poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 51 - On nie udawał. On po prostu był idiotą.

Wyszłam spod prysznica i ubrałam się w piżamę. Bałam się zasnąć, ale byłam bardzo zmęczona po tym dniu. Niby nic takiego wyczerpującego a jednak. Po cichu wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Jednak przy drzwiach od sypialni Miry zatrzymałam się. Chciałam ją przeprosić za swoje dzisiejsze zachowanie. Nic nie mogłam poradzić, że jestem taka wybuchowa, że kocham niezależność i wolność. A może ja tego wcale nie kochałam tylko byłam do tego przyzwyczajona?
Już miałam zapukać gdy usłyszałam głos Ace'a, dochodzący z jej pokoju.
-Nie dramatyzuj, nic się przecież nie stało!
-Nic? Wyleciała już pierwszego dnia, a ty twierdzisz, że to nic?! - Niebieskoooka najwyraźniej była oburzona. Lekko popchnęłam drzwi i dyskretnie zajrzałam do środka. Ace siedział rozwalony na fotelu a Mira stała przy oknie.
-Jutro pójdzie, przeprosi, dostanie kolejną szansę...
-Skąd ta pewność?
-Ma dar przekonywania. I wszystko będzie z powrotem w porządku. Jesteś dla niej taka oschła. I ostatnio zamyślona...- Szarooki wstał i podszedł do niej.
-Dwie sprawy mnie dręczą...-Dziewczyna westchnęła, odwracając się do niego tyłem.
-Jakie?
-Keith... Zastanawiam się, czy przeżył...
Ace przekręcił oczami.
-Był vexosem.
-To nic nie zmienia! To mój brat!- Mira odwróciła się, nieco rozżalona z braku zrozumienia ze strony szarookiego.
-Jak uważasz, dla mnie to wredny vexos. A druga sprawa?- Ace nic sobie nie robił z jej tonu głosu.
-Chcę jutro polecieć na ziemię, odwiedzić Dana...- Mira spojrzała na okno a na jej twarzy przez sekundę zawitał lekki uśmiech.
-A-ale...Co?!-Ace był zaskoczony i...oburzony. Matko, jak oni do siebie pasowali...- Nie możesz!
-A to czemu?- Mira popatrzyła na niego wyzywająco.
-No...A jak vexosi wrócą?!
-Nie dasz sobie z nimi rady sam?- Mira uśmiechnęła się zaczepnie.
-Dam! A-ale...
Nie słuchałam już dalej. Dowiedziałam się i tak za dużo. Trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
-Co taka zdenerwowana?- Wyrocznia wylądowała obok mnie.
-Ja jej dam do Dana...Ja jej dam! Dan powinien być z Runo!
-Czemu tak sądzisz?
Jej spokojny ton mnie nieco zaskoczył i uspokoił.
-No, bo...No weź! Co to za głupie pytanie?!
-Odpowiedz.
-Patrz jak oni się zachowują!
-No jak? Runo chce go co chwila zabić, on ucieka i tak w kółko. Sądzisz, że to ich czyni parą? Ty też chcesz co chwila zabić Ace'a a kochasz Shuna.
-Wcale nie!- Ryknęłam, zrywając się na nogi.- Nigdy więcej tego nie mów! Nigdy! Mam ci to przeliterować?!
-Nie trzeba, znam alfabet. Głucha też nie jestem. Nigdy nie byłaś jakoś specjalnie wygadana jeśli chodzi o uczucia, ale teraz już w ogóle cię nie rozumiem. I mam wrażenie, że ty sama siebie nie rozumiesz.- Zamknęła się w kulkę.
Miała rację. Ale nie zamierzałam tego przyznawać na głos. Zgasiłam światło i położyłam się spać.

***

Ta noc była spokojna, bez koszmarów i Bóg wie czego jeszcze.
No, ale oczywiście poranek w takim razie nie mógł być spokojny...
-POBUDKA!- Dobiegł mnie śmiech Ace'a a zanim nawet oczy otworzyłam ten znowu wylał na mnie zimną wodę. Z piskiem spadłam z łóżka.- Witam wśród obudzonych!
-TY PODŁY SADYSTO I PSYCHOLU KTÓRY ZNĘCA SIĘ NADE MNĄ WYLEWAJĄC NA MNIE WODĘ! NA DODATEK Z SAMEGO RANA! MASZ POJĘCIE, JAK TO WPŁYNIE NA MOJĄ PSYCHIKĘ?!
-Yyy...Nie. I mnie to nie obchodzi.- Posłał mi ten swój drwiący uśmieszek.
-Ty...Ty leniwy wieprzu!- Zerwałam się na nogi.
-Ty złośliwa Godzillo!
Wyzywaliśmy się tak przez następne 20 minut aż skończyły nam się już wyzwiska. Usiedliśmy na łóżku.
-Martwię się.- Szarooki wypalił nagle. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Czym?
-Mira chce dziś polecieć na ziemię...-Wymamrotał.
-Po co?
-Nie wiem!
-Ooooj, ktoś jest tu przygnębiony! A może jesteś taki ponury, bo chce się zobaczyć z Danem?- Posłałam mu złośliwy uśmiech.
-Co?! Skąd to wiesz?! I wcale nie!- Był tak oburzony, że chyba sam nie wiedział co mówi.
-Oj, daj spokój! Mi możesz powiedzieć!- Uśmiechnęłam się ciepło i lekko go szturchnęłam łokciem.
-Przecież mówię, że nie!- Ace się lekko zarumienił.
-Ace się zakochał!- Wystrzeliłam do góry jak petarda i zaczęłam skakać po łóżku.
-Ciszej! CICHO!- Ace także wskoczył na łóżko po czym złapał mnie za ramiona i mną potrząsnął.- Spokój!
-Nie trzęś mną tak, bo mi mózg wypadnie!
-To ty go w ogóle masz?!- Uśmiechnął się drwiąco.
-W przeciwieństwie do ciebie owszem! A teraz przyznaj się!- Wyszczerzyłam się,
-Ale o co ci chodzi?- Ace udawał idiotę. Był w tym całkiem dobry...I naturalny! Choć on pewnie nie udawał. On po prostu był idiotą.
-Chodzi mi o naszą panią kapitan!- Puściłam do niego oczko.
-No, co z nią? Ej, podobno jutro ma być ładna pogoda...
-Nie zmieniaj tematu! Ona cię kręci!
-Pogoda?!- Chłopak zapytał zdziwiony.
-Boże...Z kim ja się zadaję?- Mruknęłam załamana.
-To raczej ja powinienem zadać to pytanie, bo to ty twierdzisz, że pogoda mnie kręci!
-Nie pogoda tylko Mira idioto! Mira cię kręci! M-I-R-A!
-Cicho siedź! Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć!- Szarooki syknął, zakrywając mi usta dłonią. Uśmiechnęłam się głupkowato.- Co?
-Śnie e znales!- Ace popatrzył na mnie pytająco i zabrał rękę. - Właśnie się przyznałeś!
-Do niczego się nie przyznałem!
-A wcale, że tak!
-A wcale, że nie! Lepiej ty się przyznaj!
-Ja nie mam do czego!- Pokazałam mu język.- Daj spokój Ace, po prostu to przyznaj i miejmy to z głowy, co?
Szarooki westchnął.
-Dobra, wygrałaś, przyznaję się. Ale nikomu nie mów!- Ace zarumienił się.
-Nie powiem, nie martw się. Mam nadzieję, że chociaż tobie się uda...-Końcówkę wypowiedziałam dość cicho w nadziei, że nie usłyszy.
-Co?- Oj, chyba jednak usłyszał...-Co ty powiedziałaś?
-Tak sobie tylko żartuje...
-Akemi! Przyznaj się!- Chłopak złapał mnie za ramiona.
-Hej! To mój tekst!
-Nie zmieniaj tematu!
-No, ale ja tylko mówię, że z naszej dwójki to pewnie ty pierwszy sobie kogoś znajdziesz!
-Ja to odebrałem nieco inaczej!
-Phi, to już twój problem!
-Gadaj kłamczucho!- Ace przyciągnął mnie bliżej i wbił we mnie wzrok.- Gadaj!
Nim jednak cokolwiek powiedziałam drzwi otworzył się z hukiem.
-Wiesz Ace, przemyślałam to i...-Mira urwała gdy nas zobaczyła. Zmarszczyła brwi i dokończyła zimnym głosem.- I natychmiast lecę na ziemię.
Zniknęła nim mrugnęłam.
-Mira!- Ace chciał za nią ruszyć, ale go zatrzymałam.
-Nie, ja z nią pogadam!- Rzuciłam krótko po czym pobiegłam za niebieskooką.-Mira! Zaczekaj!
Nie zaczekała. Wsiadła na ścigacz i od razu odjechała. Ale ja również jestem uparta. Nie zamierzałam jej pozwolić uciec. Chciałam ją zatrzymać. Nikt nigdy nie zatrzymał mnie. Co prawda nie żałowałam tej decyzji...Chyba...Ale tu chodziło o coś zupełnie innego! Tu chodziło o mojego przyjaciela, nie o mnie.  Bez namysłu wsiadłam na wolny ścigacz i ruszyłam za nią. Miałyśmy jedną wspólną cechę : Prowadziłyśmy jak wariatki.

***

- Wiesz co? Znam cię jeden dzień, ale już wiem, że 3 słowa którymi można cię określić to kłopoty, tajemnica i nieprzewidywalność. Jest ich o wiele więcej, ale gdybym miał je wszystkie wymieniać trochę byśmy tu posiedzieli. A wolę posłuchać jak się znalazłaś na odludziu, sama z rozwalonym skuterem i ranną nogą!- Satoru wziął mnie na ręce.
- To...Dość sługa historia... A czemu uważasz, że słowo 'tajemnica' mnie określa?
- Tak jakoś...- Chłopak wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. - Ale wracając do tej twojej długiej historii, chętnie posłucham.
- No wiesz...Chciałam porozmawiać z Mirą, ale tak jakoś wyszło, że straciłam drogę z oczu i tak jakoś tu spadłam...A to nie moja wina, że ten głupi ścigacz nie odpala! - Satoru spojrzał na mnie wymownie. - No dobra, moja, ale mimo wszystko!
-Oj Akemi, Akemi... Ciekawe jak to wytłumaczysz Ace'owi!
- Nie wytłumaczę! Chodźmy prosto do szkoły! - Satoru ponownie posłał mi wymowne spojrzenie.- Och, no dobra! ZANIEŚ mnie do szkoły! Zadowolony?!
- Nie uważasz, że powinnaś...
- Nie, nie powinnam!
- Nawet nie wiesz co chciałem powiedzieć!
- Tak się składa, że wiem! Zostać w domu i odpocząć, albo iść do lekarza!
- Skąd wiedziałaś?!
- Doświadczenie...

***

Gdy zeszłam na dół już przebrana w mundurek, Satoru oderwał wzrok od telewizora.
-Jak noga?
- Już lepiej, to tylko drobne rozcięcie. Dobrze, że Ace wcześniej wyszedł!- Blondyn skinął ponuro głową. - Co jest?
- Nic takiego...
- Satoru, może nie powinnam pytać, ale nie mogę się już powstrzymać : O co się pokłóciliście z Ace'm? Jeżeli nie chcesz nie odpowiadaj...
Blondyn świdrował mnie wzrokiem. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, najwyraźniej rozważając moje słowa.
- Ace i ja przyjaźniliśmy się od dawna. A raczej od najmłodszych lat. Jak w każdej przyjaźni zdarzały się też kłótnie, ale ostatecznie zawsze się godziliśmy. Ufałem mu bezgranicznie. Zaczęliśmy nową szkołę. I wojnę z Mark'iem. Tak długo jak byliśmy we dwójkę Mark mógł nam naskoczyć. Ale potem Ace zniknął. Od tak, Z dnia na dzień.  Nie powiedział nawet słowa, nie pożegnał się.- Głos mu się urwał.
- I zostałeś sam - dokończyłam za niego. Skinął głową.
- Zabrali mi bakugana. Bardzo za nim tęsknie i nawet nie wiem co z nim zrobili. Ace ma do mnie żal, że koleguję się z bratem Mark'a, Marcusem. Tak, to bliźniacy. - końcówkę dodał szybko, widząc mój uśmiech.- Nie, żeby był jakiś lepszy od swojego młodszego brata, ale...Oni się nie znoszą. Marcus udaje mojego kumpla, żeby zrobić na złość bratu. Ace'a to oburzyło, ale nie miał do tego prawa! To on sobie zniknął! Teraz wrócił i pierwsze co robi to mnie krytykuje! Rozumiesz co czuję?
- Rozumiem...- Przytuliłam się do niego nieśmiało.- Porozmawiam z nim. Odzyskamy twojego bakugana i zrobimy porządek z tym rodzeństwem z piekła rodem!

***

Lekcje się dłużyły. Po krótkiej rozmowie z dyrektorem dał mi kolejną szansę ( Co za cierpliwy człowiek!) . Właśnie siedziałam pomiędzy dwójką ponuraków. Fajnie, nie? To bardzo ubarwiało mój szkolny dzień. Zabrzmiał dzwonek. Byłam mu za to wdzięczna. Szybko pakowałam swoje rzeczy gdy dobiegł mnie głos Ace'a :
- No Satoru, pośpiesz się, bo Marcus czeka na swojego najlepszego przyjaciela! Lepiej się pośpiesz!- Szarooki warknął, kładąc nacisk na słowa 'najlepszego przyjaciela'.
- Nie rozkazuj mi!- Blondyn syknął.
-Dobra, ja idę. Nie mam ochoty dziś was słuchać!- rzuciłam i szybko wyszłam. W następnej klasie znowu siedziałam z Ace'm. Przyszedł spóźniony i szybko usiadł obok mnie. Ja uparcie wbijałam wzrok w pustą tablicę.
-Będziesz się teraz na mnie obrażać?- Ace zapytał, ale całkowicie go zignorowałam.- Aha, nie odzywasz się do mnie, spoko. A można wiedzieć dlaczego?
- Bo jesteś idiotą...- mruknęłam.- Czyli nic nowego...
-Aaa...A o co chodzi?
- Wiesz, czasem tak się zastanawiam...
- Nad?
-Ciało nie może żyć bez umysłu. Więc dlaczego ty żyjesz?
- Ha. Ha. Bardzo zabawne!- Ace się oburzył.
- Mnie bawi...Ale wracając do tematu!
- A jaki był temat?
-Boże...Za co...Satoru!
-Gdzie?- szarooki zaczął się rozglądać.
Załamałam się.
-Satoru jest tematem!
-Aaa...
- Po twoim inteligentnym wyrazie twarzy wnioskuję, że nie wiesz czemu.
-No...Nie.
- Ech...Chodzi mi o waszą kłótnię.
-A to jego wina!
- Nie prawda!
- Prawda!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
- Panie Grit i panno Ichiro - spojrzeliśmy na rozgniewaną nauczycielkę.- Może łaskawie zainteresujecie się lekcją?!
Skinęliśmy niechętnie głowami. Lekcja chwilę trwała a potem rozległ się dźwiek alarmu przeciwpożarowego i krzyki uczniów...

***

Uczniowie tłoczyli się na zewnątrz. Nauczyciele próbowali nas policzyć, uspokoić.
Stałam niespokojnie obok Ace'a, szukając wzrokiem Satoru.
Miałam złe przeczucie. Musiałam go znaleźć.
- Satoru! Proszę pani, nie ma Satoru!- jakiś uczeń krzyknął. Nie potrzebowałam nic więcej.Nie mogłam czekać! Bez namysłu rzuciłam się biegiem w stronę płonącego budynku. Słyszałam jeszcze jak Ace mnie woła. Prześlizgnęłam się pomiędzy rękoma nauczycielek które usiłowały mnie zatrzymać. Korytarze były zadymione. Ledwo widziałam dokąd idę.
- Satoru!- Zaczęłam wołać imię chłopaka. Cisza. Szłam szybko przed siebie, wstrzymując powietrze na jakiś czas a potem ponownie go wołałam. Byłam coraz bliżej ognia. Czułam okropne gorąco i słyszałam wesołe trzaski które wydawał ogień. Ponad to od dymu okropnie piekły mnie oczy. Zasłaniałam ręką usta, ale było już coraz ciężej oddychać. Nagle za mną zawalił się sufit a płomienie buchnęły we wszystkie strony. Ledwo zdążyłam odskoczyć. Nie miałam siły ustać więc zaczęłam iść na czworaka. Ledwo udało mi się wczołgać do jakiegoś pomieszczenia, ale wpadłam z deszczu pod rynnę. Tu też było pełno ognia. Nie miałam już czym oddychać. Dostrzegłam, że przy oknie ktoś stał.
- Niestety mieli rację...- dobiegł mnie znajomy głos i chłopak się odwrócił.
- S-Satoru?- Wyszeptałam zaskoczona.- Musimy...uciekać...Nie mogę...Oddychać...
Chłopak pokręcił głową.
- Miałem nadzieję, że po mnie nie wrócisz...- Blondyn spojrzał na mnie przepraszająco.
- O czym ty mówisz?- Pociemniało mi przed oczami. Ostatnie co usłyszałam to jego cichy szept :
-Przepraszam Akemi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz