poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 74 - Ech, ale to nie czas na wytykanie błędów w utrzymywaniu czystości i higieny, alergia pewnie mało ich obchodzi. Swoją drogą, vestalianie też cierpią na alergię?

Jak obiecałam, oto i rozdział! Muahaha, tego się nie spodziewacie!
****
- Co się tam stało? M-mówiłaś...serio? - Hydron posadził mnie na łóżku i sam usiadł obok. Wbił we mnie zatroskane spojrzenie, które zignorowałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jego pokój był dość imponujący, chociaż mimo wszystko trochę mnie przerażał. Swoimi białymi ścianami, płytkami na podłodze oraz białej pościeli przynosił mi na myśl szpital psychiatryczny. Elegancko ozdobione meble, brak okna...Tylko te meble nie pasowały. Brak okna mnie niepokoił.. Może dlatego, że często traktowałam okno jako drzwi, gdy chciałam niezauważona wyjść. Skoro nie było okna, nie było też poniekąd drzwi. A jeżeli nie ma drzwi... Nie można opuścić tego pomieszczenia. To jak... pułapka. Chociaż patrząc na moją sytuację, tak, byłam w pułapce.
- Tak, serio - rzuciłam beznamiętnie.
- Ale... ja nie rozumiem! - przeniosłam na niego w końcu poirytowany wzrok. Przyglądał mi się, nieco zszokowany i jakby niepewny. W głowie nadal miałam mętlik, trzęsłam się na myśl, że zabiłam Ayako, a ten jeszcze mnie drażni. Zero taktu. Westchnęłam cicho. W końcu mimo wszystko on o niczym nie wiedział. Ale może tak było lepiej? Ostatnie co teraz wypadało powiedzieć to 'Wiesz, mam złą siostrę bliźniaczkę, którą właśnie chyba zabiłam, bo się nienawidzimy od najmłodszych lat'.
- Czego nie rozumiesz? - zapytałam, siląc się na spokojny ton.
- Twierdzisz, że się tniesz, tak? - skinęłam głową. Teraz już musiałam się pogodzić ze swoim kłamstwem i go pilnować.- Ale dlaczego cały pomieszczenie było w płomieniach?
- Bo chciałam się bardziej efektownie zabić - mruknęłam ponuro, przymykając oczy.
- I wydostałaś się stamtąd? - prychnął, wyczuwając moje kłamstwa.
- W ostatniej chwili zmieniłam zdanie - odparłam cicho.
- Och, doprawdy? Niby dlaczego?
- Dla ciebie - uśmiechnęłam się lekko, patrząc na niego smutnym wzrokiem.- Nie chciałam cię zostawiać, stałeś mi się bliższy niż kiedykolwiek... Zaczęło mi na tobie zależeć.
Kłamstwa. Kłamstwa. Kłamstwa.
Ale w tym momencie wydawało mi się to najlepszym wyjściem z sytuacji.
Byłam skazana na śmierć, jeżelibym dalej nie kłamała.
Byłam na łasce tego księcia. Musiałam udawać jego narzeczoną. Nie było już żadnego innego powodu, dla którego Zenehold by mnie tu trzymał. Nie mogłam szpiegować wojowników, swojego bakugana też nie miałam. Więc biorąc pod uwagę fakt, że mogłam sprawować tylko problemy, król pewnie nie zamierzał ryzykować i zostawić mnie w zamku, gdyby jego syn oświadczył, że się jednak ''rozstaliśmy''.
Czekałaby mnie pewna śmierć. Najprawdopodobniej jeszcze z rąk Shadowa.
Już wolałam kłamać, niż zostać oddana w ręce tego psychopaty bez krzty uczuć.
- Mówisz serio? - odezwał się po chwili. Był zaskoczony, ale też jakby... zadowolony? Chociaż pewnie nie powinno mnie to dziwić.
Usłyszał coś, co zawsze chciał usłyszeć. Trochę źle się czułam, że go okłamywałam, mimo wszystko zdążyłam go trochę polubić. Owszem, był momentami nieznośny, irytujący i widać było, że jest rozpieszczony, ale poza tym dało się go znieść. Czasem nawet pośmiać. W środku czułam, że gdyby dać mu trochę miłości i zająć się nim, byłby całkiem dobrym towarzystwem.
Ale zastanawiałam się, czy ja powinnam być tą osobą. Zdawało mi się, że Hydron oczekiwał ode mnie więcej, niż mogłam mu podarować. Może nie powinnam wcale próbować, niż go zawodzić.
Może powinnam zostawić mu tą przewagę, że nie zawiódł się, bo nie miał go kto rozczarować.
Im bardziej nam na kimś zależy, tym bardziej to zaboli, gdy się go straci, albo ten ktoś nas zrani. A zrani na pewno. Taka jest kolej rzeczy. Prędzej albo później, spotkamy się ponownie z bólem i rozczarowaniem.
Ale cóż, nikt nie jest przecież idealny. Trzeba umieć wybaczać, prawda?
- Tak, serio. Jesteś w końcu moim przyjacielem - uśmiechnęłam się ponuro. Wtedy coś przykuło moją uwagę. Spojrzałam na swoją bluzę. Ślad krwi... zniknęły. Dyskretnie sprawdziłam też sztylet w kieszeni. Był czysty. Zbladłam. To niemożliwe, żeby krew tak sama znikała! O ile nie ma tutaj żadnego wampira...W sumie Shadow by pasował (albo Mikołaj z Ukrytej Prawdy! XD - Dop. Autorki, która prawie płakała ze śmiechu oglądając ten odcinek).
- Przyjacielem, no tak...- mruknął, nieco ponuro, co było kontrastem dla jego wcześniejszej nadziei. Wstał nagle.- Zostań tu i odpocznij. Przyślę kogoś, żeby się tobą zajął.
- Nie, dzięki, sama sobie poradzę - zaprotestowałam szybko. - A ty? Dokąd idziesz?
- Muszę coś załatwić - warknął, łapiąc swojego bakugana z szafki.
- Co dokładnie? - zmarszczyłam brwi.
- Muszę znaleźć Volta - mruknął.- Nikt nie odchodzi od Vexosów, bez pozwolenia. A pozwolenia nie dostanie się nigdy.
- Co chcesz mu zrobić? - zapytałam zaniepokojona.
- Spróbuję go przekonać, aby wrócił do nas - ciarki mnie przeszły na ton jego głosu. Coś szykował. I pewnie nic miłego, co mogłoby się spodobać czerwonowłosemu.
- Nie krzywdź go - wyszeptałam cicho- Proszę.
Na chwilę się zatrzymał, już z ręką na klamce. Przez kilkanaście sekund nic nie robił, nic nie mówił. Potem wyszedł bez słowa, zostawiając mnie samą.


***


Leżałam na łóżku, z zamkniętymi oczami. Nie chciałam przyglądać się bieli pomieszczenia. Bałam się chyba, że sama zwariuję. Musiałam przeanalizować swoją przeszłość. Na spokojnie. O ile wcześniej nikt nie spróbuje mnie zabić rzecz jasna. Chyba już się przyzwyczaiłam, że ktoś chce mnie co chwila zabić i nie wywoływało to u mnie już większych emocji ani lęku. W końcu ile razy można się bać tego samego?


Ciężko było przywoływać wspomnienia, które były niewyraźne, w niektórych brakowało szczegółów, ale musiało wystarczyć. MUSIAŁAM wiedzieć, skąd i kim jestem.
Urodziłam się w starej Vestroi. Dlaczego? Nie wiem.
Dalej.
Zostaliśmy tam. Ponieważ byłam człowiekiem który się urodził w świecie bakuganów, dostałam władzę nad ogniem.
- Ciekawe...- pomyślałam, wbijając wzrok w sufit.- Czyli... mogłabym spalić ten sufit i się zabić? Świetnie...
Przymknęłam oczy i ponownie skupiłam się na wspomnieniach.
Widziałam swoją matkę. Niską szatynkę z włosami spiętymi w bardzo staranny kok, z dość poważnym wyrazem twarzy, który łagodniał gdy się uśmiechała. Brązowe oczy, choć tak podobne do Miyoko Kuso, w przeciwieństwie do niej wyrażały spryt i inteligencję, całkowite skupienie. Cierpliwa i spokojna. Z wyrywków wspomnień dowiedziałam się, że to ona ćwiczyła ze mną umiejętności ninja. Jedna rzecz wyjaśniona.
Mój ojciec. Byłam do niego bardzo podobna. Rozczochrane czarne włosy, których nie dało się zbytnio ułożyć, zielone oczy które błyszczały i ukazywały pogodę ducha oraz poczucie humoru. Wysoki i nieco niezdarny (szkoda, że u mnie ta ''umiejętność'' się bardziej rozwinęła), miał bardzo ciepły uśmiech który zawsze odganiał ode mnie wszelki strach i obawy. Był porywczy i impulsywny. Tak, wdałam się w niego.
I Ayako, siostra bliźniaczka. Była ode mnie starsza o kilka minut. Zawsze starała się być we wszystkim lepsza. A ja, w swojej pogodzie ducha, nie widziałam jej zażartości z którą usiłowała to osiągnąć. Jedyne czego potrzebowała to miłości. Miłości, która dostała się tylko mnie.
Westchnęłam cicho. To nie była moja wina, ale jednak poczuwałam się nieco do odpowiedzialności.
Akira. Tak, pamiętałam to imię. Wysoki blondyn, tyle kojarzyłam. Często z nim rozmawiałam. Bardzo go lubiłam, ale nie tak jak on mnie. Za to Ayako właśnie się w nim zakochała. To dało jej kolejny powód, żeby mnie znienawidzić.
Moje wspominanie przerwały jakieś hałasy na korytarzu. Podniosłam się i bezgłośnie podeszłam do drzwi, czując że moje serce trochę przyśpieszyło. Coś się działo i to nie było nic dobrego, czułam to.
Przyłożyłam ucho do drzwi.
- Zamierzasz zabić ją u niego w pokoju?! - dobiegł mnie chichot Shadowa a mnie przeszły ciarki. Więc to już...
- Z niego nie ma wyjścia - ledwo usłyszałam głos Mylene.- I mów ciszej idioto!
Zacisnęłam zęby. Skoro tak bardzo chcieli mnie dostać, proszę bardzo. Wzięłam wdech po czym bez większego namysłu otworzyłam drzwi z całej siły, zaskakując tym dwójkę stojącą pod nimi. Shadow, który się o nie opierał, poleciał na przeciwną ścianę i uderzył w nią. Ja tymczasem odepchnęłam z drogi Mylene, która cudem złapała równowagę. Nie zatrzymałam się i nie czekałam aż się pozbierają. Biegłam dalej. Dokąd nie wiedziałam. Na razie przed siebie. Nie miałam lepszego pomysłu. Gdybym została u Hydrona, zostałabym w pułapce bez wyjścia. Miałam już większe szanse biegając jak jakiś wariat po całym pałacu. Chociaż, czy to aż tak by mijało się z prawdą? Zbyt normalna w sumie nie byłam.
- I tak cię dorwę Ichiro! W końcu się zmęczysz! - usłyszałam w oddali głos Mylene.- Gdy pozbędę się jednej narzeczonej, będę mogła spokojnie zająć jej miejsce!
- A ja myślałam, że kręci coś z Shadowem - zachichotałam pod nosem, zdając sobie sprawę, że niemal zapomniałam jak brzmi mój głos gdy się śmieję. Miła odmiana...
Ale miała rację. W końcu nawet i ja stracę siłę do dalszego biegania. Fakt faktem, że Shadow padnie pierwszy, ale mieli przewagę, lepiej znali ten pałac i mieli dostęp do kamer. Bez Hydrona... wszystko było na moją niekorzyść.
Przeklęłam pod nosem i zatrzymałam się. Gorączkowo rozejrzałam się po korytarzu. Szyb wentylacyjny. To jest to! Wracamy do dawnych nawyków!
Szybko wyjęłam kratkę i weszłam do środka. Zaczęłam się czołgać przed siebie, ignorując ilość kurzu. Mogliby tu trochę posprzątać! Ech, ale to nie czas na wytykanie błędów w utrzymywaniu czystości i higieny, alergia pewnie mało ich obchodzi. Swoją drogą, Vestalianie też cierpią na alergię?
O CZYM JA TERAZ MYŚLĘ?!
Aż się zatrzymałam, żeby na chwilę móc załamać się swoją własną głupotą. W takiej sytuacji ja myślę o alergii... To tak jakbym zaczęła się zastanawiać czy gdybym założyła durszlak na głowę to widziałabym świat tak jak dziurawy ser!
Chociaż w sumie to też ciekawe...
Nagle zauważyłam, że pode mną jest Lync, stojący na platformie do teleportacji.
- Co on wyrabia? - zaciekawiłam się i wtedy kratka pode mną się otworzyła, a ja spadłam prosto na różowłosego, bo jakżeby inaczej...
- Auuuaaa! - chłopak jęknął i spojrzał na mnie zdziwiony.- Akemi?
- Lync?
- Akemi?!
- Lync?!
- AKEMI! - wyglądał jakby chciał mnie rozszarpać.
-Em....Lync?
- Złaź ze mnie! Ten teleporter zaraz...
Nie dokończył.
Ten teleporter nas przeniósł.


***


Zgrabnie wylądowałam na ziemi. Rozejrzałam się.
Chwila...
- Bardzo dosłownie na ziemi - zdziwiłam się, rozglądając naokoło z zaskoczeniem- Lync, przeniosłeś nas na ziemię?
- Nie nas, tylko siebie! Znaczy, ciebie też! Ale przez przypadek! - Vexos popatrzył na mnie poirytowany.
- Okej, widzę że nie jestem mile widziana, nie musisz już tak tego podkreślać - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i wydęłam policzki jak małe dziecko.- Dlaczego SIEBIE tutaj przeniosłeś?
- Nie twoja sprawa - warknął a ja dostrzegłam, że trzyma coś w ręce.
- Co to? - Przechyliłam głowę na bok i wbiłam wzrok w jego dłoń, która się teraz mocno zacisnęła.
- N-nic takiego! - wypalił szybko, robiąc się lekko czerwony.
- No gadaj - Przekręciłam oczami.- Nie wiem czy wiesz, ale raczej nie mam z kim się tym podzielić.
- Nie obchodzi mnie, czy masz czy nie, nie twój interes! - mruknął poirytowany.- To sprawa między mną i Alice!
- Alice? - zamrugałam zaskoczona, a jego twarz oblał rumieniec.
- Za dużo powiedziałem - Lync przejechał dłonią po czerwonej twarzy.- Nieważne. Idź i zrób coś ze sobą, nie będę cię niańczył.
- Nie proszę o to - prychnęłam.- Mam coś do załatwienia skoro już tu jestem.
- No i świetnie. Ale nie błagaj mnie, żebym cię zabrał z powrotem do zamku! - zagroził.
- To Hydron ci każe po mnie wrócić - wzruszyłam ramionami, wcale nie mając ochoty wracać, ale lekko mu dokuczyć.
- Ja już nie wracam do zamku - szepnął cicho, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Życie Vexosa się trochę znudziło? - Uśmiechnęłam się lekko co on odwzajemnił.
- Można tak powiedzieć - Gdy się uśmiechał wyglądał trochę bardziej ludzko, trochę bardziej... jak zagubiony dzieciak.
- Nie dziwię ci się - westchnęłam- Siedzę tam i na was patrzę...i zastanawiam się jak dajecie radę być tacy okropni!
- Ja taki nie jestem – zaprzeczył, a ja spojrzałam na niego pytająco. Zmieszał się lekko.-Chciałem...chciałem być kimś ważnym, potężnym, żeby w końcu wszyscy mnie szanowali i się mnie obawiali! Ale nie umiem być taki bezlitosny jak Mylene, dwulicowy jak Hydron, czy nawet okrutny jak Shadow. Wpadłaś na mnie akurat wtedy, gdy wziąłem przykład z Volta i uciekłem.
Podrapałam się w tył głowy. Ja to jednak mam wyczucie czasu.
- Rozumiem - Skinęłam lekko głową.- W takim razie cieszę się, że uciekłeś. Ja pewnie nie mogę... Hydron mnie znajdzie.
- Przecież jesteś jego narzeczoną - zdziwił się trochę. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Serio w to uwierzyłeś?
- Um...
- Okej, rozumiem. Ale to nawet lepiej, że byliśmy wiarygodni - Wzruszyłam ramionami.
- Czyli nic was nie łączy?
- Coś odrobinę podobne do przyjaźni - Nie chciałam mu zbytnio tego tłumaczyć.- Dobra, to znikaj do Alice.
- A ty?
- Wyczuwam tutaj troskę? – Wyszczerzyłam się na co on spiorunował mnie wzrokiem. Zaśmiałam się cicho.- Żartuję, żartuję. A ja muszę kogoś znaleźć.
- W takim razie powodzenia, Ichiro.
- I nawzajem - odparłam po czym się odwróciłam, założyłam kaptur i niemal bezgłośnie dodałam.- Będzie nam potrzebne...

***


Czułam jego obecność. Był niedaleko. Sama nie wiedziałam, co zamierzam zrobić gdy go znajdę. Cóż, może powinnam wrócić do mojej ulubionego planu z przeszłości, jakim było brak planu i improwizowanie? Tak, to mimo wszystko zawsze działało najlepiej. A przynajmniej lepiej niż siedzenie i obmyślanie planu który potem i tak musiałam nagle zmieniać.
Nie mogłam się nacieszyć świeżym powietrzem, szumem liści oraz błękitnym niebem. Radość mnie całkiem wypełniła, gdy byłam wolna. Tak, byłam wolna! W-O-L-N-A! Chociaż na ten krótki czas! Tak dawno nie czułam wiatru we włosach, nie oddychałam tak głęboko. Wszystkie problemy wydały się teraz tak odległe...
Gwałtownie się zatrzymałam na jednej z gałęzi. Zobaczyłam go. Siedział w środku jakiegoś jeziora, medytował. Jego czarne włosy lekko powiewały na wietrze. Usta były zaciśnięte w prostą linię, na jego twarzy malował się spokój i absolutne skupienie. Jego klatka piersiowa unosiła się w ledwo widocznych ruchach. Uważnie go obserwowałam, zapamiętując każdy szczegół. Kto mógł mi dać gwarancję, że to nie ostatni raz gdy go widzę? No właśnie, nikt.
Nagle Shun otworzył oczy i rozejrzał się. Schowałam się szybko za pniem drzewa. Usłyszałam, że wstał. No pięknie! Zaczęłam szybko skakać po gałęziach z powrotem w kierunku z którego przyszłam.
Tak, właśnie przed nim uciekałam choć go szukałam. Ech, sama siebie nie rozumiem, ale... chyba dlatego jest tak zabawnie.
Nie rozumiałam również, czemu ta pogoda ducha nagle do mnie wróciła. Ale nie to było ważne. Ważne, że wróciła.
Gonił mnie. Słyszałam go, pomimo jego starań osiągnięcia całkowitej bezgłośności. Musze mu to potem wytknąć.
- Stój! - Moje serce zabiło szybciej na dźwięk jego głosu. Uśmiechnęłam się pod nosem i przyśpieszyłam. Był ode mnie szybszy. To była tylko kwestia czasu zanim...
- Ej! - Zerwał mi kaptur z głowy. Zatrzymałam się. Mój oddech przyśpieszył. Powoli się odwróciłam, żeby na niego spojrzeć. Jego miodowe oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Uważnie mi się przyjrzał i powoli zabrał rękę.
- Akemi? – zapytał, a jego głos zadrżał. Nastała długa cisza. Zdziwienie zniknęło z jego oczu. Patrzył na mnie z wyrzutem.
- Nie wybaczył mi - pomyślałam i zaśmiałam się gorzko, na co on zmrużył oczy.
- Co tu robisz? - warknął, a jego głos przypominał mi stal. Był zimny i ostry.
- Zwiedzam - rzuciłam beznamiętnie. - Nie wolno?
- Vexosi nie są tutaj mile widziani - syknął.
- To co mówisz jest przykre - powiedziałam, siląc się na spokój.- Przykro mi, że tak mnie postrzegasz, zwłaszcza po tym wszystkim.
- Mówiąc ''tym wszystkim'' masz na myśli ten czas, gdy byłem ślepy? - skrzywiłam się lekko na jego słowa.
- Nie, mam na myśli ten czas gdy mnie jeszcze kochałeś...- Odwróciłam wzrok.
- Czyli wychodzi na to samo - mruknął.
Przez chwilę gapiłam się w trawę pod drzewem. Jednak po chwili... nie wytrzymałam.
- Czyli uważasz, że zmarnowałam tylko twój czas, będąc z tobą, tak? - Podniosłam na niego wzrok, starając się aby mój głos nie drżał.- Uważasz, że ta miłość, którą mi wyznałeś, była głupotą? Czymś bezsensownym, tak?
Nie odpowiedział.
Zresztą, nie chciałam znać jego odpowiedzi. Szkoda mi tylko było, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy, nasza rozmowa sprowadzała się tylko do kłótni.
- W takim razie - odezwałam się ponownie, zimnym tonem.- Przepraszam. Przepraszam, że cię okłamałam. Przepraszam, że byłam za słaba, żeby wyrwać się wcześniej od Vexosów. Przepraszam, że zmarnowałam kilka miesięcy twojego życia. I przepraszam, że cię kocham.
Następnie, nie czekając na jego reakcję, szybko zniknęłam. Nie chciałam już więcej na niego patrzeć. Nigdy więcej. Koniec z cierpieniem. Nawet jeżeli to oznacza koniec miłości. Musze w końcu zacząć nowy rozdział w życiu.

*****

Huki i hałasy. Coś było nie tak, w powietrzu czułam dym. Przyśpieszyłam, przeskakując z gałęzi na gałąź, kierując się w stronę źródła zapachu. Im bliżej byłam, tym widoczniejszy stawał się ogień.
- Co jest? - mruknęłam pod nosem, czując coraz większy niepokój. Ogień i to nie z mojej winy? Nie brzmi dobrze.
Zeskoczyłam na ziemię i dalej biegłam, gdyż drzewa znajdujące się zaledwie kilka metrów ode mnie płonęły. Szybko pod nimi przebiegłam, rękawem zasłaniając usta i nos. Nie znałam miejsca w którym się znalazłam. Ale był tutaj płonący dom, obok była gigantyczna dziura w ziemi.
Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy dostrzegłam drobną sylwetkę leżącą na ziemi. Podbiegłam do niej, czując jak moje serce przyśpiesza, gdy rozpoznałam rude włosy.
- Alice?! - upadłam na kolana obok niej i szybko przyjrzałam jej się. Zamarłam. Kawałek metalu, czy cokolwiek to było, był wbity w brzuch dziewczyny. Z rano obficie sączyła się krew, która teraz już permanentnie zafarbowała na szkarłatny kolor jej zawsze nieskazitelnie czyste ubranie. Nie wiedziałam co mam zrobić.- Alice?
Rudowłosa otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Następnie uśmiechnęła się słabo.
- Akemi, nie spodziewałam się ciebie...- szepnęła cicho, a jej głos zdawał się znikać coraz bardziej z każdym słowem.- Ale to miła niespodzianka...Shun się pewnie ucieszy...
- To raczej mało prawdopodobne - rzuciłam oschle.- Alice, co się tutaj stało?!
- Lync...przyniósł mi...to...- lekko uniosła do góry poranioną dłoń, w której dostrzegłam nośnik danych. Zrozumiałam. To właśnie to Lync chciał jej przekazać.
- Gdzie on jest? - zapytałam spanikowana.- Alice, spokojnie, zaraz cię zabiorę do jakiegoś szpitala i...
- Daj spokój...- odparła a z jej oczu popłynęły łzy.- Nie możesz już mi pomóc...A Lync...on nie żyje...
- Co? A-ale...- nie wiedziałam nawet co powinnam zrobić czy powiedzieć. Dlaczego nagle to było takie trudne? Nigdy nie przepadałam zbytnio za Alice, ale teraz patrzenie na jej śmierć strasznie bolało.
- Akemi, ty i Shun...
- Alice, proszę, to naprawdę nie jest...
- Posłuchaj - przerwała mi już ledwo słyszalnie. Zamilkłam. Skoro to były ostatnie sekundy jej życia, nie chciałam się z nią kłócić.- On cię dalej kocha...
- Wcale nie, on...- zaczęłam, ale ponownie mi przerwała.
- Powiedział mi to...- przymknęła oczy.- Powiedział, że nigdy nie mnie pokocha, bo nie umie pozbyć się uczucia do ciebie...Proszę, Akemi. Poukładaj to. Wiem, że możecie. Nadal się kochacie...On cię potrzebuje...O wiele bardziej niż sam myśli...
- Alice...- nie udało mi się zatrzymać pojedynczych łez, które spłynęły po moich policzkach.
- Powodzenia...- jej oddech się zatrzymał. Dopiero teraz dotarły do mnie inne dźwięki naokoło, choć jej delikatny i słaby głos nadal szumiał mi w głowie.
 Zacisnęłam zęby. Złapałam kawałek metalu i wyszarpnęłam z jej ciała. Wiedziałam, że Shun ją znajdzie. Nie chciałam, żeby on to zrobił...Jego to pewnie zabolałoby o wiele bardziej niż mnie. Alice mimo wszystko wiele dla niego znaczyła.
Jej krew zabrudziła mi nieco ręce, ale nie martwiłam się tym teraz.
Zastanawiało mnie, dlaczego musiała odejść? Dlaczego akurat ona? Była o wiele lepsza ode mnie. Delikatna, łatwa do zrozumienia, zawsze taka kochana i życzliwa!
Usłyszałam ciche westchnienie, pełne niedowierzania. Podniosłam wzrok na czarnowłosego, który patrzył dokładnie na mnie, a z jego oczu ciężko było wyczytać jakie emocje nim kierowały. Jego wzrok skierował się na martwe ciało Alice a potem na krew na moich rękach.
- Ty...
Zbladłam. Dotarło do mnie jak to odebrał.
- Shun, nie...- wstałam powoli a moje oczy się rozszerzyły.- To nie jest to, co myślisz. Nie zabiłam jej! Próbowałam jej pomóc, ale byłam za późno i...
- Milcz! - wrzasnął, a ja się zatrzęsłam. Krzyknął. A jego głos był pełen złości.
- Dlaczego ty mnie raz nie posłuchasz? - spojrzałam na niego błagalnie.- Chociaż raz?!
- Myślałem, że tylko kłamałaś...A ty już całkiem jesteś jak oni - ostatnie słowo wypowiedział z nienawiścią.- Nie sądziłem, że aż do tego stopnia...
- Shun, zamknij się i raz daj mi coś powiedzieć!
- I jeszcze bezczelna - ruszył w moją stronę. Nie drgnęłam. Gdybym uciekła, uznałby to za przyznanie się do winy.- Pożałujesz tego..
- Proszę...- szepnęłam cicho, nie zrywając z nim kontaktu wzrokowego. Wyciągnęłam bezsilnie dłoń w jego stronę, zdając sobie za późno sprawę, że nie powinnam była tego robić. Nadal była tam krew Alice. Spojrzał na mnie z odrazą i zacisnął zęby.
Nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Wątpiłam, czy cokolwiek poprawi moją sytuację.
I wtedy rozwiązanie samo nadeszło.

****

Upadłam na ziemię, dość boleśnie lądując na czterech literach. Syknęłam cicho i rozejrzałam się zdziwiona. Przede mną stał Hydron. Nie wyglądał najlepiej. Sama nie wiedziałam, co jego twarz wyraża. Strach czy złość? Niepewność czy zdecydowanie? Nie umiałam tego określić.
- Hydron? - szepnęłam zdziwiona i rozejrzałam się. Byłam w pałacu, w jego pokoju. Znowu.
- Co cię tknęło, żeby teleportować się na ziemię?! - warknął, mrużąc oczy.
- Em..ja...to w sumie przez przypadek...- zmieszałam się.- Jak się tu znalazłam?
- Teleportowałem cię - mruknął i ruszył do drzwi.- Pamiętaj, że już więcej tam nie wrócisz. Rozumiemy się?
- A-ale co...
- Inaczej skończysz jak inni zdrajcy - rzucił mi ostre spojrzenie przez ramie.
- O czym mówisz? - zapytałam cicho.
- Lync już nie żyje - zaśmiał się, a od jego śmiechu przeszły mnie ciarki. Coś się w nim zmieniło.
- Co? Ty go zabiłeś?! - zerwałam się na nogi.
- Tak - położył dłoń na klamce.- I Volta także.
Moje usta rozchyliły się lekko w zdziwieniu. Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z tysiącem myśli.


 ****


Noooo, mam nadzieję, że się podobało : D
Długo trzeba było czekać, wiem, postaram się pisać częściej. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie xD
Aaaa i jeszcze w ramce po lewej jest link do mojego drugiego bloga, może niektórych to zainteresuje, a jak nie to trudno xD


17 komentarzy:

  1. O_O!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    OMG! CO TO BYŁO! NORMALNIE GLEB O BETON! OMG! OMG! OMG! MOJE ŻYCIE NIE MA SENSU I MUSZE PORZĄDNIE ZASTANOWIĆ SIĘ NAD SWOIM ŚWIATOPOGLĄDEM! OMG! OMG! OMG!
    POWTÓRZE PO RAZ OSTATNI: OMG!

    Ty... ty... no ale jak... bo to że... ale no... jak ... OMG! nie ogarniam tego rozdziału, znaczy końcówki... omg!
    Podsumowując: OMG! Dobra, a tak serio podsumowując: Shun to kretyn, który dopiero teraz oślepł, Lync kaput,Shun to kretyn, Alice kaput, Shun to kretyn który kocha Akemi Volt kaput... no i Shun to kretyn! ^ ^ ulżyło mi :)

    To może teraz - OMG! - spróbuję (OMG!) a może nie napisać coś bardziej sensownego :P ten rozdział to było tak jakbyś... rzuciła mną o ścianę i potem zaczęła zeskrobywać, noo! :)

    Nie no, nie dam rady, koniec tego (trzeźwego jakby co, żeby nikt mi tu pijaństwa nie sugerował!) bełkotu, bo jak Boga kocham zaraz padnę na twarz :)

    Cóż z niecierpliwością czekam nn :D

    Pozdrawiam ^ ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha taaaak, wnioskuję że rozdział trochę Tobą wstrząsnął :D
      W sumie o to chodziło, więc mogę się chyba cieszyć xD
      Hmm, a to podobno ja piszę nieogarnięte komentarze xDDD
      I to jest komplement! Zaznaczam!
      Tak czy inaczej, cieszę się, że się podobało :)

      Usuń
  2. WOW! Shun do dziwak. Ale przystojny dziwak. Mój dziwak... Powiem tyle: płacz płacz i jeszcze raz płacz. Jak przy " bal uśmiechów i łez". Toś sie postarała Aki. Czekam na nst. Notkę

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no... Teraz to się załamałam... ;( Uśmierciłaś Lync'a i Alice... Zaraz będę płakać ;( Ale i tak z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że następnym razem jak będę kogoś uśmiercać to muszę wszystkim czytelnikom dać po paczce chusteczek :D

      Usuń
  4. Aliiiiiiiceeee! Nie, nie, nie zgadzam się! Żałoba na tydzień! Przepraszam, ale jako kopnięta fanka Alice muszę... No dobra... Ale jak się okaże że umarła na darmo to przyjdę i poharatam Shuna i Hydrona. To znaczy jeśli Shun nie przestanie idiocić to go poharatam, a Hydrona tak czy siak!
    Akemi teraz ciężko będzie wrócić do MW ale mam nadzieje, że jakoś się poukłada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha tak, wszyscy potnijmy Hydrona, z tym samym mocnym argumentem - Bo tak! xD

      Usuń
  5. Akemi dlaczego w żadnym rozdziale nie ma zimy? W jednym jest śnieg, ale w lecie! Proszę napisz jakiś rozdział z zimą!
    A tak do rozdziału to JAK MOGŁAŚ ZABIĆ ALICE?! I zrobić z Shuna takiego ślepego kretyna? Nieźle to wszystko skomplikowałaś. Jak dla mnie to najpierw to była komedia, potem romans, a teraz to jest dramat!
    Mimo wszystko uważam że to był genialny pomysł, jednak ten rozdział wyraźnie odstaje od reszty. Kiedy go czytałam wydał mi się jakiś... inny. Nie gorszy, ale inny.
    Na koniec mam trzy pytania:
    -Kiedy następny rozdział?
    -Czy napiszesz świąteczny oneshot?
    -Czy ty się wzorowałaś na "Balladynie"? Tam też wszyscy umierają.
    Pozdrawiam
    Kita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emm...No ostatnio nie ma zimy, bo skoro Akemi i tak siedzi w zamku niewiadomogdzielandii to przecież nawet tej zimy nie widzi. Ale postaram się coś naskrobać :)
      Komplikowanie to jedno z moich drugich imion xD
      No cóż, historia nie może stać w miejscu, musi się zmieniać, bo bohater również musi przejść zmianę.
      I tak, jest inny, sama to nawet widzę O.o
      Ale cieszę się, że Ci się spodobał ^ ^
      I co do pytań :
      1. Jeszcze nie wiem, ale postaram się jak najszybciej.
      2. Postaram się, mam to w planach.
      3. Nie, ale ogółem w fabule przecież Lync oraz Volt także giną. Poza tym...to już prędzej Szekspir xD

      Usuń
  6. A jednak warto się było wkraść na komputer.
    Akemi, moja droga, zaskoczyłaś mnie tym wielce! Nie spodziewałam się znacznej większości z tych wypisanych rzeczy. Zabiłaś Alice.. jejku, tyle się działo że naprawdę, oklaski! Brawo, brawo i gratulejszyn za ten rozdział ^^
    Z pewnością warto było na niego czekać, przechodzisz samą siebie. Życzę takiej dalszej weny~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro się ich nie spodobałaś i udało mi się zaskoczyć, cel osiągnięty :D
      Bardzo dziękuję za pochwały ^ ^

      Usuń
  7. Rozdział niesamowity. Warto było czekać. Jest jednym z moich ulubionych.
    Tekst z oknem traktowanym jako drzwi był zabawny, ale po głębszym przemyśleniu (analizie- jak mnie poprawiają na polskim) widać sens. To psychologiczne tłumaczenie bardzo mnie przekonuje. Jest świetne.
    Tak mi smutno. Akemi musi iść w ten labirynt kłamstw i nie ma żadnych drzwi (okien), które mogły by posłużyć za ucieczkę. Biedulka. Zauważyłam pewną zabawną rzecz, którą podzielę się z tobą pod koniec komentarza.
    Gdy czytałam o tym, że Hydron chce sprowadzić Volta z powrotem, pomyślałam: zaraz spuszczą psy. Nie wiem czemu między nimi widziałam Shadowa! XD
    Gdy w czasie pościgu wróciła "stara" Akemi nie mogłam przestać się uśmiechać. Dawno jej tu nie było.
    Lync i Alice... Lubię tą parę. No, nie do końca parę. Uwielbiam myśleć, że on się w niej podkochuje, a ona nic nie zauważa. To urocze! ^^ Takiego Volana sobie wyobrażam. Trafiłaś w mój gust tak celnie jak jeszcze nikt!
    Nie wiem czy to dlatego, że tak pięknie to opisałaś, ale podobała mi się scena śmierci Alice.
    Jak pech to pech. Nie dość, że Shun był zły na Akemi, to jeszcze myśli, że to ona zabiła. Ta dziewczyna to postać tragiczna!
    A teraz główna myśl; najważniejsze przemyślenia: Rozwijasz się. Od komedii po poważną, pełną przemyśleń głębie. Pierwsze rozdziały były tak zabawne, optymistyczne... Teraz są... Nie. Nie powiem, że lepsze, bo uwielbiam i twój humor, i ten dramatyzm. Są inne. Po prostu. Cieszę się, że tak wspaniale dążysz do zostania doskonałą pisarką!

    PS. Alice nie żyje. Ok. Lync nie żyje. Ok. Ale Volta ci nie daruję!!! T.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej, bardzo się cieszę że to jeden z ulubionych ^o^
      I tak, ja sama też lubię ten tekst z oknem. Tym bardziej, że przypomina mi się tekst kumpeli ' Shun wszedł drzwiami. OMG DRZWIAMI?! Coś się stało?!'' xD
      Haha ciekawy widok z tym Shadowem...nie pomyślałam o tym! xD
      Heh, ja także lubię o tym myśleć. To takie...no, powtórzę tutaj co napisałaś, urocze! ^ ^
      A co do śmierci Alice...wiesz, skoro wiedziałam, że ludzie i tak mnie za to zabiją, to chociaż chciałam to jakoś ładnie opisać a równocześnie bez typowego dramatyzowania i w ogóle...żeby tak trochę realistycznie to wszystko oddać :D
      I bardzo się cieszę, że doceniasz moje ''praktyki'' xD
      Cóż, historia i bohaterowie muszą przejść jakiś kryzys i zmianę w historii, inaczej to by nie było ciekawe...znaczy, gdyby Aki dalej demolowała wszystkie możliwe wymiary to może i by było, ale nie aż tak ciekawe.
      A co do tego Volta....Poszłam już z fabułą serialu i go uśmierciłam, skoro i Lync zginął z rąk Hydrona xD

      Usuń
    2. Faktycznie. Dziwnie, że wszedł drzwiami...
      Jakoś pogodziłam się już ze śmiercią Volta. To trudne i bolesne, ale dałam radę. Taki los!
      Prosiłabym cię, żebyś w tym drugim blogu założyła opcje komentowania anonimowego, bo nie mam jak napisać co myślę.
      O! I opublikowałam jakieś opowiadanko. Jeśli jesteś ciekawa...

      Usuń
  8. O rzesz .... Zajebiste to było. ! Fakt, że śmierć w tym opowiadaniu mnie trochę zaskoczyła i przygnębiła, ale to nie zmienia faktu, ze to co zaskakuje jest zazwyczaj najbardziej ciekawe ;) Shun to idiota.... Tu nie ma wątpliwości lecz skoro według Alice ciągle ją kocha to może w końcu otworzy oczy i zrozumie. Miałam nadzieję, że Hydron się zmienił i wgl. ale z drugiej strony rola czarnego charakteru bardziej mi u niego pasuje :) Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny ten blog o niebieskookiej... Smutaśny troche ale fajny...

    OdpowiedzUsuń