Mój cudowny sen został przerwany przez stukanie w szybę.Wstałam i szybko podeszłam do okna. Otworzyłam je i gwałtownie zostałam wyciągnięta na balkon. Gdy tylko świeże powietrze uderzyło mnie w nozdrza, ktoś zasłonił mi usta dłonią. Nie próbowałam wrzeszczeć - z doświadczenia wiem, że to na nic.
- Nie krzyczysz? Zaskakujesz mnie – poznałam głos, który szeptał mi do ucha.
Ace.
Puścił mnie i mogłam na niego spojrzeć. Miał na sobie szarą koszulkę oraz luźne czarne dresy. Jego włosy były rozczochrane bardziej niż zazwyczaj. Zagapiłam się i dopiero gdy uświadomiłam sobie, że patrzy na mnie i moją ‘’piżamę’’, postanowiłam szybko przerwać ciszę.
- Co chciałeś że budzisz mnie o…właściwie, to która godzina? – zapytałam zdezorientowana.
- Ciszej!- skarcił mnie szeptem.- Jest około 3 w nocy.
- Po pierwsze, czemu budzisz mnie o 3 w nocy?!! A po drugie, czemu szeptamy?!
- Po pierwsze i drugie, wydaje mi się, że słyszałem jakieś głosy i wolałem cię obudzić.
- A co, sam się boisz chodzić po ciemku?- posłałam mu jeden z moich zaczepnych uśmiechów, co wywołało jego oburzenie
- Nie, nie boję się! Niczego! – wycedził przez zaciśnięte zęby.- Ale trzeba jeszcze obudzić Shuna!
- To idź i go obudź – wzruszyłam ramionami.
- JA?! - wytrzeszczył oczy.- Ty idź! Mnie zabije!
- A mnie niby nie?! – zapytałam z pretensjami w głosie.- Idź, ja się nie nadaję w mojej piżamie!
- To jest twoja piżama?! – machnął energicznie w moją stronę i przyjrzał mi się.
- Gratuluje spostrzegawczości! To jedyne co miałam! – rzuciłam oburzona i jednocześnie odrobinę zakłopotana.
- …nie zimno ci? – wypalił po chwili.
- Teraz ten zaczyna…- mruknęłam i przekręciłam oczami.- Nie, nie jest mi zimno! Idź i go obudź a ja się ubiorę!- popchnęłam go w stronę pokoju Shuna, a sama wróciłam do mojego pokoju, gdzie się szybko przebrałam.
Gdy wyszłam, Ace był także już ubrany.
- Wow, szybki jesteś – uśmiechnęłam się a on odwzajemnił uśmiech.
Opieraliśmy się o balustradę balkonu. Patrzyłam się na księżyc, który rzucał srebrną poświatę. Coś mi wpadło do głowy…
- Ace? Potrafisz korzystać ze swojej domeny? – zapytałam po chwili.
- Eeee… co masz na myśli? – popatrzył na mnie z miną która wyrażała, jak bardzo nie ma pojęcia o czym mówię.
- Moją domeną jest Pyrus i potrafię na przykład sprawić, że temperatura wzrośnie – wytłumaczyłam.- Próbowałeś kiedyś użyć jakoś swojej domeny?
- Powiem ci że to co mówisz jest ciekawe…- zamyślił się.- Nie, nigdy nie próbowałem
- To spróbuj – zachęciłam go.
- A-ale jak?
- Zamknij oczy…NO ZAMYKAJ JE!!! No a teraz…- chłopak dalej na mnie patrzył. Westchnęłam zirytowana.- Ace, jak nie zamkniesz oczu przysięgam, że ja ci je zamknę i to nie będzie przyjemne!- zamknął posłusznie oczy.- No wreszcie! A teraz wyobraź sobie że przesuwasz księżyc.
Parsknął śmiechem, za co dostał ode mnie po głowie.
Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Potem księżyc zaczął jakby lekko drżeć.
- Udało ci się, Ace! - otworzył oczy i sam się zdziwił. Nie był to nie wiadomo jaki wielki efekt, bo gdybyśmy się nie przyglądali, to nie szło tego dostrzec, ale jednak.
- Wow…- wypalił tylko.
- Dokładnie! – zaśmiałam się.
Przez chwilę staliśmy w ciszy, dosyć krępującej zresztą.
- Akemi? Nigdy nie opowiadałaś o sobie…- chłopak zmienił temat.
-Nie mam o czym opowiadać…- odwróciłam wzrok.- Nie mam rodzeństwa, ciocia mnie wychowywała. Jestem sierotą. Nie pamiętam moich rodziców. Ale to lepiej, nie tęsknię. Nie można tęsknić za kimś, kogo się nigdy nie widziało, nie znało, nie kochało. Lubię niezależność, przygody, chociaż potrafię się ustatkować jeśli trzeba.
- Masz teraz jakichś przyjaciół?
- Nie – odparłam spokojnie.- Nie wiem, czy mogę was liczyć jako przyjaciół…jeszcze…znamy się bardzo krótko, ale już was lubię. I nie mogę się doczekać aby poznać resztę ruchu oporu!
- Coś mnie ominęło? – obok nas pojawił się Shun.
- Słyszałem jakieś głosy z lasu – niebieskowłosy wyjaśnił. Chłopak spojrzał na niego z niechęcią.
- To co robimy? Rozdzielamy się? – miodowooki zaproponował.
- Oczywiście, że nie! Trzeba obudzić Marucho! –zaprotestowałam.- Poza tym…FILMÓW NIE OGLĄDASZ?! NIE WOLNO SIĘ ROZDZIELAĆ!
-Zapomnieliśmy o nim! – Ace uprzytomnił sobie. W czas…- Shun, idź po niego!
Shun, niechętnie, posłuchał i znowu zostaliśmy sami.
Rozmawialiśmy, ale po krótkim czasie nastała kolejna chwila ciszy.
Zamknęłam oczy i na chwilę odleciałam myślami. Usiłowałam skupić się na wspomnieniach, chciałam móc coś sobie przypomnieć ze swojej przeszłości...
Zrobiło mi się słabo, straciłam równowagę.
- AKEMI!- poczułam mocne szarpnięcie. Coś, a raczej ktoś,mocno trzymał mnie w pasie. Otworzyłam oczy. Wisiałam…w powietrzu a Ace mnie trzymał. Sam ledwo utrzymywał się balustrady.
- Oj – powiedziałam cicho.- Pomogę ci!
- Nie trzeba, trochę trenuje na siłowni, zaraz cię wciągnę! – pochwalił się.
- Chyba NAS wciągniesz - poprawiłam go i spojrzałam w dół. Byłam spory kawałek nad ziemią.
Po chwili stałam znowu na balkonie.
- Co to miało być?- spytał zdyszany
- Eeee… no… -zamyśliłam się.- Dziękuję?
- Nie ma za co, ale nie rób tak więcej!- pogroził mi palcem jak małemu dziecku.
- Auć -syknęłam i spojrzałam na dłoń. Musiałam się zaciąć, gdy spadałam.
- Pokaż to –Ace wziął moją dłoń i przyjrzał się ranie.
- T-to nic – rzuciłam wymijająco.
- Zaczekaj chwilę – niebieskowłosy zniknął w swoim pokoju. Spojrzałam na las.
Wydał mi się strasznie ciemny.
Ech, głupia. To normalne w nocy!
- Akemi… - nagle usłyszałam szepty, które dochodziły z lasu.Spojrzałam na niego przerażona i zaczęłam się cofać. Nagle wpadłam na Ace’a. Obróciłam głowę i spojrzałam na niego lekko przestraszona.
- Wszystko w porządku? – zapytał zaniepokojony.- Akemi?
- Co się dzieje?- Shun wrócił a Marucho szedł zaraz za nim. Patrzyłam na las.
Nie dam się złapać. Zrozumiałam, o co w tym chodzi.
- Cofnijcie się – poleciłam cicho.
- Co? – Marucho zapytał zdezorientowany.
- Wejdźcie do środka. Już!- powiedziałam ostro ostatnie słowo. Niechętnie weszli do środka. Shun przez trochę się wahał, wbijając we mnie świdrujące spojrzenie.
- Idź, wiem co robię - rzuciłam spokojnie.
Prychnął i dołączył do przyjaciół.
Stanęłam na balustradzie. Chwiałam się, ale po chwili złapałam równowagę. Skupiłam się i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie Pyrusa. Po chwili tarczę, która otacza cały dom.
Wyobraźnia była tutaj najważniejsza.
Gdy otworzyłam oczy, tarcza ognia rzeczywiście otoczyła dom.
Poczułam się okropnie zmęczona i zaczęłam się ponownie chwiać. Straciłam balans i spadłam do tyłu, boleśnie lądując na czterech literach
- Akemi! Nic ci nie jest?!- słyszałam głos Marucho przez szybę.W tle dało się również usłyszeć śmiech Ace'a.
- Nie, skąd. Ace, nie śmiej się idioto! - krzyknęłam za siebie.
- To było niesamowite! Twoje dłonie płonęły! – blondyn odparł zachwycony.
- Taaak, super…- zaczęłam się podnosić i otrzepałam strój.
- A-Akemi? – dobiegł mnie głos Ace’a.- Mogłabyś przestać trzymać klamkę?!
- Przecież jej nie trzymam, kretynie! – rzuciłam zirytowana, machając do niego rękami.
- Nie mogę jej otworzyć – Shun zauważył.
- Co? – zmarszczyłam brwi i na nich spojrzałam. Shun oraz Ace szarpali się z klamką (przy okazji trochę krzycząc na siebie, ale cóż). – Co do…- zaczęłam, ale nagle koło mnie stanęła jakaś postać. Ninja.
Zaatakował. Dość szybko powaliłam przeciwnika. Ten styl walki mnie wycisza. Staje się wtedy spokojna, rozważna, skupiona. Zupełnie inna.
Gdy mój przeciwnik leżał na ziemi, zaczęłam się zastanawiać, skąd tu się wziął. Przecież nie mógłby przejść przez moją tarcze, a na pewno nie bez mojej wiedzy…
Znaczy…że on tu był wcześniej...
Podbiegłam do szyby za którą stali moi towarzysze
- On już tutaj był!- krzyknęłam, aby mieć pewność że mnie usłyszą- Zamknijcie drzwi!
Ace rzucił się wykonać zadanie i zaczęli je zastawiać z Marucho a Shun rozejrzał się.
- Za tobą! – wrzasnął nagle.
Szybko odskoczyłam w bok i uniknęłam mocnego ciosu w plecy.
Spojrzałam na mojego przeciwnika…a raczej przeciwników. Walka się zaczęła
***
Kimkolwiek byli następnym razem pomyślą kilka razy zanim mnie zaatakują.
Właśnie ostatni z nich wylądował za balustradą. Otrzepałam dłonie i łapczywie łapałam powietrze.
Poczułam się strasznie zmęczona. Może to przez to, że ostatnio nie śpię?
A może to, że użyłam mojej domeny a nigdy nie próbowałam stworzyć tak ogromnej tarczy?
A może to przez to, że przez ostatnie kilkanaście minut walczyłam non stop?
A może wszystko naraz?
Ech… no tak.
Oparłam się o starą balustradę i przymknęłam oczy na chwilę, aby odpocząć.
Gdy usłyszałam pytanie czy wszystko w porządku, pokiwałam głową, nie przykuwając uwagi który z moich towarzyszy zapytał.
- Imponująca tarcza – usłyszałam głos z daleka. Otworzyłam oczy. Tuż przy mojej tarczy stał Spectra, a obok niego, co za niespodzianka, Gus. - Ale zrób nam przejście -
- Prędzej zobaczymy transmisję z królem Zeneholdem w ubraniu baletnicy, niż cię tu wpuszczę – rzuciłam oburzona.
- Jak sobie chcesz. Ale wiedz ,że nie jesteś jedyną, która potrafi używać swojej domeny!
Po chwili z jego dłoni wyleciał czerwony promień, który uderzył w tarczę. Poczułam to. Mrowienie na całym ciele, które się nasilało, podczas gdy tarcza słabła.
Spojrzałam na przyjaciół, moja tarcza okazała się słaba.
Pękła. Spectra uśmiechnął się zadowolony z siebie i ruszył w moją stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz