poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 70 - Mówiłam, że czołg byłby lepszy!

-Nie! Nie! Nie! – krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.- Dan zrób coś! COKOLWIEK!
Dan spojrzał spanikowany na Spectrę.
- Helios! Szybko! – blondyn wrzasnął bez namysłu a Helios skierował pocisk na Wyrocznię.- Strzelaj!
Wskaźnik życia Akemi = 0%
Złapałam Wyrocznię i upadłam na kolana. Nie spojrzałam na Mirę, która mocno oberwała jeszcze zanim dołączyłam do walki. Słyszałam, że wojownicy się nią zajęli a ja nie chciałam patrzyć na Shuna. Nie mogłam. Nie teraz.
Podniosłam wzrok na Dana, który upadł obok mnie.
Wskaźnik życia Dana i Spectry = 0%
- Jak to się w ogóle stało? – wyszeptałam przerażona.- Pokonał naszą czwórkę…sam…
- Mechaniczne bakugany mają to do siebie – Spectra odezwał się.- Bo nie czują bólu.
- Dziękuję ci – wymusiłam uśmiech.- Gdyby nie ty, Wyrocznia by zginęła od ciosu Farbros’a albo  by mi ją zabrał.
- Nie dziękuj mi – blondyn mruknął ponuro.
- Mówiłem wojownicy, że przegracie! – Zenehold zaśmiał się złowieszczo.- Teraz mam energię wszystkich domen!
- I nic nie stoi nam na przeszkodzie, żeby zniszczyć bakugany – Hydron dodał po czym uśmiechnął się do mnie złośliwie. Za nim pojawiła się reszta vexosów.- Idziemy Akemi.
Czułam na sobie wzrok wszystkich dookoła. Przez chwilę wbijałam wzrok w ziemię, zastanawiając się, co mam robić. Czemu wszystkie ważne decyzje musiałam podejmować na szybko?
- Akemi!
Podniosłam wzrok na Hydronal, który najwyraźniej był już zniecierpliwiony. Zacisnęłam pięści i wstałam.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! W innym wypadku powyrywam ci te loczki! – syknęłam, mierząc go złowrogim spojrzeniem.
- Myślałem, że już się dogadaliśmy w tej kwestii – rzucił zimno, mrużąc oczy.
- To się pomyliłeś, tak jak w wielu sprawach – odparłam, siląc się na spokój. – Nie mam żadnego obowiązku, aby cię słuchać, nie jestem jedną z was.
- Zamierzasz wrócić z nimi? – Książe skinął w stronę wojowników. Nie obejrzałam się na nich.
- Nie, nie zamierzam – warknęłam a Dan i Spectra spojrzeli na mnie zdziwieni. – Ale z wami też nie zostanę, rozumiesz?!
- Okaże się – Zenehold rzucił tajemniczo a nim zdążyłam cokolwiek zrobić, usłyszałam jakiś krzyk zza siebie, potem poczułam dziwny i palący ból i straciłam przytomność.

***

Obudziłam się, czując okropny ból w całym ciele. Nim otworzyłam oczy, starałam się ruszyć ręką. Nie mogłam, coś ją trzymało. To mnie już zaciekawiło, więc uchyliłam lekko powieki i spojrzałam na rękę, następnie na resztę ciała.
- To muszą być jakieś żarty – mruknęłam pod nosem, ku mojemu zaskoczeniu całkiem spokojna. Zresztą, jaki jest sens panikować czy się szarpać, jak mnie przywiązali do metalowego i na dodatek zimnego stołu łańcuchami? – To się nie dzieje Akemi. Nie, zaraz się obudzisz i będziesz na zielonej polanie, po której będą skakać małe puchate króliczki, szukające marchewek albo jedzące koniczynę. Tak, tak będzie!
- Wiedziałam, że nie jesteś normalna, ale żeby aż tak źle z tobą było? – natychmiast otworzyłam oczy a przede mną stała moja siostra. – Do reszty postradałaś zmysły?
- Całkiem możliwe – przyznałam.- Rzeczywistość niszczy psychikę.
- Na szczęście nie będziesz musiała się już tym martwić…- pomachała mi sztyletem przed oczami.
- Mhm. Zamierzasz mnie zabić wykałaczką. Straaaszne – przekręciłam oczami, całkowicie spokojna. – Po tobie spodziewałabym się jakiegoś topora, albo chociaż kołka, który mogłabyś mi wbić w serce. Wiesz, tak na wszelki wypadek, żebym nie zmartwychwstała. Albo mogłaś kupić sobie czołga i wtedy to już w ogóle miałabyś problem z głowy!
- Widzę, że jesteś bardzo odważna po tych środkach odurzających – syknęła.- Ale zobaczymy, czy będziesz się tak śmiała za kilka chwil.
- Środkach odurzających? – mruknęłam zdziwiona.- To co się w ogóle stało? Czemu straciłam przytomność?
- Oberwałaś prądem, potem podali ci dożylnie środki odurzające, żebyś się nie rzucała jak się obudzisz – wzruszyła ramionami po czym uśmiechnęła się złowrogo.- Ale nie zdążą cię zobaczyć.
- E-ej! Ale ja powiedziałam, że jak skończę swoją misję! – spróbowałam się ruszyć, ale rzecz jasna nie miałam takiej możliwości.
- Zakończyłaś ją – zaśmiała się złośliwie.- I jak zwykle była nieudana.
- Ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa!
- Ty to już nic nie powiesz – poczułam zimne ostrze na policzku.- Zapytałabym o ostatnie życzenie, ale już je zmarnowałaś.
- A nie możesz pobawić się w złotą rybkę i spełnić trzy? – zapytałam po czym poczułam ostry ból, gdy rozcięła mi sztyletem policzek. – Aua! Nie masz za grosz poczucia humoru!
- Za to ty jak zawsze masz go za dużo – syknęła rozzłoszczona.- Jesteś nadal tak samo bezczelna jak dawniej!
- O, tutaj bym mogła jednak trochę zaprotestować! Bo wiesz…
- Zamilcz już! – Ayako krzyknęła zirytowana.- Przestań gadać! Nie mogę już cię słuchać!
- Dlaczego nie kupisz słuchawek? – zapytałam zdziwiona i to było już dla niej za dużo. Wbiła sztylet w moją rękę. Wyrwał mi się krzyk, chociaż spodziewałam się gorszego bólu. Hmm, to pewnie przez te środki odurzające mniej czuję. Wyszarpnęła sztylet po czym zamachnęła się jeszcze raz. Włączył mi się instynkt samozachowawczy ( Wow! Ja go jednak mam!) i szybko skupiłam wzrok na sztylecie. Ayako na chwilę zamarła po czym wypuściła sztylet z ręki i spojrzała na mnie wściekła.- Mówiłam, że czołg byłby lepszy!
Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, gdy usłyszałyśmy zbliżające się kroki. Siostra syknęła poirytowana i w sekundzie zniknęła.
-Też tak chcę…- mruknęłam pod nosem.- Pojawiam się i znikam!
Drzwi od…eee…pomieszczenia w którym się znajdowałam, otworzyły się. Nie mogłam zobaczyć kto wszedł, gdyż nie mogłam nawet unieść głowy do góry, na szyi także miałam łańcuch. Hmm, dobrze mnie już znają…
- Akemi?! Co się stało?! – twarz Volta pojawiła się w zasięgu mojego wzroku. Patrzył na mnie z troską, która zmieniła się w przerażenie gdy spojrzał na moją rękę.
- Aż tak źle? – zapytałam ciekawa.
- Masz rękę przebitą na wylot, jak to się stało?! – zaczął się nerwowo rozglądać naokoło aż sięgnął pod stół do którego mnie przywiązali i wyjął bandaż. Szybko zaczął opatrywać mi rękę. Czułam delikatnie mrowienie w miejscu, gdzie teraz był bandaż, niewiele niżej od łokcia. – Co tu się stało?!
- A wiesz, sama w sumie nie wiem – uśmiechnęłam się lekko, czując się nagle okropnie słabo. Sufit nade mną wirował.- To jakaś karuzela?
- Co? – w jego głosie usłyszałam zdziwienie.
- Co wy mi daliście? – mruknęłam i zamknęłam oczy. Robiło mi się niedobrze od widoku latającego sufitu. Tego jeszcze nie było!
- Trochę środków odurzających, pomysł Shadowa…- dobiegł mnie głos Volta.
- Jeszcze mi powiedz, że ten psychopata majstrował przy moich żyłach i podetnę je sobie, choćby papierem toaletowym! – krzyknęłam, mocno zaciskając powieki.
- Nawet nie waż mi się tak mówić!
- Ale to on mi to wstrzykiwał, tak?!
- Mógłbym skłamać, ale i tak byś się dowiedziała, więc tak.
- Pięknie, teraz już umrę! – zaczęłam lamentować i dosłownie płakać, nie mogłam jakoś zatrzymać łez, które pojawiły się bez powodu. Zaczęłam czuć dziwne pulsowanie z miejsca w którym był bandaż. – Aua…to boli…
- Co? Co cię boli? – otworzyłam oczy a chłopak uważnie mi się przyglądał, nachylając się nade mną.
- Ręka – jęknęłam i skrzywiłam się.- Wcześniej nie bolała, czułam się świetnie…
- Może to co ci podał przestaje działać…- czerwonowłosy mruknął.
- Albo naprawdę umieraaam! – kontynuowałam lamentowanie.
- Daj spokój i nie dramatyzuj tak!
- Kiedyś lubiłam dramaty – powiedziałam nagle.- Potem moje życie stało się jednym i przestałam je lubić. To…przykre, nie?
- Tak, przykre – powiedział smętnie.- Ale poza tym co ci jest?
- Niedobrze mi – mruknęłam cicho.- Weź mnie odwiąż.
- Nie mogę…- szepnął cicho.
- To będziesz musiał tu coś wycierać! – starałam się go przekonać.- I gorzej, będziesz musiał wycierać siebie i mnie!
- Ostatnio prawie nic nie jadałaś, raczej nie będę miał CO wycierać – mruknął ponuro.
- Phi! Objadałam się jak wszyscy spaliście! – skłamałam.- Mam pełny żołądek, ostrzegam!
- Akemi, nie mogę – chłopak spojrzał na mnie przepraszająco.- To, co zrobiłaś sprawiło, że król zamierza oddać moją część nadzoru Shadow’owi…
Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- A nie mógłbyś powiedzieć czegoś pocieszającego?! – krzyknęłam na całe gardło i starałam jakoś się wyszarpnąć lub wyślizgnąć z tych łańcuchów, co nie mogło się dobrze skończyć. Czerwonowłosy starał się mnie uspokoić i przytrzymać, ale ja tylko bardziej się szarpałam.
- Akemi, przestań! Proszę! Uspokój się!
Chciałam krzyknąć, że nie zamierzam się w takiej sytuacji uspakajać, gdy zdałam sobie sprawę, że ledwo mogę oddychać. Przestałam się na chwilę szarpać i moja głowa opadła na metalowy stół. Wzięłam kilka głębokich oddechów.
- Za wiele emocji na jeden dzień – odparłam cicho.- Co się dzieje? Gdzie są wojownicy?
- Uciekli.
- Zostawili mnie? – zapytałam szeptem.- Tak…tak po prostu?
Nim chłopak zdążył mi odpowiedzieć, do pokoju wszedł jeszcze ktoś.
- Tak, zostawili cię! Na co im byłabyś potrzebna? – dobiegł mnie znajomy rechot i spojrzałam błagalnie na Volta, który pokręcił głową. Białowłosy stanął po drugiej stronie stołu.- A teraz, buntowniczko, pozbędziemy się wszystkich bakuganów!
Shadow wybuchnął psychopatycznym śmiechem a ja wbiłam wzrok w sufit. Naprawdę mnie tak zostawili? Nawet…Nawet Dan i…i Shun? A może tylko Shadow usiłował mi tak wmówić, żeby zrobić mi przykrość.
-Ej! Słyszysz, co do ciebie mówię?! – z zamyślenia wytrąciły mnie paznokcie Shadowa, które boleśnie wbijał mi w ramię.
- Tak szczerze? Nie – syknęłam i skrzywiłam się.- Aua! Idź i obetnij te pazury! Jesteś facetem czy czym?!
- Ty mała, podła…- chłopak zaczął groźnym tonem, który zawsze wróżył tylko jakiś kolejny napad bycia całkowitym psychopatą.
- Zostaw ją – Hydron urwał go, po czym złapał jego rękę i odciągnął od mojego ramienia.- Ja też mam coś do powiedzenia, więc radzę ci jej nie torturować.- Być może to zdrajczyni, ale…
- Ich też zdradziła – Shadow zarechotał.- Nas też. Widać masz to we krwi, Ichiro. Niezła jesteś!
- Zamknij się! – wrzasnęłam i splunęłam na niego. Gdy spojrzał na mnie, w jego czerwonych oczach widziałam już czystą furię. – No co? Skoro to jedyny sposób, żeby cię uciszyć…
- Oj uważaj, bo ja cię uciszę, jak będziesz spała – uśmiechnął się tajemniczo a mnie przeszły ciarki. – Zwłaszcza, jeśli zechciałbym ci dać zwiększoną dawkę tych środków odurzających…Albo coś innego…
- Volt! – pisnęłam i zacisnęłam powieki.- Nie zostawiaj mnie z nim! Błagam! On mnie zabije!
Przez chwilę zastanawiałam się, jaką różnicę mi to w sumie robi. Ale szybko znalazłam odpowiedź. Wolałam zginąć od sztyletu albo innej broni niż siedzieć w pokoju z psychopatą i wiedząc, że niedługo mnie zabije, nie wiedząc jednak kiedy ani jak. Tego bym nie zniosła. Ból fizyczny był lepszy od bólu psychicznego.
- Nie martw się – dobiegł mnie głos Hydrona.- Nie zrobi ci krzywdy. Ja cię będę pilnował.
- Ej! A ja?! – otworzyłam oczy i spojrzałam na oburzonego Shadowa.
- A ty się już nie odzywaj! – blondyn syknął.- Oby dwoje, wynocha z tego pokoju! To rozkaz!
Po chwili wahania, oby dwoje gracze opuścili pomieszczenie. Spojrzałam kątem oka na zamyślonego Hydrona.
- To co? Ty też masz jakieś psychopatyczne plany albo tortury w planach? – zapytałam cicho, niemal niesłyszalnie.
- Nie. Ja cię nie skrzywdzę – podszedł do stołu po czym zaczął coś przy nim majstrować. Nim się obejrzałam, blondyn zabrał łańcuch z mojej szyi.- Lepiej?
- Dzięki…- mruknęłam zdziwiona.- Dziś jakieś święto?
- Nie. Dziś dzień, kiedy wojownicy przegrali. Na całej linii i wszyscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz