja sprawa! Supermoc aktywacja! - krzyknęłam, ładując kolejną kartę.
- Akemi, przestań! To szaleństwo! - Spectra wrzasnął.
- Być może i tak! Ognisty Śpiew!
Spojrzałam na Shuna. Spodziewałam się kolejnego spojrzenia pełnego niechęci i dezaprobaty, wręcz pogardy. Jednak nadal patrzył na mnie tym samym pustym spojrzeniem. Sama nie wiedziałam już, czy nawet nie było to gorsze.
Nie mieszał się do bitwy, po prostu stał i patrzył. Czekał na rozwój wydarzeń?
- Kuso, broń się do cholery! Nie damy im rady jak nie będziesz nic robił! - Spectra był już wkurzony. Czego się spodziewał? Że tak po prostu stanę po ich stronie?
- Nie chcę z nią walczyć! - szatyn krzyknął i spojrzał na mnie błagalnie, najwyraźniej nie mogąc pojąć tego, co robiłam.
- To niech ci się zachce! Pamiętaj po co tu jesteśmy! Helios, pokażmy im prawdziwą moc! - blondyn zaśmiał się złowieszczo, ładując jakąś kartę.
- Supermoc aktywacja, Lustro Cesarzowej - również załadowałam kartę i spojrzałam wymownie na Titanię. Pokiwała głową.
Helios wystrzelił pocisk w stronę Titani.
- Lustro Cesarzowej działa jak lustro, może odbić atak...- zaczęłam, a Spectra spojrzał na mnie odrobinę zdziwiony.- Albo też..go spotęgować i przekierować!
Lustro wchłonęło atak Heliosa, dodało do niego siły a wtedy wystrzeliło prosto...w Farbrosa.
Nim król zdążył zareagować, rzuciłam się na niego, usiłując mu wyrwać Wyrocznię z ręki. Nie do końca mi się to udało, chociaż pół sukcesu było, kulka wypadła z jego rąk i wylądowała gdzieś kawałek dalej. Odepchnęłam mężczyznę i chciałam pobiec po nią, jednak król szarpnął mnie boleśnie za włosy do tyłu. Przewróciłam się, jednak nie czekałam zbyt długo. Natychmiast zlokalizowałam wzrokiem srebrną kulkę, toczącą się do krawędzi platformy na której staliśmy.
- Nie! Wyrocznio! - krzyknęłam, zrywając się na nogi.
- Farbros, wykończ Titanię! - król rozkazał i nim się obejrzałam, seria pocisków zaatakowała bakugana Pyrusa.
Przeklęłam pod nosem. Nie tak miało być!
Dopiero po sekundzie zdałam sobie sprawę jak szybko oddychałam i z jaką prędkością krew pulsowała w moich żyłach. Taka dawka adrenaliny robiła swoje!
Miałam kilka sekund, żeby dobiec do Wyroczni, albo załadować kartę ochronną dla Titani.
Zacisnęłam zęby i zdecydowałam, że wykonam obie czynności na raz. Rzuciłam się biegiem w stronę srebrnej kulki gdy zdałam sobie sprawy, że jedyna karta tarczy która mi została...zniknęła.
Po prostu. Nie było jej. Musiała mi prawdopodobnie gdzieś wypaść. Serce waliło mi jak oszalałe. Z tego wszystkiego ledwo zauważyłam, że król użył zestawu bojowego i zniknął w środku Farbrosa.
Zaczęłam panikować. Dlaczego nie miałam tej durnej karty?! Dlaczego jej nie było gdy tak bardzo była mi potrzebna?!
- Supermoc aktywacja! Królewski Płomień! - krzyknęłam, ładując inną kartę. Może nie do obrony, lecz ataku, ale jaki miałam inny wybór? Tymczasem rzuciłam się na ziemię, aby złapać Wyrocznię. Kulka wyślizgnęła mi się z rąk i spadła z platformy.
Mój krzyk było chyba słychać na drugim końcu wymiaru. Wychyliłam się za nią. Widziałam, jak spada. Jak oddala się ode mnie, a ja nie mogłam nic zrobić. Byłam...bezradna. Po raz kolejny...
- Akemi! - już po sekundzie musiałam obrócić głowę. Spojrzałam na Titanię. Farbros w nią celował. Helios leżał kawałek dalej, ledwo dysząc. Drago próbował odwrócić uwagę króla, jednak niezbyt mu to wychodziło. Szukałam, ale Shuna nigdzie nie było. Zniknął.
Moja Titania...taka dzielna...leżała równie bezradnie jak ja, patrząc w oczy wroga.
- Skoro nie stoisz po mojej stronie, nie będziesz stała po niczyjej! - Zenehold zaśmiał się triumfalnie. Nie widziałam go, ale czułam, że patrzy na mnie.- Mogłem się domyślić, że buntownik zawsze zostanie buntownikiem! Teraz pożałujesz tej nielojalności!
Nie mogłam liczyć na niczyją pomoc. Musiałam działać!
- Dan! Dan! Strzel w ziemię pod nim! - krzyknęłam do szatyna.
- Zwariowałaś?! - wydyszał zmęczony, patrząc na mnie niepewnie i jakby z lekkim...strachem?
- Rób co mówię! Szybciej! - nie udało mi się ukryć rozpaczy w głosie. Nadal patrzył na mnie nieprzekonany.- Proszę, zaufaj mi!
Ostatnie słowa podziałały na niego jak zimny prysznic. Pokiwał głową. Cała drżałam od nadmiaru emocji. Podjęłam decyzję bez zastanowienia.
- Drago, supermoc aktywacja! - krzyknął, ładując supermoc. Prawdopodobnie jedną z ostatnich.
Podbiegłam do Titani, a strzał Drago trafił dokładnie w platformę między Farbrosem i moim bakuganem. Runęliśmy w dół.
- Supermoc...aktywacja...- rzuciłam słabo, usiłując się złapać Titani. Nic mi z tego nie wyszło, niestety. Załadowałam ostatnią kartę.- Poświęcenie Cesarzowej!
- Żegnaj Akemi - bakugan powiedział i ku mojemu zaskoczeniu, jej głos wcale nie był smutny.
- Żegnaj...i...przepraszam...
- Za co? Właśnie tak miało być! - zaśmiała się. Jej kontury zniknęły, zmieniła się w kulę energii.
- Farbros, wykończmy je...- dobiegł mnie głos króla. Armaty skierowały się w moją stronę. Titania pognała w ich stronę jednak wiedziałam, że nie zatrzyma strzału. Wiedziałam co teraz będzie.
Strzał.
Blask przybierający na sile.
Spadałam, ale światło się wcale nie oddalało. Wręcz przeciwnie, błysk światła zmierzał w moją stronę, stając się coraz mocniejszy.
Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Titania może nie zablokowała tego ciosu, ale powinna poważnie uszkodzić system Farbrosa, aby już nie był zdolny do walki. Nie musiałam się już martwić. Zeneholda zabierałam ze sobą na drugą stronę.
- Przed przeznaczeniem nie uciekniesz - szepnęłam, gdy zrobiło mi się już biało pod powiekami. Żałowałam tylko, że nie mogłam porozmawiać z Shunem...ten ostatni raz, jak z Ace'm...
Chociaż mogłam na niego spojrzeć. Przynajmniej przez chwilę. Nie był to może obraz, który chciałabym widzieć. Chciałabym móc zobaczyć go z lekkim uśmiechem i pogodą ducha w tych pięknych miodowych oczach, w których zwykłam zawsze tonąć gdy w nie spojrzałam. Jednak nie mogłam tego mieć.
Ale miałam umrzeć z obrazem jego twarzy w myślach. Do tego doszła myśl, że jest bezpieczny, że wszyscy już są bezpieczni i teraz nie muszą się już niczego bać. Może nie do końca wygrałam, ale także nie przegrałam. I choć ta ostatnia iskra życia, właśnie gasnąca powoli w moim sercu, nadal chciała żyć...to umierałam szczęśliwa. I nie było nic lepszego od tego uczucia, że zostawiam za sobą wszystko co było, co jest a to co będzie, nie powinno już zagrażać ludziom, których kocham.
Więc...czy mogłabym jeszcze czegokolwiek żałować?
***
Poczułam mocny ucisk na lewej dłoni. Otworzyłam zaskoczona oczy, jednak blask pocisku który był zaledwie kilka metrów ode mnie był tak oślepiający, że nie widziałam już nic.
***
Wiatr delikatnie bawił się moimi włosami. Czułam zimne i świeże powietrze na twarzy. Pod powiekami było jasno, pewnie świeciło słońce. Delikatnie poruszyłam ręką, lewą. Nagle poczułam na niej ucisk. Skrzywiłam się lekko, gdy ''słońce'' zostało czymś przysłonione. Chciałam machnąć drugą ręką, aby ten obiekt nie zasłaniał mi światła, jednak nie miałam na tyle siły w rękach i gdy tylko uniosłam dłoń o trzy centymetry w górę, to natychmiast opadła ona z powrotem.
Chwila, ja leżałam?
Delikatnie przesunęłam dłonią po materiale. Łóżko.
Ucisk na lewej dłoni zniknął.
Powoli poruszyłam nogami. Przeszyło mnie zmęczenie i ponownie się skrzywiłam.
Zdecydowałam się otworzyć oczy. Co się w końcu stało? Musiałam się dowiedzieć.
Gdy uchyliłam powieki, skrzywiłam się lekko na światło słoneczne. Po chwili jednak źrenice się przyzwyczaiły. Leżałam rzeczywiście na łóżku.
Delikatnie przekrzywiłam głowę na boki. Nikogo tu nie było, a pokój przypominał mi salę szpitalną z tym całym sprzętem medycznym.
Okno było otwarte i pewnie to było źródłem wiatru. Spróbowałam się podnieść, jednak, ponownie, nic z tego nie wyszło, czułam się zbyt słabo.
Drzwi otworzyły się nagle z hukiem. Nim podniosłam nawet głowę do góry, nade mną zobaczyłam uśmiechnięte twarze Dana i Ace'a.
- Żyjesz! Ty naprawdę żyjesz! - szatyn rzucił się mnie przytulać. Niezgrabnie to wyszło przez fakt, że nadal leżałam na płasko, no ale cóż.
- Masz pojęcie jak się martwiliśmy? Już sądziliśmy, że jest po tobie! - szarooki patrzył na mnie z pretensjami.
- Tak, tak, my wszyscy się cieszymy, że Aki żyje - Dan przekręcił oczami a mi udało się uśmiechnąć.
- C-co się w ogóle stało? Przecież...- nic z tego nie rozumiałam.
- Kazami cię uratował! - Ace rzucił, niezbyt zadowolony, prawdopodobnie dlatego, że to jego ''rywal''.
- Shun...? - serce mi przyśpieszyło. Zamrugałam energicznie.- Naprawdę?
- No! Wskoczył za tobą tuż przed ten pocisk! A Zenehold nie żyje! - szatyn wykrzyknął.
- Ciszej idioto, jak chcesz śpiewać o nim piosenki, to od tego jest cyrk! - gracz Darkusa uśmiechnął się złośliwie.
- Phi! - Dan prychnął.
Nie przykułam już takiej uwagi do ich kłótni. Shun...Shun mnie uratował...ale przecież...
Drzwi trzasnęły.
-O, o wilku mowa!
Był tu. Uratował mnie. Nic mu nie było?
- Zostawicie nas na chwilę samych? - aż lekko zadrżałam na tak dobrze mi znany głos czarnowłosego.
- Ledwo wlazł a już się rządzić będzie...- Ace mruknął, po czym ruszył powoli do drzwi, kłócąc się po drodze z Danem. Poczekałam aż zniknęli za drzwiami.
- Shun, proszę, posłuchaj mnie...! - zaczęłam, usiłując się podnieść. Niestety, po raz kolejny łokcie się pode mną ugięły i opadłam z powrotem.
- Nie podnoś się, musisz odpoczywać - oparł spokojnie, wbijając we mnie to samo spojrzenie, którym darzył mnie ostatnim razem.
- Proszę, Shun, to nie ja...- przygryzłam lekko wargę.- To nie ja zabiłam Alice! Wiem, że mi nie ufasz, ale przysięgam, że to tylko tak wyglądało! Chciałam jej pomóc, wyciągnąć z niej ten kawałek metalu i zawołać pomoc, ale ona mi nie pozwoliła! Shun, proszę, pozwól mi to wszystko wytłumaczyć, ja...ja...
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że przez większość tego monologu płakałam. Zamrugałam zdziwiona, jednak postanowiłam to zignorować i przeniosłam wzrok na Shuna.
Ninja patrzył na mnie nadal tak samo, bez najmniejszego wzruszenia.
- Wiem. - powiedział nagle. Tylko tyle.
- Wiesz...? - zdziwiłam się.- Shun, dziękuję, że mnie uratowałeś...ja...nie musiałeś tego robić...choć cię tak kocham, to cię tak bardzo skrzywdziłam i...przepraszam...a ty...i...
Podszedł trochę bliżej. Nie wiedziałam, co powiedzieć, w głowie miałam istny chaos...
Wyciągnęłam rękę w jego stronę, żeby złapać jego dłoń. Uważnie obserwował wysiłki mojej ręki. Nie mogłam go dosięgnąć i nie mogłam też się zbyt poruszyć. Skrzywiłam się lekko. Po kilkunastu sekundach moja dłoń drżała już z wysiłku. Nic nie zrobił.
W końcu moja ręka opadła zmęczona na łóżko a ja przymknęłam na sekundę oczy.
Wtedy coś na niej poczułam. Natychmiast otworzyłam oczy. Dłoń Shuna odsunęła się od mojej i dostrzegłam na niej...
- Wyrocznio...- szepnęłam, uśmiechając się. Gdybym miała siłę, to bym pewnie skakała z radości.
- Wtedy, gdy ci spadła...poleciałem po nią z Ingram...- Shun odezwał się po chwili. Whoa, wysilił się aż na tyle słów?!
Przyjrzałam mu się.
- Dlaczego?
Przełknął ślinę.
- Stwierdziłem, że pewnie będziesz chciała ją z powrotem gdy już...no i...ja...- wreszcie widziałam po nim jakieś emocje. Był niepewny, zakłopotany...- Bałem...em...znaczy, martwiłem się, że...jeżeli zginiesz to...ona...ona byłaby tym co by po tobie zostało...czymś, co mógłbym zatrzymać...
Serce waliło mi jakbym przebiegła właśnie maraton. On nadal coś do mnie czuł.
- Wybaczyłeś mi...? - zapytałam po dłuższej chwili. Nie odpowiedział.- Rozumiem...
Ruszył do drzwi. Miłość mojego życia właśnie odchodziła i nie mogłam nic zrobić, żeby go zatrzymać. Ale widać tak miało być, widac tak będzie najlepiej. Znajdzie kogoś lepszego ode mnie i z tamtą dziewczyną będzie szczęśliwy.
- Wiedziałaś, że byliśmy zaręczeni jeszcze przed narodzinami? - spytał, gdy już trzymał rękę na klamce. Zamrugałam zdziwiona.
- Byliśmy zarę...- dotarło do mnie, że miał rację. Te wspomnienia do mnie wróciły. Pytałam się mamy, jako mała dziewczynka, jaki ten chłopak jest. Odparła, że nie wie. Zapytałam wtedy, po czym więc go poznam a ona powiedziała, że po muzyce, którą wygrywała mi co wieczór. Wtedy uderzyło mnie inne wspomnienie, z początku naszej przygody, gdy Shun dokończył tą melodię na pianinie. Zblałam.
- Może nie do końca, ale trochę...ci wybaczyłem - rzucił przez ramię, rozpalając we mnie płomień nadziei. Wyszedł a ja się uśmiechnęłam. Nie rozumiałam za wiele z tego wszystkiego, ale...zostałam nagrodzona za to wszystko, lepiej niż mogłam przypuszczać. Teraz, gdy już dojdę do siebie, będę musiała się naprawdę starać, nie tylko w stosunku do Shuna, choć to oczywiście także. Zamknęłam oczy, czując nadchodzącą senność.
- Teraz będę robić już same dobre rzeczy, obiecuję...- szepnęłam, uśmiechając się słabo. W sekundzie uczucie zmęczenia zniknęło, gdy zgubiłam się w krainie snów.
**********************************
* - Zniszczone Serce
No płakać mi się chce ludki!
Koniec historii którą tyle pisałam, w którą tyle włożyłam, do której tak przywykłam...
Rany!
Sama się wzruszyłam ^ ^
Rozdział wyszedł mniej więcej tak jak chciałam, więc jestem zadowolona!
No i...cóż...nie wierzę, że nadszedł moment gdy to piszę, ale to koniec historii Akemi ^ ^
Jestem bardzo wdzięczna wszystkim czytelnikom, którzy dotrwali do końca i którzy mnie wspierali komentarzami przez cały ten czas!
Szczególne podziękowania w tym temacie dla Aori! Nie dość, że to genialna pisarka (mówię Wam ludki, kto jeszcze nie czyta powinien zajrzeć na jej bloga od-innej-strony który widnieje u mnie w polecanych!) to również od bardzo wczesnych rozdziałów komentuje moją pracę! Bardzo Ci dziękuję ^ ^
Mam nadzieję, jako że to ostatni rozdział, że jakiś komentarz napisze każdy kto czyta, chociażby krótki!
Teraz będziecie mnie mogli znaleźć na niebieskooka-w-deszczu.blogspot.com gdzie będę pisała inne historie!
No i tak podsumowując, mam nadzieję że rozdział was zadowolił (poza fankami Shemi które pewnie wolałyby, żeby para padła sobie w ramiona xD) i...odmeldowuję się, do przeczytania ludki ^ ^
PS: Większość tego rozdziału napisałam dzisiaj w nocy (cyferki w kolumnie po lewej trochę kłamały, bo gotowe było może ze 30 % ^ ^'') w przedziale czasowym od 23 do 4, więc mogą być tam jakieś małe błędy, wybaczcie mi to!
PS2: Zapomniałam dodać taką małą ciekawostkę dla niektórych, że na początku historii było zaplanowane, że Akemi będzie z Ace'm xD
Podłoga wydała mi się teraz nadzwyczajnie interesująca. Mogłabym wytknąć osobie która ją sprzątała wiele małych plamek...
- Tak więc...- kontynuował król, widząc, że zaczynam się już powoli krzywić na jego słowa.- Już najwyższy czas, abyś tak jak i reszta vexosów zawalczyła na mój rozkaz.
- Nie mogę walczyć...- rzuciłam słabo, niepewnie podnosząc wzrok na króla. Zmarszczył brwi.
- No to lepiej, żebyś zaczęła móc! - warknął.
- Nie mam czym walczyć! - lekko podniosłam głos a on drgnął nerwowo, aby dać mi do zrozumienia, żebym tak więcej nie robiła.
- Aaa, no tak...- mruknął, po czym sięgnął do kieszeni i zaczął obracać srebrną kulką w palcach. Tak bardzo znajomą srebrną kulką...
- Wyrocznio...- szepnęłam, czując że znowu zaczynam drżeć. Starałam się to opanować, ale okazało się, że nie mam na swoje ciało już prawie żadnego wpływu. Zawsze mogłam ukryć wszelkie emocje i zmuszałam ciało, aby nie dawało ich po sobie poznać, teraz jednak nie mogłam tego zrobić. Być może dlatego, że gdzieś w głębi duszy było mi już wszystko jedno...?
- Chcesz ją odzyskać? Masz wygrać walkę z jednym z wojowników - postawił warunek a ja zbladłam. Jednym z wojowników? Co jeżeli sam wybierze mi przeciwnika? Co jeżeli...jeżeli to będzie Shun...?
- Niby jakim bakuganem mam zagrać...? - wymruczałam po chwili, odpychając od siebie myśli o czarnowłosym. Samo jego wspomnienie, powoli zacierające się w mojej głowie, wywoływało u mnie okropny ból.
Zenehold wstał.
- Masz przywołać swojego bakugana Pyrusa - zażądał. Moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.- A twoim przeciwnikiem będzie Dan Kuso.
***
Dan...miałam stanąć do walki z Danem...
Z jedyną osobą, która przez ten cały czas we mnie wierzyła i pomimo słów innych, nadal był moim przyjacielem...a przynajmniej wtedy, gdy widziałam go ostatnim razem...
Boże, kiedy to było...?
Wspomnienia moich dawnych przyjaciół znacznie osłabły.
Nie pamiętałam już zapachu domu Dana, w którym przez tyle czasu mieszkałam, zapomniałam uczucie dotyku Shuna, tak samo jak już ledwo kojarzyłam głos Ace'a. Nie pamiętałam śmiechu dziewczyn, Runo i Julie.
Czułam się z tym źle, że zaczęłam to wszystko zapominać...
Jednak teraz pamiętałam tylko te wszystkie złe rzeczy...wszystkie uczucia i emocje, które raniły...Ayako...
Nie słyszałam jej, ale czułam, że nadal ma na mnie wpływ. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby celowo mi pokazywała te bolesne wspomnienia. Chciała mnie dobić.
Westchnęłam i przeczesałam ręką włosy.
- Akemi, ty idiotko...- mruknęłam, przymykając oczy. Skupiłam się i zmusiłam ciało do wykrzesania z siebie odrobiny energii. Czułam się coraz słabiej, aż poczułam coś na dłoni.
Szybko otworzyłam oczy. Udało się, czerwona kulka tam leżała, zamknięta. Otaczała ją lekka czerwona poświata, która rozświetlała całkowite ciemności, które panowały w moim pustym pokoju. Zacisnęłam na niej lekko palce. Odzwyczaiłam się od niej. Odesłałam ją do Starożytnych, a potem walczyłam już tylko Wyrocznią.
- Witaj z powrotem...- szepnęłam i rozłożyłam palce.- Pyrus Empress Titania.
***
Ciężko opisać jak się czuję.
Stawiam kroki, jeden za drugim, wzdłuż ciemnego korytarza, prosto to wielkiej metalowej bramy.
Każdy mój krok niósł głośne echo, które odrobinę zagłuszało mój przyśpieszony oddech.
Miałam wrażenie, że postacie z obrazów na ścianach mi się przyglądają, jedne rozbawione a inne zasmucone.
Nie miałam pojęcia, co za tą bramą zastanę. Nie miałam pojęcia, co będzie dalej i co zrobię.
Mocno trzymałam bakugana w dłoni i liczyłam na to, że podpowie mi co zrobić. Jednak, pomimo tego że do niej mówiłam i opowiedziałam jej przez noc (czy też dzień, tutaj się nie odróżnia zbytnio) wszystko co się działo, nie odezwała się do mnie ani słowem. Najpierw mnie to trochę martwiło, chwilowo było mi to obojętne.
Serce zaczęło bić jak oszalałe, gdy sięgałam wolną dłonią po klamkę, jakby chciało uciec aby nie widzieć, co ciało może dalej zrobić. Przed oczami mignęły mi wszystkie niewykorzystane szanse, pojawił się każdy moment, gdy zrobiłam lub powiedziałam coś źle, gdy zaprzepaściłam swoje szanse. Łzy zebrały mi się w oczach...
Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze były te najpiękniejsze wspomnienia które zobaczyłam chwilę później. Pierwsze spotkanie z Ruchem Oporu, wszystkie nasze przygody, mój pobyt na ziemi. Runo, Julie, Alice...Shun, Ace, Dan, Baron...Mira, Gus, nawet za Spectrą tęskniłam na swój sposób. Oddałabym wszystko, żeby teraz z nimi być...
Ale nie miałam już nic, bolesna prawda huczała mi w głowie. Czułam się, jakbym była na koncercie i stała tuż koło głośników.
Zawahałam się jeszcze na sekundę.
Co w sumie zrobię? Naprawdę mam walczyć z Danem? I w imię czego? No, nie oszukujmy się, szansa że Zenehold odda mi Wyrocznię była taka sama jak to, że nagle mi wręczy do ręki pomidora i powie ''Jesteś wolna!''.
Byłam wojowniczką i jedyne do czego byłam stworzona, to walka. Miałam sobie za złe, że skusiłam się i sięgnęłam po uczucia. Na cholerę mi były?! Zrobiły mi tylko krzywdę! I sama się przez to wszystko pogubiłam!
Dosyć! Pokażę im, ten ostatni raz, jak walczą prawdziwi wojownicy!
Sięgnęłam aby nacisnąć klamkę.
Nagle jednak brama dosłownie eksplodowała, a ja natychmiast odskoczyłam do tyłu i zgrabnie uniknęłam odłamków drewna. Podniosłam wzrok i zamarłam.
- Ej, Ichiro! Nie ociągaj się tak, walka się tutaj toczy! - Spectra zaśmiał się, ale wcale nie złowieszczo. Tak normalnie..- Ominie cię cała zabawa, pozwolisz na to?!
- Spectra?! - zawołałam zaskoczona i nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć. Następnie spojrzałam na Heliosa, który służył mu jako transport. Wow, chyba ewoluował! - Nie wierzę, że to mówię, ale chyba nawet się cieszę, że cię widzę!
- Mogę powiedzieć to samo! Wskakuj! - wyciągnął do mnie rękę. Przez moment się zawahałam, ale dotarło do mnie, że nie mam zbytnio żadnych opcji. A przede wszystkim, nie mam już nic do stracenia. I właśnie ten fakt czynił mnie niebezpieczną.
Bo gdy się komuś odbierze co ma, ta osoba nie ma już nic do stracenia i może zrobić wszystko.
Złapałam jego rękę.
***
- Uważaj!
'Uważaj''
Jedno tak proste i krótkie słowo, mające na celu ochronienie czyjegoś ciała przed mniejszym lub większym niebezpieczeństwem i równocześnie uszkodzeniem.
Whoa, mogłabym się wziąć za pisanie definicji w słowniku, nawet mi się udało!
No, ale może wróćmy do sytuacji, która zresztą nie jest najlepsza...
Nie zdążyłam odskoczyć. Strzał strącił mnie z ogona bakugana i zaczęłam spadać w dół.
- Gus, łap ją! - Spectra wrzasnął, po czym załadował kartę supermocy.- Dalej Helios!
Dziwne uczucie tak sobie spadać. Ciekawa byłam, czy mogłabym tak spadać na przykład...wiecznie. Cała wieczność spadania, a co za tym idzie analiza swojego całego życia, wspominanie każdego błędu. To by zabiło szybciej niż jakikolwiek cios czy śmierć naturalna.
W każdym bądź razie, nie musiałam się tym teraz martwić. Wpadłam prosto w ramiona niebieskowłosego.
- Nic ci się nie stało? - zapytał z troską, uważnie mi się przyglądając.- Wyglądasz jak trup.
- Dzięki za komplement... - mruknęłam, stawiając nogi na jego bakuganie.
- Chyba mam dużo do nadrobienia z twojego życia, co? - uśmiechnął się do mnie, jednak jakoś nie byłam w stanie odwzajemnić tego gestu.
- Nie będziesz miał na to zbytnio czasu, Gus - rzuciłam cicho, szukając wzrokiem Spectry.
- Dlaczego?
Poddałam się z szukaniem blondyna i spojrzałam na niego. Nie wiedziałam, jak mu to wytłumaczyć. Nie wiedziałam, jak ani co powiedzieć.
- To...to będzie moja ostatnia walka - odparłam po chwili, po czym odwróciłam się i spojrzałam gdzieś w przestrzeń, w mały punkt, który świecił. Świecił i przypominał mi odrobinę słońce. Zacisnęłam mocno pięści. - Przysięgam...
- Nie gadaj głupot! - chłopak skarcił mnie lekceważącym tonem. Skrzywiłam się lekko. Gdyby tylko mógł zobaczyć i przejść to samo, co przeszłam ja, może inaczej by na to spojrzał.
- Po co walczysz? - zapytałam nagle. Zamrugał zaskoczony.- Po co w ogóle żyjesz? Masz coś, COKOLWIEK, co jest tego warte?
Przez chwilę milczał, najwyraźniej zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Ichiro, ja nie wiem, co ci się nagle zebrało na złote myśli na temat życia, ale uwierz mi, to nie jest zbyt odpowiedni moment! - ponownie spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nigdy nie ma odpowiedniego momentu! - wycedziłam przez zęby, czując jak krew gotuje się we mnie ze złości.
- Akemi, uspokój się!
- NIE USPOKOJĘ SIĘ! - wrzasnęłam na całe gardło, nie zdając sobie nawet sprawy, że będę do tego zdolna.- Ciągle tylko słyszę, że to nieodpowiedni moment! Ciągle muszę milczeć i zatrzymywać wszystko dla siebie! I z jakiej racji?! Co mi to dało, Gus?! Może ja nie wybrałam sobie tej drogi? Może ja też bym chciała...żyć...normalnie...?
- To jest twoje życie! - złapał mnie za ramiona i mną potrząsnął.- To wszystko jest twoim życiem i jest twoją normą, nawet gdybyś najbardziej tego pragnęła na świecie, nie zmienisz swojego przeznaczenia, słyszysz?! Nawet jeżeli się schowasz, to i tak cię to dopadnie, gdziekolwiek będziesz! Jesteś wojowniczką, nie wolno ci uciekać!
- Przepraszam, że psuję ci tą chwilę i piękny monolog, ale zaraz ci zwymiotuję na buty...- mruknęłam, patrząc na niego błagalnie. Przestał mną potrząsać i odsunął się na krok (pewnie na wszelki wypadek!). Westchnęłam i przymknęłam oczy.- Pewnie masz rację...
- Jasne, że mam! I...o...nadchodzi kawaleria!
- Nie żartuj sobie w takim momencie...
- Nie żartuję, mówię poważnie! Spójrz! - otworzyłam oczy i spojrzałam na miejsce, które chłopak wskazywał. Wcześniejszy świecący punkt na który patrzyłam znacznie się powiększył. Zmrużyłam nieco oczy i dostrzegłam...wojowników.
- Zabij mnie, proszę - jęknęłam, patrząc na niebieskowłosego. Ten jednak się zaśmiał.
- W samą porę! Patrzcie, znalazłem zgubę! - krzyknął do wojowników a ja od razu poczułam wszystkie ich spojrzenia właśnie na sobie. Nienawidzę go...
***
Aż serce mi szybciej zabiło, gdy wpadłam w ramiona szarookiego.
- Akemi! Rany, dziewczyno! - krzyknął, mocno mnie przyciskając do siebie. Nie czułam nic innego, jak czystą radość, że tu był. Że po prostu był przy mnie.- Słuchaj, musimy poważnie porozmawiać!
- Nie ma czasu na rozmowę! - Gus krzyknął poirytowany.
- Stul pysk i idź zagrać w jakiejś reklamie szamponu! - Ace się odgryzł, po czym wziął moją twarz w dłonie i uniósł do góry, żebym na niego spojrzała. Łzy mi się zbierały w oczach i nie miałam zamiaru ich powstrzymywać. Już nie.- Przepraszam! Naprawdę! To wszystko...to wszystko tak źle się potoczyło! Nie uwierzyłem ci, proszę, wybacz mi! Już wszystko wiem!
Nie obchodziło mnie, skąd ''wszystko'' wiedział. Nie dbałam o jego przeprosiny. Byłam szczęśliwa, że miałam szansę go ponownie zobaczyć.
- Wybaczam ci, Ace - wymusiłam uśmiech na twarzy.- Nie jestem bez winny i też chciałabym, żebyś mi wybaczył, że wcześniej ci wszystkiego nie powiedziałam, to by wiele rozwiązało...
- Bałaś się, rozumiem to - odparł, uśmiechając się przepraszająco.- Ale nie martw się, wszystko ci wynagrodzę jak tylko się stąd wydostaniemy!
- To może skończ już tą swoją paplaninę, ocalmy świat i zbierajmy się do domu? - niebieskowłosy zaproponował.
- Idioto, psujesz piękną chwilę pojednania! - Ace zaśmiał się a ja sama mimowolnie się uśmiechnęłam. W oddali dostrzegłam, jak Dan i Shun skręcają gdzieś za pałac. Do nas dołączył Marucho. Pomachałam do niego, po czym zwróciłam się do Ace'a.
- Teraz czas na moją misję - powiedziałam, wracając z powrotem do nowo poznanej powagi.
- Co? Jaką znowu misję? Ciebie trzeba wysłać do domu, tam będziesz bezpieczna! - szarooki natychmiast zaprotestował.
- Ace, to jest coś, co muszę zrobić - szepnęłam, po czym ponownie przytuliłam z całych sił chłopaka. Łzy zaczęły już spływać po moich policzkach, jedna za drugą.- Przepraszam cię za wszystko! Byłeś moim najlepszym przyjacielem!
- Czemu ty tak mówisz? Co ty...co ty chcesz zrobić?! - zaniepokoił się i dla pewności mocno mnie objął w pasie. Uśmiechnęłam się pomimo łez i spojrzałam na niego.
- Nic takiego - starałam się, aby mój głos brzmiał zdecydowanie.- Wiesz, mała demolka i kabum w stylu Ichiro!
- To idę z tobą! - zawołał ochoczo.
- Nie! - krzyknęłam, zdecydowanie za szybko. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Dopiero cię odzyskałem, nie chcę znowu stracić - jego głos się nieco ściszył. Skrzywiłam się lekko na wewnętrzny ból. Ja też nie chciałam go teraz zostawiać. Z całych sił nie chciałam. Jednak...Gus miał rację. Nie mogłam stać z tyłu z założonymi rękoma.
- Nie stracisz - szepnęłam, uśmiechając się nieco szerzej.- Nigdy. Zawsze będę twoją przyjaciółką.
Szybko wyrwałam się z jego uścisku i nim któryś z chłopaków zdążył zareagować, wykonałam salto do tyłu. Spadałam przez chwilę w dół a potem sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam bakugana.
- Pyrus Empress Titania, start! - krzyknęłam i rzuciłam kulkę kawałek pod siebie. Nic się nie działo.- No dawaj, proszę!
Czerwone światło rozbłysło, a ja wylądowałam na ramieniu pięknej cesarzowej. Wzbiła się do góry na skrzydłach które, jak na Pyrusa przystało, przypominały skrzydła smoka.
- Miło, że zdecydowałaś się jednak włączyć do bitwy - mruknęłam, a ona się lekko uśmiechnęła.- Szybko, musimy dołączyć do Spectry i Dana! No i Shuna...
Nie podobało mi się to, jednak musiałam się z nimi zobaczyć.
Obejrzałam się przez ramię na Ace'a, Marucho i Gusa, którzy usiłowali za mną polecieć, jednak pociski w nich wycelowane skutecznie im to unicestwiały.
Ace spojrzał w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały.
Uśmiechnęłam się słabo i mu pomachałam, czując, że to ostatni raz gdy go widzę.
Popatrzył na mnie bezradnie i również mi pomachał. On też to czuł.
***
- Supermoc Aktywacja - szybko załadowałam kartę.- Służba Cesarza!
Tarcza zasłoniła Ingram i Heliosa, tuż zanim atak Farbrosa na nich spadł.
Trójka wojowników oraz król spojrzeli na mnie. Titania zatrzymała się, z włócznią gotową do ataku.
- Ichiro, chyba się trochę zapominasz! - król syknął. Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem, a następnie przeniosłam wzrok na Dana. Uśmiechał się do mnie, szczerząc ile tylko mógł. Aż się cieplej człowiekowi robiło na duszy. Dalej skierowałam wzrok na Spectrę, który wbijał we mnie zaciekawione spojrzenie.
Spectra był bardzo sprytnym wojownikiem. Widziałam po nim, że był okropnie ciekawy, co zrobię.
I może głupio się przyznać, ale nie do końca miałam plan...Dobra, w sumie to go w ogóle nie miałam. I właśnie dlatego wszystko szło po mojej myśli.
W końcu od czego jest się mistrzynią improwizacji?
No i została już ostatnia osoba tam.
Shun.
Czarnowłosy patrzył na mnie wzrokiem, który nie mówił mi absolutnie nic. Był zimny i nie mogłam wyczytać, co czuje gdy na mnie patrzy.
Nadal uważał, że zabiłam Alice? Nadal był na mnie zły? I czy...czy nadal mnie kochał?
Na żadne z tych pytań jednak nie znałam odpowiedzi. Czarne włosy szarpał wiatr, miodowe oczy były na mnie skupione.
Dalej gapiłabym się w niego jak w obrazek, gdyby nie głos króla.
- Ichiro, pamiętaj! - skierowałam na niego nieprzytomne spojrzenie, podobnie jak i inni. Mężczyzna trzymał wysoko uniesioną rękę, a w niej srebrną kulkę. Wyrocznię.- Pamiętaj, jaki wydałem ci rozkaz!
- Wydawać rozkazy może nawet woźny w szkole - odparowałam, po czym szybko się zganiłam.- Ale tak, pamiętam...Titanio, ląduj obok Farbrosa.
- Akemi, nie rób tego! - głos Dana przedarł się do moich uszu przez huk pocisku lecącego w stronę Drago.
Titania szybko znalazła się po prawej stronie mechanicznego bakugana a ja zeskoczyłam z jej ramienia, lądując obok króla.
Czułam na sobie spojrzenia innych, ale nie przejmowałam się tym teraz. Uklękłam.
- Panie, jestem na twoje rozkazy - rzuciłam chłodno, podziwiając samą siebie, że się nie skrzywiłam gdy wymawiałam te słowa. Moja duma dawała o sobie znać i nie podobało jej się, że musiała tak ucierpieć. Jednak co poradzić?
- Wspaniale - Zenehold uśmiechnął się zadowolony.-Wstawaj i zniszcz Kuso!
- Tak jest - podniosłam się i spojrzałam na wymienionego wcześniej szatyna.
- Aki, nie będę z tobą walczył! - krzyknął w moją stronę.
- Ale ja z tobą tak! Supermoc aktywacja! - bez chwili wahania załadowałam kartę.- Strzał Sprawiedliwości!
Z włóczni Tytani poleciał potężny pocisk, który w drodze zmienił się na kilka mniejszych. Drago zdążył jednak jakoś wykonać unik przed większością, a przed ostatnim zasłonił go Helios. Spectra próbował aktywować tarczę, jednak pocisk bez problemu ją zniszczył i trafił jego bakugana.
- Helios, uważaj! - Drago krzyknął.- Titania to prastary bakugan, jej ciosy zniszczą każdą tarczę! Jak to się stało, że ocalała...?
- Nie twoja sprawa! Supermoc aktywacja! - krzyknęłam, ładując kolejną kartę.
- Akemi, przestań! To szaleństwo! - Spectra wrzasnął.
- Być może i tak! Ognisty Śpiew!
Spojrzałam na Shuna. Spodziewałam się kolejnego spojrzenia pełnego niechęci i dezaprobaty, wręcz pogardy. Jednak nadal patrzył na mnie tym samym pustym spojrzeniem. Sama nie wiedziałam już, czy nawet nie było to gorsze.
Nie mieszał się do bitwy, po prostu stał i patrzył. Czekał na rozwój wydarzeń?
- Kuso, broń się do cholery! Nie damy im rady jak nie będziesz nic robił! - Spectra był już wkurzony. Czego się spodziewał? Że tak po prostu stanę po ich stronie?
- Nie chcę z nią walczyć! - szatyn krzyknął i spojrzał na mnie błagalnie, najwyraźniej nie mogąc pojąć tego, co robiłam.
- To niech ci się zachce! Pamiętaj po co tu jesteśmy! Helios, pokażmy im prawdziwą moc! - blondyn zaśmiał się złowieszczo, ładując jakąś kartę.
- Supermoc aktywacja, Lustro Cesarzowej - również załadowałam kartę i spojrzałam wymownie na Titanię. Pokiwała głową.
Helios wystrzelił pocisk w stronę Titani.
- Lustro Cesarzowej działa jak lustro, może odbić atak...- zaczęłam, a Spectra spojrzał na mnie odrobinę zdziwiony.- Albo też..go spotęgować i przekierować!
Lustro wchłonęło atak Heliosa, dodało do niego siły a wtedy wystrzeliło prosto...w Farbrosa.
Nim król zdążył zareagować, rzuciłam się na niego, usiłując mu wyrwać Wyrocznię z ręki. Nie do końca mi się to udało, chociaż pół sukcesu było, kulka wypadła z jego rąk i wylądowała gdzieś kawałek dalej. Odepchnęłam mężczyznę i chciałam pobiec po nią, jednak król szarpnął mnie boleśnie za włosy do tyłu. Przewróciłam się, jednak nie czekałam zbyt długo. Natychmiast zlokalizowałam wzrokiem srebrną kulkę, toczącą się do krawędzi platformy na której staliśmy.
- Nie! Wyrocznio! - krzyknęłam, zrywając się na nogi.
- Farbros, wykończ Titanię! - król rozkazał i nim się obejrzałam, seria pocisków zaatakowała bakugana Pyrusa.
Przeklęłam pod nosem. Nie tak miało być!
Dopiero po sekundzie zdałam sobie sprawę jak szybko oddychałam i z jaką prędkością krew pulsowała w moich żyłach. Taka dawka adrenaliny robiła swoje!
Miałam kilka sekund, żeby dobiec do Wyroczni, albo załadować kartę ochronną dla Titani.
Zacisnęłam zęby i zdecydowałam, że wykonam obie czynności na raz. Rzuciłam się biegiem w stronę srebrnej kulki gdy zdałam sobie sprawy, że jedyna karta tarczy która mi została...zniknęła.
Po prostu. Nie było jej. Musiała mi prawdopodobnie gdzieś wypaść. Serce waliło mi jak oszalałe. Z tego wszystkiego ledwo zauważyłam, że król użył zestawu bojowego i zniknął w środku Farbrosa.
Zaczęłam panikować. Dlaczego nie miałam tej durnej karty?! Dlaczego jej nie było gdy tak bardzo była mi potrzebna?!
- Supermoc aktywacja! Królewski Płomień! - krzyknęłam, ładując inną kartę. Może nie do obrony, lecz ataku, ale jaki miałam inny wybór? Tymczasem rzuciłam się na ziemię, aby złapać Wyrocznię. Kulka wyślizgnęła mi się z rąk i spadła z platformy.
Mój krzyk było chyba słychać na drugim końcu wymiaru. Wychyliłam się za nią. Widziałam, jak spada. Jak oddala się ode mnie, a ja nie mogłam nic zrobić. Byłam...bezradna. Po raz kolejny...
- Akemi! - już po sekundzie musiałam obrócić głowę. Spojrzałam na Titanię. Farbros w nią celował. Helios leżał kawałek dalej, ledwo dysząc. Drago próbował odwrócić uwagę króla, jednak niezbyt mu to wychodziło. Szukałam, ale Shuna nigdzie nie było. Zniknął.
Moja Titania...taka dzielna...leżała równie bezradnie jak ja, patrząc w oczy wroga.
- Skoro nie stoisz po mojej stronie, nie będziesz stała po niczyjej! - Zenehold zaśmiał się triumfalnie. Nie widziałam go, ale czułam, że patrzy na mnie.- Mogłem się domyślić, że buntownik zawsze zostanie buntownikiem! Teraz pożałujesz tej nielojalności!
Nie mogłam liczyć na niczyją pomoc. Musiałam działać!
- Dan! Dan! Strzel w ziemię pod nim! - krzyknęłam do szatyna.
- Zwariowałaś?! - wydyszał zmęczony, patrząc na mnie niepewnie i jakby z lekkim...strachem?
- Rób co mówię! Szybciej! - nie udało mi się ukryć rozpaczy w głosie. Nadal patrzył na mnie nieprzekonany.- Proszę, zaufaj mi!
Ostatnie słowa podziałały na niego jak zimny prysznic. Pokiwał głową. Cała drżałam od nadmiaru emocji. Podjęłam decyzję bez zastanowienia.
- Drago, supermoc aktywacja! - krzyknął, ładując supermoc. Prawdopodobnie jedną z ostatnich.
Podbiegłam do Titani, a strzał Drago trafił dokładnie w platformę między Farbrosem i moim bakuganem. Runęliśmy w dół.
- Supermoc...aktywacja...- rzuciłam słabo, usiłując się złapać Titani. Nic mi z tego nie wyszło, niestety. Załadowałam ostatnią kartę.- Poświęcenie Cesarzowej!
- Żegnaj Akemi - bakugan powiedział i ku mojemu zaskoczeniu, jej głos wcale nie był smutny.
- Żegnaj...i...przepraszam...
- Za co? Właśnie tak miało być! - zaśmiała się. Jej kontury zniknęły, zmieniła się w kulę energii.
- Farbros, wykończmy je...- dobiegł mnie głos króla. Armaty skierowały się w moją stronę. Titania pognała w ich stronę jednak wiedziałam, że nie zatrzyma strzału. Wiedziałam co teraz będzie.
Strzał.
Blask przybierający na sile.
Spadałam, ale światło się wcale nie oddalało. Wręcz przeciwnie, błysk światła zmierzał w moją stronę, stając się coraz mocniejszy.
Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Titania może nie zablokowała tego ciosu, ale powinna poważnie uszkodzić system Farbrosa, aby już nie był zdolny do walki. Nie musiałam się już martwić. Zeneholda zabierałam ze sobą na drugą stronę.
- Przed przeznaczeniem nie uciekniesz - szepnęłam, gdy zrobiło mi się już biało pod powiekami. Żałowałam tylko, że nie mogłam porozmawiać z Shunem...ten ostatni raz, jak z Ace'm...
Chociaż mogłam na niego spojrzeć. Przynajmniej przez chwilę. Nie był to może obraz, który chciałabym widzieć. Chciałabym móc zobaczyć go z lekkim uśmiechem i pogodą ducha w tych pięknych miodowych oczach, w których zwykłam zawsze tonąć gdy w nie spojrzałam. Jednak nie mogłam tego mieć.
Ale miałam umrzeć z obrazem jego twarzy w myślach. Do tego doszła myśl, że jest bezpieczny, że wszyscy już są bezpieczni i teraz nie muszą się już niczego bać. Może nie do końca wygrałam, ale także nie przegrałam. I choć ta ostatnia iskra życia, właśnie gasnąca powoli w moim sercu, nadal chciała żyć...to umierałam szczęśliwa. I nie było nic lepszego od tego uczucia, że zostawiam za sobą wszystko co było, co jest a to co będzie, nie powinno już zagrażać ludziom, których kocham.
Więc...czy mogłabym jeszcze czegokolwiek żałować?
***
Poczułam mocny ucisk na lewej dłoni. Otworzyłam zaskoczona oczy, jednak blask pocisku który był zaledwie kilka metrów ode mnie był tak oślepiający, że nie widziałam już nic.
***
Wiatr delikatnie bawił się moimi włosami. Czułam zimne i świeże powietrze na twarzy. Pod powiekami było jasno, pewnie świeciło słońce. Delikatnie poruszyłam ręką, lewą. Nagle poczułam na niej ucisk. Skrzywiłam się lekko, gdy ''słońce'' zostało czymś przysłonione. Chciałam machnąć drugą ręką, aby ten obiekt nie zasłaniał mi światła, jednak nie miałam na tyle siły w rękach i gdy tylko uniosłam dłoń o trzy centymetry w górę, to natychmiast opadła ona z powrotem.
Chwila, ja leżałam?
Delikatnie przesunęłam dłonią po materiale. Łóżko.
Ucisk na lewej dłoni zniknął.
Powoli poruszyłam nogami. Przeszyło mnie zmęczenie i ponownie się skrzywiłam.
Zdecydowałam się otworzyć oczy. Co się w końcu stało? Musiałam się dowiedzieć.
Gdy uchyliłam powieki, skrzywiłam się lekko na światło słoneczne. Po chwili jednak źrenice się przyzwyczaiły. Leżałam rzeczywiście na łóżku.
Delikatnie przekrzywiłam głowę na boki. Nikogo tu nie było, a pokój przypominał mi salę szpitalną z tym całym sprzętem medycznym.
Okno było otwarte i pewnie to było źródłem wiatru. Spróbowałam się podnieść, jednak, ponownie, nic z tego nie wyszło, czułam się zbyt słabo.
Drzwi otworzyły się nagle z hukiem. Nim podniosłam nawet głowę do góry, nade mną zobaczyłam uśmiechnięte twarze Dana i Ace'a.
- Żyjesz! Ty naprawdę żyjesz! - szatyn rzucił się mnie przytulać. Niezgrabnie to wyszło przez fakt, że nadal leżałam na płasko, no ale cóż.
- Masz pojęcie jak się martwiliśmy? Już sądziliśmy, że jest po tobie! - szarooki patrzył na mnie z pretensjami.
- Tak, tak, my wszyscy się cieszymy, że Aki żyje - Dan przekręcił oczami a mi udało się uśmiechnąć.
- C-co się w ogóle stało? Przecież...- nic z tego nie rozumiałam.
- Kazami cię uratował! - Ace rzucił, niezbyt zadowolony, prawdopodobnie dlatego, że to jego ''rywal''.
- Shun...? - serce mi przyśpieszyło. Zamrugałam energicznie.- Naprawdę?
- No! Wskoczył za tobą tuż przed ten pocisk! A Zenehold nie żyje! - szatyn wykrzyknął.
- Ciszej idioto, jak chcesz śpiewać o nim piosenki, to od tego jest cyrk! - gracz Darkusa uśmiechnął się złośliwie.
- Phi! - Dan prychnął.
Nie przykułam już takiej uwagi do ich kłótni. Shun...Shun mnie uratował...ale przecież...
Drzwi trzasnęły.
-O, o wilku mowa!
Był tu. Uratował mnie. Nic mu nie było?
- Zostawicie nas na chwilę samych? - aż lekko zadrżałam na tak dobrze mi znany głos czarnowłosego.
- Ledwo wlazł a już się rządzić będzie...- Ace mruknął, po czym ruszył powoli do drzwi, kłócąc się po drodze z Danem. Poczekałam aż zniknęli za drzwiami.
- Shun, proszę, posłuchaj mnie...! - zaczęłam, usiłując się podnieść. Niestety, po raz kolejny łokcie się pode mną ugięły i opadłam z powrotem.
- Nie podnoś się, musisz odpoczywać - oparł spokojnie, wbijając we mnie to samo spojrzenie, którym darzył mnie ostatnim razem.
- Proszę, Shun, to nie ja...- przygryzłam lekko wargę.- To nie ja zabiłam Alice! Wiem, że mi nie ufasz, ale przysięgam, że to tylko tak wyglądało! Chciałam jej pomóc, wyciągnąć z niej ten kawałek metalu i zawołać pomoc, ale ona mi nie pozwoliła! Shun, proszę, pozwól mi to wszystko wytłumaczyć, ja...ja...
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że przez większość tego monologu płakałam. Zamrugałam zdziwiona, jednak postanowiłam to zignorować i przeniosłam wzrok na Shuna.
Ninja patrzył na mnie nadal tak samo, bez najmniejszego wzruszenia.
- Wiem. - powiedział nagle. Tylko tyle.
- Wiesz...? - zdziwiłam się.- Shun, dziękuję, że mnie uratowałeś...ja...nie musiałeś tego robić...choć cię tak kocham, to cię tak bardzo skrzywdziłam i...przepraszam...a ty...i...
Podszedł trochę bliżej. Nie wiedziałam, co powiedzieć, w głowie miałam istny chaos...
Wyciągnęłam rękę w jego stronę, żeby złapać jego dłoń. Uważnie obserwował wysiłki mojej ręki. Nie mogłam go dosięgnąć i nie mogłam też się zbyt poruszyć. Skrzywiłam się lekko. Po kilkunastu sekundach moja dłoń drżała już z wysiłku. Nic nie zrobił.
W końcu moja ręka opadła zmęczona na łóżko a ja przymknęłam na sekundę oczy.
Wtedy coś na niej poczułam. Natychmiast otworzyłam oczy. Dłoń Shuna odsunęła się od mojej i dostrzegłam na niej...
- Wyrocznio...- szepnęłam, uśmiechając się. Gdybym miała siłę, to bym pewnie skakała z radości.
- Wtedy, gdy ci spadła...poleciałem po nią z Ingram...- Shun odezwał się po chwili. Whoa, wysilił się aż na tyle słów?!
Przyjrzałam mu się.
- Dlaczego?
Przełknął ślinę.
- Stwierdziłem, że pewnie będziesz chciała ją z powrotem gdy już...no i...ja...- wreszcie widziałam po nim jakieś emocje. Był niepewny, zakłopotany...- Bałem...em...znaczy, martwiłem się, że...jeżeli zginiesz to...ona...ona byłaby tym co by po tobie zostało...czymś, co mógłbym zatrzymać...
Serce waliło mi jakbym przebiegła właśnie maraton. On nadal coś do mnie czuł.
- Wybaczyłeś mi...? - zapytałam po dłuższej chwili. Nie odpowiedział.- Rozumiem...
Ruszył do drzwi. Miłość mojego życia właśnie odchodziła i nie mogłam nic zrobić, żeby go zatrzymać. Ale widać tak miało być, widac tak będzie najlepiej. Znajdzie kogoś lepszego ode mnie i z tamtą dziewczyną będzie szczęśliwy.
- Wiedziałaś, że byliśmy zaręczeni jeszcze przed narodzinami? - spytał, gdy już trzymał rękę na klamce. Zamrugałam zdziwiona.
- Byliśmy zarę...- dotarło do mnie, że miał rację. Te wspomnienia do mnie wróciły. Pytałam się mamy, jako mała dziewczynka, jaki ten chłopak jest. Odparła, że nie wie. Zapytałam wtedy, po czym więc go poznam a ona powiedziała, że po muzyce, którą wygrywała mi co wieczór. Wtedy uderzyło mnie inne wspomnienie, z początku naszej przygody, gdy Shun dokończył tą melodię na pianinie. Zblałam.
- Może nie do końca, ale trochę...ci wybaczyłem - rzucił przez ramię, rozpalając we mnie płomień nadziei. Wyszedł a ja się uśmiechnęłam. Nie rozumiałam za wiele z tego wszystkiego, ale...zostałam nagrodzona za to wszystko, lepiej niż mogłam przypuszczać. Teraz, gdy już dojdę do siebie, będę musiała się naprawdę starać, nie tylko w stosunku do Shuna, choć to oczywiście także. Zamknęłam oczy, czując nadchodzącą senność.
- Teraz będę robić już same dobre rzeczy, obiecuję...- szepnęłam, uśmiechając się słabo. W sekundzie uczucie zmęczenia zniknęło, gdy zgubiłam się w krainie snów.
**********************************
* - Zniszczone Serce
No płakać mi się chce ludki!
Koniec historii którą tyle pisałam, w którą tyle włożyłam, do której tak przywykłam...
Rany!
Sama się wzruszyłam ^ ^
Rozdział wyszedł mniej więcej tak jak chciałam, więc jestem zadowolona!
No i...cóż...nie wierzę, że nadszedł moment gdy to piszę, ale to koniec historii Akemi ^ ^
Jestem bardzo wdzięczna wszystkim czytelnikom, którzy dotrwali do końca i którzy mnie wspierali komentarzami przez cały ten czas!
Szczególne podziękowania w tym temacie dla Aori! Nie dość, że to genialna pisarka (mówię Wam ludki, kto jeszcze nie czyta powinien zajrzeć na jej bloga od-innej-strony który widnieje u mnie w polecanych!) to również od bardzo wczesnych rozdziałów komentuje moją pracę! Bardzo Ci dziękuję ^ ^
Mam nadzieję, jako że to ostatni rozdział, że jakiś komentarz napisze każdy kto czyta, chociażby krótki!
Teraz będziecie mnie mogli znaleźć na niebieskooka-w-deszczu.blogspot.com gdzie będę pisała inne historie!
No i tak podsumowując, mam nadzieję że rozdział was zadowolił (poza fankami Shemi które pewnie wolałyby, żeby para padła sobie w ramiona xD) i...odmeldowuję się, do przeczytania ludki ^ ^
PS: Większość tego rozdziału napisałam dzisiaj w nocy (cyferki w kolumnie po lewej trochę kłamały, bo gotowe było może ze 30 % ^ ^'') w przedziale czasowym od 23 do 4, więc mogą być tam jakieś małe błędy, wybaczcie mi to!
PS2: Zapomniałam dodać taką małą ciekawostkę dla niektórych, że na początku historii było zaplanowane, że Akemi będzie z Ace'm xD
O Jejku! już Koniec!!! Dla mnie to krótko trwało twoje opowiadanie czytam od pół roku, no niestety wcześniej jakoś go nie zauważyłam szukając blogów o bakugan, sama nie wiem czemu, wiem tyle, że była to spora strata. Pomimo tego, że tak krótko cię czytam to można powiedzieć, że zakochałam się w tym opowiadaniu, tak jak kiedyś oglądając pierwszy raz bakugan zakochałam się w Shunie. No, ale nie o mnie tu mowa, bo najważniejsze jest tu opowiadanie, ostatni rozdział, genialny, wzruszając, prawie się popłakałam! Ciesze się, że Shun i Akemi są razem, nooo tak jakby... w każdym bąć razie są pogodzeni tak prawie no i w ogóle Happy End, choć akcja trzymała w napięciu do końca. Nie długo postaram się wejść na twojego drugiego bloga, ale liczę może na jakiś One-shot, albo Epilog. W stylu Młodzi Wojownicy po latach (jeśli się nie mylę już coś takiego było o córce Akemi) było by naprawdę miło. Dziękuję za pół roku wspaniałej opowieści.
OdpowiedzUsuńMi samej też się wydaje, że zaczęłam tego bloga pisać jakiś miesiąc temu, a nie dwa lata!
UsuńBardzo się cieszę, że ta historia tak Ci się spodobała! Naprawdę, dla autora nie ma nic lepszego od świadomości, że komuś się podoba i że ktoś docenia te jego dzieło!
Pomyślę nad epilogiem, a oneshot...hm...nad tym też się zastanowię, jednak nic nie mogę obiecać, różnie bywa z weną ^ ^
A ja Ci bardzo dziękuje, że przez to pół roku ''byłaś'' z bohaterką! :D
Nie wierzę, że to już koniec! Kocham ten blog, kocham zwariowane postacie, kocham fabułę, kocham to!
OdpowiedzUsuńWierz, lub nie, ale przed chwilą napisałam baaaardzo długi komentarz o tym jak kocham tego bloga, ale blogspot był tak miły, że mi go wykasował -,-"
Masz wielki talent, nie marnuj go na jednopartówki, napisz kolejne opowiadanie! Nie zapomnij dać nam linka! To trochę zmniejszy ból po stracie ukochanego bloga *uśmiecha się przez łzy*
Ten rozdział był chyba najlepszym w całej tej histori. Cieszę się, że Spectra i Gus byli dobrzy, że Wojownicy wybaczyli Aki, że Shun ją uratował, że ona będzie szczęśliwa, że Zenoheld nie żyje.
Lepszego zakończenia nie mogę sobie wyobrazić.
Dziękuje Ci, Aki. Twój blog odmienił moje życie (dosłownie). Dzięki Tobie też zaczęłam pisać opowiadania.
Jeszcze raz dziękuje Ci za wszystkie te emocje, za tych genialnych bohaterów, za fabułę, za tego bloga. Naprawdę.
Taaak, wierzę Ci, mi też czasem kasuje komentarz ( i to prawie zawsze jak ja wyjątkowo się rozpiszę!), to okrutne ;_;
UsuńNo tak, na pewno z pisania nie zrezygnuję a jednopartówki...fajne od czasu do czasu, jednak uwielbiam tworzyć postaci i zazwyczaj jednopartówki nie pozwalają zbyt dobrze pokazać całego rozwoju charakteru! Tak więc...będę dalej ćwiczyć na drugim blogu niebieskooka-w-deszczu
w końcu...ja też będę bardzo tęsknić za tą historią i również muszę się czymś ''pocieszyć'' :D
No cóż, starałam się, żeby ten rozdział był taki...no taki wow! Jakby nie patrzyć, to ostatni, i trzeba było ''pokazać co się potrafi''!
Naprawdę? Bardzo się cieszę, że ten blog Cię zainspirował do pisania! To wspaniałe zajęcie, a czytanie dobrych prac to czysta przyjemność!
A ja Tobie podziękuję za ten komentarz! Aż się ciepło człowiekowi robi w środku jak przeczyta takie miłe słowa! :)
O Matko... Czytałam Twojego bloga niemal od samego początku, a nigdy nie skomentowałam żadnego posta. Strasznie tego żałuję. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Po prostu... tak jakoś wyszło... No dobra, to nie jest żadne wytłumaczenie, wiem. Możesz we mnie rzucać pomidorami, zrzucić ze schodów, obsmarować pastą do zębów... Zasłużyłam sobie, nie będę się bronić.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest wspaniałe, mogłabym je opisać naprawdę wieloma słowami, ale i tak w pełni nie oddadzą tego, co tu się działo. Ciężko jest mi się żegnać z czymś (bądź kimś), do czego jestem naprawdę przywiązana, podobnie jest z tym blogiem. Pewnie jak wiele osób płakałam, kiedy czytałam tę notkę. W tym wypadku ze smutku, w końcu to ostatni rozdział, ale często wręcz zwijałam się na podłodze ze śmiechu. Naprawdę mnie dołuje myśl, że to koniec działalności tej strony.
Akemi, tak jak poprzednia osoba napisała, ty masz talent. Dokładnie opisujesz wszystko, co się dzieje, masz bardzo dobre pomysły. Niewiele osób potrafi tak pisać, uwierz mi. Pisz dalej!
Strasznie powoli idzie mi notowanie tego komentarza, gdyż przez łzy nic nie widzę, a dodatkowo kapią mi na klawiaturę...
Jeszcze raz przepraszam, że nie komentowałam, ale nadrobię zaległości, obiecuję! I na BA (także czytam), i na niebieskooka-w-deszczu.
Napisałabym więcej, ale... sama już nie wiem co więcej...
Do zobaczenia!
Nie mam Ci tego za złe, choć wiadomo, że każdy autor chce przeczytać jak najwięcej opinii xD
UsuńA co do kary...nie zastosuję żadnej, bo nie wypada bić patelnią po głowie czytelników xD
Heh, ja sama muszę się przyznać, że również się rozpłakałam. Bardzo dobrze rozumiem Twoje słowa o tym rozstaniu. To trudne i niemiłe!
Wow...bardzo się cieszę, że tak się podoba jak piszę! Staram się dawać z siebie jak najwięcej ^ ^
To powodzenia w nadrabianiu i bardzo Ci dziękuję za te słowa uznania! :)
To było... Po prostu piękne! Ty masz naprawde wieki talent i mogłabym godzinami wychwalać Twojego bloga i pisać o tym jako jest cudowny i jak badzo się do niego przywiązałam, ale...piszE z telefonu, bo dostałam szlaban na kompa.... :-(
OdpowiedzUsuńBardzo mi szkoda że to koniec. Obiecuję jefnak, że będę czytać każdą notkę na Twoim drugim blogu. Słowo harcerza! Ale zaraz... Ja nie jestem harcerzem... Cóż, nie ważne!
Muszę Ci sięjeszcze pochwalić, że już dawno rozgryzłam kto jest nażeczonym Akemi! Bo widzisz... Zaczęłam czytać tego bloga kiedy byłaś na 69 rozdziale, ale tak mnie zafascynowałaś, że przeczytałam wszystkie rozdziały od początku do końca. I kiedy byłam w momencie, w którym Akemi dobrała się do pamiętnika mamy Dana, to coś mnie uderzyło! I nie chodzi tu o to, że spadałam z krzesła tylko o to, że moje szare komureczki wyjątkowo zaczęły pracować. Więc pokojarzyłam wszystkie fakty i wyszło mi że to Shun!
Will
Ps. Przepraszam zabłendy w pisowni. Normalnie takich byków nie stawiam, ale jak już wspomniałam: Piszę z fona.
Pozdrpwienia!
Szlaban na kompa to zUo, łączę się z Tobą w bólu! xD
UsuńOoo, to gratuluję, że się sama tak domyśliłaś :)
Dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że rzeczywiście będziesz czytała tego drugiego bloga ^ ^
Od dawna było wiadomo, że to opowiadanie w końcu się skończy..
OdpowiedzUsuńAle nawet kiedy się dowiedziałam, że został tylko jeden rozdział to nadal nie docierała do mnie ta informacja. Dopiero teraz sobie na spokojnie to przyswajam i mam tylko jedną myśl: Dlaczego? ;__;
Dlaczego jedno z moich ulubionych opowiadań się kończy? Wcześniej pocieszał mnie fakt, ze chcesz zacząć nowe opowiadanie o bakugan.. Na szczęście jest twój drugi blog :D
I masz rację nie podoba mi się końcówka, sam rozdział jest świetny, ale zakończenie daje niedosyt, potrzebujesz jeszcze jednego rozdziału lub chociaż pół. Ejj ja chciałam Happy End :C
No cóż koniec, to koniec. Dziękuję za możliwość czytania tak genialnego opowiadania, życzę weny i pozdrawiam ;]
Haha tragedia czytelników tego bloga powinna trafić do Trudnych Spraw albo Dlaczego Ja :D
UsuńNo tak, wiem, zawsze by się chciało ten happy end, jednak biorąc pod uwagę różne scenariusze które rozważałam do zakończenia tej historii..to jest najlepsze i najbardziej zadowalające xD
Bardzo się cieszę, że historia tak się podobała ^ ^
Ostatni rozdział czytałam ze łzami w oczach! Masz ogromny talent! Twoje teksty są wspaniałe! Gdy znalazłam twojego bloga (jeszcze na onecie) wiedziałam, że będzie świetny. Praktycznie nigdy nie komentowałam, ale przeczytałam wszystkie rozdziały i one-shot ^^ Z niecierpliwością wypatrywałam kolejnych. Nie było takiego dnia żebym tu nie zajrzała. Jednak teraz najgorsze dla mnie(i pewnie wszystkich czytelników) jest to, że jest to już koniec tej historii. Ile ja bym dała, żebyś ją kontynuowała. Żebyś przeszła do trzeciej serii (a w najlepszym wypadku, nawet do 4 ^^) To dzięki twoim opowiadanią, dwa lata temu sama postanowiłam zacząć pisać własną historię, jednak dopiero kilka miesięcy temu powstał odpowiedni dla tego blog. Wcześniej był inny, również o bakuganach, ale był bardziej informacyjny. Będę tęsknić za tą historią, blogiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Ann Varcon
Rany, naprawdę miło przeczytać takie słowa ^ ^
UsuńSzczerze mówiąc, miałam plany aż na 4 serie, o ile nie 5 xD
Jednak...za mało motywacji i pomysłów żeby były równie emocjonujące jak ta!
Bardzo się cieszę, że w jakiś sposób Cię zachęciłam do pisania własnego bloga, naprawdę ^ ^
Życzę Ci dużo weny i wytrwałości!
Zabrałaś mi bezkarnie 1,5 roku życia! Ale wybaczam ci, bo napisałaś na prawdę świetne opowiadanie. Nie będę się rozpisywać, bo to nie potrzebne. Powyżej zostało napisane wszystko i nawet więcej to y jest jeszcze jeden rozdział podsumowujący. Przedstaw nam pokrótce historię bohaterów po... no nie wiem mniej więcej 10 latach? Oczywiście to tylko propozycja. Cholera nie mogę się pogodzić z tym, że to już koniec :( I co ja teraz biedna pocznę bez twojego opowiadania? Przez 1,5 roku wchodziłam tu dzień w dzień wyczekując z niecierpliwością twojej następnej notki, a teraz co? :(:(:( Ale nie ma tego złego :) Pozdrawiam i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńDobrze, że mi wybaczasz, mój adwokat ma chwilowo wakacje, a jakbym sama się w sądzie broniła to po 5 minutach by mnie ochrona wyprowadzała z sali xD
UsuńNooo...może spróbuję taki epilog napisać :D
Dziękuję ^ ^
Sama świadomość, że to koniec sprawia, że człowiek to przeżywa. A jeszcze ta muzyka! Specjalnie, żeby mnie wzruszyć? chlip
OdpowiedzUsuńScena walki świetna, energiczna i emocjonalna. Jak ja kocham Gusa i Ace za to jacy są! Byłam pewna, że Akemi zginie, a tu takie coś! Jak wspaniale! Naprawdę się wzruszyłam. Nie wiem co konstruktywnego napisać, bo emocje naprawdę działały. Dobrze, że tak to się skończyło. To lepsze niż rzucanie się sobie w ramiona. ;D Trudno mi uwierzyć, że to koniec. Pamiętam jak nadrabiałam rozdziały, bo zaczęłam czytać od jakiegoś późniejszego. I to tak szybko zleciało?!
Chcę ci podziękować za prace i serce, które w to włożyłaś. Nawet nie wiesz ile radości nam dałaś. I cieszę się, że będziesz dalej dla nas pisać. I za podziękowanie też dziękuję (cudownie to brzmi). Aż czuję się winna, że rzadko piszę. ^^"
A jedyny błąd jaki wychwyciłam to: ''Obejrzałam się przez ramię na Ace'a, Marucho i Gusa, którzy usiłowali za mną polecieć, jednak pociski w nich wycelowane skutecznie im to unicestwiały.'' A nie uniemożliwiały? Chociaż taka pora wszystko tłumaczy. ^^
Tak szczerze, to wyobrażam sobie, że Akemi mogłaby być z Acem, choć i tak to mnie zszokowało! XD
Jeszcze raz dziękuję za tak wspaniałą historię!
Tak, muzyka dopasowana specjalnie do całego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że udało mi się dobrze przesłać te emocje do czytelników! Bardzo mi na tym zależało, właśnie zwłaszcza podczas tej walki, skoro to ostatni rozdział. Więc mogę odetchnąć po tych wszystkich komentarzach, udało się! :D
Tak, powinnaś zdecydowanie częściej pisać! Ale z tego powodu, że bardzo lubię Twój styl pisania i mnie szybko wciągają Twoje rozdziały ^ ^
...heh, nie zauważyłam tego, zaraz poprawię. Dzięki za poprawę :D
Tak, Akemi i Ace to by była dosyć wybuchowa mieszanka! xD
no to tak.... czas na moje przemówienie....
OdpowiedzUsuńrozdział doprowadził mnie do łez. najpierw myślałam, że to koniec życia akemi. potem się bałam, iż aki i ace będą razem. ALE PRAWIE WYSZŁO SHEMI!!!!!
Akemi ja cię ZAMORDUJĘ ZA TO ŻE JEST TYLKO PRAWIE SHEMI!
heh, a w fankach wyżej wspomnianej pary chyba chodziło o moją osobę, prawda?
opowiadanie boskie! będę za nim tęsknić....
P.S. mimo, że nie interesują cię już pewnie bakugany zapraszam do mnie: http://baku-gany.blogspot.com
P.S.2. Fajnie by było, gdybyś jednak może jeszcze coś napisała....
Wzruszyłam się, kocham dobre zakończenia. Jednak smutno mi, że tak szybko historia Akemi się zakończyła. Naprawdę pomyśl o tym epilogu, to byłby dobry pomysł. Życzę ci dużo weny do pisania drugiego bloga.
OdpowiedzUsuńP.S.: Dziękuję Ci za wspaniale spędzony czas podczas czytania wybryków Aki.