Gdy po jakichś piętnastu minutach spadania znudziło mi się piszczenie z radości, po prostu skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i spadałam dalej, już w ciszy.
Jeszcze chwila i zaraz tu usnę...
Gdy już zamykałam oczy ( Wiem, że nie powinnam w takiej sytuacji zasypiać, ale postawcie się na moim miejscu!) dostrzegłam światło. Światełko w tunelu?
Podobno nie powinno się iść w jego stronę, ale co jeśli ja nie miałam wyjścia?
Wypadłam z piskiem ( tak, znowu), odbiłam się od jakiejś sterty białych fartuchów (....?!) które się rozsypały, dalej zahaczyłam nogą o jakąś półkę również zrzucając jej zawartość a było to jakieś szkło ( wnioskuję po odgłosie tłuczenia), potem przejechałam na brzuchu przez stół, rękami zrzucając jakieś papiery a na koniec spadłam i zrobiłam kilka fikołków, tylko po to, żeby boleśnie wylądować na czterech literach tuż przed....Zeneholdem i jakimś doktorkiem.
Ech...Ja to mam szczęście....
- Co do...Skąd się tu wzięłaś?!- mężczyzna w białym fartuchu ( XD) był najwyraźniej rozgniewany.
- Ech...To dość długa historia...- mruknęłam, podnosząc się.
- Akemi, wiesz, że konsekwencje twojego czynu...- Król zaczął, ale urwałam go najpierw głośnym wciągnięciem powietrza a potem kolejnym entuzjastycznym piskiem.
- O ja cię....ALE BAJER! NO BAJER NORMALNIE! - krzyknęłam, całkowicie oczarowana całym sprzętem chemicznym, po czym podbiegłam do jakichś próbówek podłączonych do podejrzanego, dziwnego urządzenia.- To jest SUPER! Uuu....Guziczek....Co się stanie jak to wcisnę?
- NIE WCISKAJ TEGO! - mężczyzna ryknął i odepchnął mnie od nieszczęsnego guzika.
-Przepraszam...Uuuu! A do czego to służy? Na czym będzie pan przeprowadzał szalony eksperyment? - wskazałam na wielki pojemnik z bulgoczącą mazią i kabelkami.
-Jeszcze chwila i na tobie!
- O-oł... ( O.O ) eee....to ja może...eee...wrócę skąd przyszłam? - wyszczerzyłam się i zaczęłam cofać.
- O nie, właściwie, to się bardzo przydasz...- Król Zenehold uśmiechnął się złowrogo a doktorek zachichotał.
Ech...Brawo Aki...Czy ja zawsze muszę się wpakować w jakieś bagno?! Nie mogę żyć normalnie i w spokoju?!
Ech...
Dobra!
Trzeba to jakoś wykorzystać!
-Tak jest! Będę idealnym szalonym naukowcem! BUAHAHA!- wybuchłam szatańskim śmiechem po czym zrobiłam tak zwane ' z buteleczki do buteleczki'.
- NIE!
Za późno, było już tylko głośne 'BUUUUUM!''
Czułam, że moje włosy stoją we wszystkie możliwe kierunki, a zwłaszcza do góry. Dym wypełnił całe pomieszczenie.
-AKEMI...
Oj....To nie brzmiało dobrze! Trzeba wiać, i to szybko!
Ruszyłam na czworaka w, jak mi się zdawało, stronę wyjścia. Szczerze mówiąc, sama nic nie widziałam. Wołali mnie, ale ja szłam naprzód w ciszy. Uda mi się! Cicho i dyskretnie! Cicho i dyskretnie! Cicho i dyskretnie! Cicho i dyskretnie!
Gdy lekko uniosłam głowę uderzyłam się w głowę a huk, gdy kolejne szkło pospadało na ziemię, rozniósł się po całym laboratorium.- AUŁA!- krzyknęłam i skrzywiłam się. Ale będę miała guza... Głupi stół, czy cokolwiek to tam jest pod co wpadłam!
- Tam jest!
- Nie! Wcale nie! - odkrzyknęłam i z powrotem ruszyłam przed siebie. Zobaczyłam ich, stali do mnie tyłem. Aha! Nie widzą mnie! Uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej, gdy nagle pojawili się przede mną. Usiłowałam ich wyminąć, ale ponownie zastąpili mi drogę. Co jest?!
- Myślisz, że cię nie widzimy? - Zenehold był wściekły.
- No...Nie. Przecież tu jest dym! - odpowiedziałam zdziwiona.
-Już go nie ma!
Rozejrzałam się.
- Fakt...WIAĆ!- rzuciłam się biegiem do drzwi, ale one zamknęły się tuż przede mną. Odbiłam się od nich po czym upadłam na cztery litery ( Znowu...) i zaczęłam lamentować o bólu nosa...
-No i co my z tobą zrobimy? - Zenehold popatrzył na mnie, udając zamyślenie.
-Eee....Możecie mnie na przykład wysłać na Vestalię.. - również udałam zamyślenie, ledwo powstrzymując uśmiech.
- Czy ty myślisz, że ja będę na tyle głupi, żeby cię gdziekolwiek wy...Chwila...A właściwie...Profesorze Clay, czy jesteśmy gotowi na próbę?
-Próbę?- zapytałam zdziwiona.
-Tak jest. Możemy wypróbować system zniszczenia, wysyłając go do Nowej Vestroi.
- Ale... WTF?! Jaki system zniszczenia?! Czego?!- spojrzałam zdziwiona na tego całego profesora.
- Zniszczenia bakuganów rzecz jasna!- uśmiechnął się do mnie złowrogo.
O matko...Coś mnie musiało ominąć!
- I...I wy oczekujecie, że ja...?- popatrzyłam na nich wyczekująco.
-Polecisz z nim aby się upewnić, czy działa!
- Ha! Taa, po moim bladym trupie! - zaśmiałam się, patrząc na nich rozbawiona. Po chwili dostrzegłam ich poważne miny.- Ale...ale wy tak serio?!
-Bardzo, głupia dziewczyno!- Zenehold warknął.
- Nie jestem głupia! A już na pewno ty nie masz prawa mnie tak nazywać!- lekko się uniosłam, to prawda. Ale już bez przesady! ja nie chodzę i nie obrażam kogo popadnie! No, przynajmniej zazwyczaj...
- Równie wyniosła i pewna siebie jak twój ojciec!- Król krzyknął i nim zdążyłam zareagować uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Nie wiem, czy zrobił to z taką siłą, czy to też tylko zaskoczenie, ale łam równowagę i upadłam z powrotem na ziemię. Złapałam się za obolały policzek łzy zaczęły ściekać po policzkach nim zdążyłam je powstrzymać. Popatrzyłam na niego zdruzgotana i przerażona. Uderzył mnie... Już nawet nie przejmuję się palącym bólem. Czułam się...W jakiś sposób upokorzona...- A teraz pamiętaj, gdzie twoje miejsce! Masz słuchać rozkazów! Rozumiemy się?! - szybko skinęłam głową.- No, teraz jazda do teleportera! A tylko spróbuj jakiejś sztuczki to wtedy zobaczysz!
Odszedł a ja zdałam sobie sprawę, że nadal płaczę i ledwo łapie oddech. Otarłam wierzchem dłoni łzy i przymknęłam oczy. Zmieniłam pozycję na klęczenie. Profesor odszedł, słyszałam jego oddalające się kroki. Starałam się uspokoić swój oddech. Nie rozumiałam...nic z tego nie rozumiałam...
-Akemi? -otworzyłam oczy a tuż przede mną kucał Hydron.
Upadłam do tyłu, i choć krzyk zamarł mi na ustach moje oczy musiały pokazywać jak bardzo się przestraszyłam.- Spokojnie, to tylko ja! Czemu ty pła...Co...
Urwał widząc mój czerwony policzek a ja szybko wytarłam kolejne łzy. patrzyłam na niego nieufnie, bojąc się, że też mnie uderzy. To zabawne, jak mogłam obrywać od Shuna czy innych wojowników podczas walk i nic mi nie było a to jedno uderzenie w twarz wzmogło we mnie ogromny strach.
-T-to n-nic...-wyszeptałam i zaczęłam się podnosić.
-Co się stało?
-Nieważne. Gdzie jest teleporter? - nie zamierzałam mu dawać satysfakcji i szansy szydzenia ze mnie. Nie teraz.
- Za tobą. Ale co się stało?
-Nie twoja sprawa!- rzuciłam i podbiegłam do teleportera. Współrzędne były już ustawione. Wbiegłam na platformę i spojrzałam na Hydrona.- Włącz to.
- Najpierw powiedz mi co się stało!- blondyn zażądał.
- powiem ci potem! Nie mam teraz czasu i nie chcę znowu oberwać...- szepnęłam.
-Trzymam cię za słowo! -podszedł i wcisnął zielony przycisk. poczułam, że znikam.
***
Po chwili znów czułam grunt pod stopami. Świeże powietrze uderzyło mnie w nozdrza, było takie przyjemne. Zdawało się być zupełnie inne niż to w pałacu vexosów. Dawało zupełnie inne uczucie...Uczucie wolności. Otworzyłam oczy. Nowa Vestroia nie zmieniła się od czasu gdy tu byłam ostatnim razem.
jedyne co wydało mi się podejrzane, to brak bakuganów. Ale z drugiej strony, może nie ma ich akurat w tym miejscu. Usłyszałam pikniecie na gantlecie, więc skierowałam na niego wzrok. pokazywał dokąd mam iść. posłusznie ruszyłam w tamtą stronę. W głowie raz miałam mętlik a za chwilę całkowitą pustkę. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć...
Nie wiem ile czasu minęło, gdy się zatrzymałam.
Ten widok mnie zaskoczył. Moje usta lekko uchyliły się w zdziwieniu.
Była tam wielka kula. czegoś takiego nigdy nie widziałam.
Ale to nie to przykuło moją uwagę.
Moje serce przyśpieszyło, nie byłam w stanie nic powiedzieć ani nawet zrobić kroku.
Czarnowłosy chłopak, o tak znajomych miodowody oczach, wpatrywał się we mnie, ale jego wzrok...Nie mogłam nic z niego wywnioskować...
-Shun?
***
Dedykacja dla...Hmm...Wszystkich fanek pary Akemi i Shuna, które są gotowe mi grozić, rzucać we mnie mydłem i innymi podejrzanie niebezpiecznymi przedmiotami użytku codziennego i niecodziennego także i które pewnie najchętniej by mnie sterroryzowały już teraz, co będzie w następnym rozdziale...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz