poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 67 - Czas zacząć walczyć!

Akemi, zwariowałaś?! – Volt popatrzył na mnie rozgniewany.- Nie dość, że złamałaś poniekąd zasadę króla i teleportowałaś się poza pałac, to jeszcze prawie tam zginęłaś!
- Nie dramatyzuj – mruknęłam.- Wiem co to znaczy prawie zginąć, zaufaj mi, to nie było to.
- To nie jest zabawne!
- Nie? Ani troszkę?
- Nie! Ani troszkę! Mogło ci się cos stać…- jego wzrok nieco zelżał a głos się uspokoił. – Właśnie, jak twoje plecy? Bardzo bolą?
- Daj spokój – machnęłam ręką.- Poboli i minie, nic wielkiego.
- Wolałbym jednak zobaczyć tę ranę – chłopak nalegał.
- Nie dasz mi spokoju, prawda?  - przekręciłam oczami.
- Nie – przyznał spokojnie po czym mnie odwrócił. Dotknął palcem gdzieś obok łopatki a ja syknęłam z bólu.- Tu oberwałaś najmocniej. Choć, przemyję ci to wodą utlenioną.
- Poradzę sobie – zaprotestowałam, ale Volt pociągnął mnie za sobą. Gdy uświadomiłam sobie, że wyrwanie się z jego żelaznego uścisku jest niemożliwe, darowałam sobie krzyki i kolejne próby ucieczki. W końcu jakby na to nie spojrzeć, chciał mi pomóc.

***

 - Co zamierzasz? – Alice popatrzyła zatroskana na Shuna.
- Nie wiem…Jeszcze – czarnowłosy warknął i usiadł na ławce obok rudej. Wpatrywał się uparcie gdzieś w przestrzeń.- Widziałem ją.
- Co? Gdzie?
- Podczas walki z Voltem.
- Nie porozmawiałeś z nią?
- Nie. Nim zdążyłem zawrócić, żeby jej pomóc gdy zwalił się na nią kawałek budynku, Volt mnie wyprzedził i ją zabrał. Poza tym, nie mam o czym z nią rozmawiać – Shun mruknął ponuro. Alice uważnie go słuchała, nie zdejmując z niego wzroku nawet na chwilę.
- Shun…Chyba jednak masz o czym?
- Tak? A niby o czym?
- Sam powiedziałeś, że chciałeś jej pomóc, ale nie zdążyłeś.
- To było tylko tak…tak…przez przypadek – miodowooki wzruszył ramionami.
- Kochasz ją? – Alice wbiła w niego świdrujące spojrzenie. Shun spojrzał na nią zaskoczony.- Shun, kochasz ją?
Nastała cisza, w której oczekiwanie na jego odpowiedź było istną torturą.
- Nie wiem – ninja odparł spokojnie i wstał.- Nie ważne, nie chce mi się o tym gadać.
- Shun, przecież widzę – Alice patrzyła na niego zatroskana.
-Co widzisz?
- Że tęsknisz za nią. Że ci zależy. Nie marnuj czasu na chowanie urazy. Jeżeli jej wybaczyłeś…
- Nie wybaczyłem – chłopak uciął ją.
- Nie? A mi wybaczyłeś. Wiesz dlaczego? – ruda również wstała.- Bo to ją kochasz, jej kłamstwo sprawiło ci więcej bólu. Uświadom to sobie wreszcie, zanim będzie za późno, żebyś ją odzyskał…

***

Obudziłam się zalana potem. Rozejrzałam się spanikowana po ciemnym pomieszczeniu po czym ostatkiem sił sięgnęłam ręką i zapaliłam lampkę.  Leżałam, łapczywie łapiąc powietrze. Byłam zmęczona, wręcz wykończona. Ostatnio moje zdrowie się pogorszyło, nawet najmniejszy ruch wymagał okropnego wysiłku.
Widzisz? On cię nie chce.
Chce! Musi mi tylko wybaczyć!
Nie wybaczy ci. Ma wybaczyć tyle kłamstw? Nie ma szans.
Zamilcz…
Pokręciłam głową i nakryłam się kołdrą na głowę, jakby miało mnie to ochronić przed tym głosem. Pochodził z mojej głowy, sprawiając mi ból a za każdym razem gdy się odzywał robiło mi się zimno. To było jak okropny koszmar…
Zrzuciłam nogi z łóżka i wstałam. Oparłam się szybko o ścianę zanim straciłam równowagę i ruszyłam do wyjścia, dłonią cały czas opierając się o ścianę. Wyszłam na korytarz. Po chwili usłyszałam jej złowrogi śmiech, boleśnie rozbrzmiewający w mojej głowie. Skrzywiłam się, ale uparcie szłam dalej.
- Muszę to pokonać – pomyślałam i zaczęłam to powtarzać w głowie raz za razem. Tylko dlatego jeszcze szłam. Ból się nasilił. Nie lubiła, gdy się jej sprzeciwiałam.
- Akemi! Ruszaj cztery litery Ichiro! – Shadow przebiegł obok mnie, potrącając mnie i prawie przez to wywracając.
- Aua! Weź, to nie jest zabawne…- mruknęłam ponuro.- W ogóle dokąd tak biegniesz?
- Wojownicy do nas wpadli! – białowłosy wybuchł szaleńczym śmiechem a mi serce przyśpieszyło. Wojownicy? Tutaj?
Zatrzymałam się na chwilę i oparłam plecami o ścianę.
Będę gotowa im spojrzeć w oczy? Co w ogóle powinnam teraz zrobić? Przeprosić? Pomóc im? Ale jak? Przecież nie wiem, co dokładnie zamierzają, choć domyślam się, że ma to na celu zniszczenie systemu zagłady bakuganów. Znowu naszły mnie różne lęki. Zaczęły mnie paraliżować, przejmując kontrolę nad moimi myślami, pokazując mi najgorsze scenariusze.
Widzisz? Widzisz, co się stanie?
-Przestań! – wrzasnęłam i zerwałam się na nogi mimo bólu. Musiałam im jakoś pomóc! Musiałam! Byłam im to winna!
Rzuciłam się biegiem przed siebie, zamykając oczy i mając tylko nadzieję, że zdążę przegonić Shadowa i znaleźć pierwsza wojowników. Z jednej strony czułam, że spotkam Shuna i bałam się tego…Jego zawiedzionego i rozczarowanego spojrzenia którym mnie obdarzył na tym nieszczęsnym balu, jego ostrego tonu, który był jak nóż, wbijający się boleśnie w moje serce. Potrząsnęłam głową. Nie ważne, czy wojownicy mi wybaczą. Nie muszą ze mną już współpracować. Ale czas, aby zrobić to, co należy.

***

Nie zatrzymałam się do momentu, w którym kogoś nie stratowałam. Upadłam razem z tą osobą na zimną i twardą podłogę.
- AUA! TY PODŁY VE…AKEMI?! – zrobiło mi się aż ciepło na ten znajomy głos. Nim podniosłam na niego wzrok szatyn już mocno mnie przytulał.- Aki!
- Też się c-cieszę, że cię w-widzę – wysapałam, łapiąc powietrze. Po raz pierwszy byłam tak zmęczona po tak krótkim biegu. Jednak na widok Dana od razu zrobiło mi się weselej. Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, gdy dostrzegłam Mirę. Cóż…Patrzyła na mnie, jak na każdego innego vexosa. Uśmiechnęłam się do niej. Nie byłam jedną z nich, nigdy. Jednak uznała mój uśmiech za kpiący, bo w sekundzie mnie boleśnie złapała za łokieć i odciągnęła od szatyna, jak zagrożenie dla jego życia. – Aua! Mira, puść mnie!
- Zostaw go – błękitnooka warknęła i popchnęła mnie na ścianę. Spojrzała rozgniewana na Dana.- A ty? Rozmawiasz i przytulasz wroga?!
- To nie jest wróg! – Dan zaprotestował po czym wstał i pomógł mi wstać.- To Akemi!
- Wychodzi na to samo!
- Wcale nie!
- Nie kłóć się ze mną!
- To ty się kłócisz ze mną! – Dan strzelił focha na Mirę po czym zwrócił się do mnie.- Matko, Aki, wyglądasz tragicznie, jesteś chora?
- Tak, jestem, nieważne. Słuchaj Dan, chcę wam pomóc…
- Akurat – Mira prychnęła. Zmierzyłam ją morderczym spojrzeniem po czym z powrotem spojrzałam na Dana.
- Znam rozkład zamku. Rozumiem, że mi nie ufacie, ale chcę wam pomóc! Nie jestem jedną z nich! – spojrzałam błagalnie na szatyna.
- Przecież wiem – uśmiechnął się do mnie a ja odetchnęłam z ulgą. – Tylko im się nie da przetłumaczyć…
- Jak to ‘wiesz’? – Mira spojrzała na niego pytająco.
- Mówiłem już Shunowi, ale się na mnie fochnął gdy mu powiedziałem, więc już nic nie mówiłem…Ale Akemi już kiedyś mi powiedziała, że zdawała te fałszywe raporty vexosom – Dan wytłumaczył. – Więc przyznała się do tego już wcześniej.
- I nic nie mówiłeś?! Moglibyśmy wcześniej się jej pozbyć!
- Właśnie dlatego nic nie mówiłem! – Dan krzyknął oburzony.- Shun się obraził, że powiedziała mi a nie jemu, a tobie się zbiera na jakąś eliminację przyjaciół?!
- To nie jest przyjaciel, to jest wróg! – błękitnooka również podniosła głos.- Pogrąży nas jeszcze bardziej, tylko to potrafi! A ty jak małe dziecko dałeś się jej omotać!
- Proszę, przestańcie…- wyszeptałam, łapiąc się za głowę. Ból stawał się coraz silniejszy a ich krzyki nie pomagały,
- Tylko ty tak uważasz! Myślisz, że jak jesteś liderką, to możesz osądzać innych?!
- Nie, ale mogę wybierać członków swojej drużyny! I nie ma tam miejsca dla kłamców i zdrajców!
- Proszę was! – lekko podniosłam głos, ale oni dalej mnie ignorowali.
- Ona nie jest zdrajcą! Nigdy im nie pomogła!
- Tak, skąd ta pewność?! Znasz tylko jej wersję!
- Proszę…- wyszeptałam i nagle pociemniało mi przed oczami.

***

Widziałam oczami czarnowłosego. Wszystko było ostrzejsze, on dostrzegał więcej, niż typowa i roztrzepana ja. Biegł z typową dla ninja prędkością, wymijając jakieś…roboty? Cokolwiek to było, czarnowłosy skutecznie przebiegał między nimi.
- Gdzie jesteś? – usłyszałam jego głos. – Gdzie cię trzymają?
Chciałam móc mu powiedzieć, gdzie jestem, że nic mi nie jest i żeby na siebie uważał. Chciałam móc go dotknąć, poczuć jego chłodną skórę. Chciałam czuć jego silne ramiona na około siebie, czuć się znowu bezpieczna i…kochana. Chciałabym, żeby na mój widok w jego oczach znowu pojawiły się te tajemnicze iskierki a nie złość i gniew. Był tylko jeden sposób, aby tak się stało.
A co jeśli jemu chodziło o system zniszczenia, nie o mnie?
Cóż, muszę zaryzykować, nie mogę już tak dłużej.

***

- Akemi?! Hej! Słyszysz mnie? – dobiegł mnie stłumiony głos Dana.
Zamroczona wymamrotałam coś i otworzyłam oczy. Leżałam na ziemi a szatyn starał się mnie dobudzić. Ostatnia wizja do mnie wróciła. Natychmiast się ożywiłam i udało mi się skupić myśli. Odepchnęłam Dana i zerwałam się na nogi.
- Już czas – szepnęłam, czując się bardzo słabo fizycznie, ale bardzo silna psychicznie.
- Aua! Na co? – Dan spojrzał na mnie zdziwiony.
- Czas….Czas zacząć walczyć! – rzuciłam się biegiem przez korytarz, nie oglądając się za siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz