poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 64 - A ty znowu o tych skarpetkach, masz jakiś uraz?!

Szłam korytarzem, wbijając zmęczony wzrok w podłogę.
Minęło kilka dni. Kilka najgorszych dni jakie kiedykolwiek przeżyłam. Wykonywałam polecenia vexosów, zarówno te ‘’wojenne’’ jak i te ‘’domowe’’. Wiedziałam jednak, że to po prostu  kara, którą musiałam odbyć. Poza tym, nie widziałam teraz większego sensu w sprzeciwianiu się.
- Hej! Ichiro!
Jęknęłam i obróciłam się, patrząc zrezygnowana na uśmiechniętego Shadowa.
- Czego chcesz, duszo nieczysta? – warknęłam.
- A pranie kto zrobi? – nagle coś uderzyło mnie w twarz. Szybko złapałam i zdjęłam to COŚ. I jak się okazało to COŚ okazało się być jakąś cuchnącą skarpetką.- No? Na co czekasz? Hop hop!
- Jak ja ci zaraz zrobię ‘hop hop’ to się nie pozbierasz! – syknęłam rzucając w niego tę nieszczęsną skarpetę.
- Masz nas słuchać! – białowłosy zrobił unik i uśmiechnął się drwiąco.- Więc jeżeli każę ci wyprać moje skarpetki, wypierzesz je!
Dobra, to była kara…
Ale miarka się przebrała!
- Chodź no tutaj, skończony idioto! – wrzasnęłam, rzucając się w jego stronę. Nim zdążył odbiec zwaliłam go z nóg i najnormalniej w świecie usiadłam na nim.- A teraz posłuchaj mnie, bardzo uważnie, bo nie będę powtarzać! Może i mam was słuchać, może muszę wykonywać wasze polecenia, ale żadną cholerną sprzątaczką nie jestem! A tym bardziej nie będę prała twoich śmierdzących skarpet ani w ogóle żadnej innej części garderoby! Rozumiemy się?!
- Jesteś słodka, kiedy się złościsz! – białowłosy podkreślił słowo ‘ słodka’ przesłodzonym głosem, po czym wybuchł swoim typowym śmiechem, objął mnie nogami i zamienił nas miejscami.- A teraz ty posłuchasz mnie! Będziesz robiła to, co sobie zażyczę, nawet jeśli jest to pranie moich skarpetek! I nie narzekaj, nie śmierdzą aż tak bardzo! W tych chodziłem tylko tydzień, w niektórych czasami nawet miesiąc!
- Jeszcze chwila i się porzygam…
- Nie dramatyzuj!
- Nie dramatyzuj?! Siedzi na mnie psychopata, który ma jakąś durną obsesję  na temat prania swoich skarpetek i ja mam NIE DRAMATYZOWAĆ?!- krzyknęłam po czym zebrałam całą siłę i ponownie zamieniłam nas miejscami.- NIE DRAMATYZOWAĆ?! ZA CHWILĘ CIĘ ROZSZARPIĘ!
- Nie zrobisz tego!
- Ha, niby czemu?
- Jestem zbyt…zbyt…
- Głupi?
- Piękny i przystojny! – parsknęłam śmiechem.- No co?! Może widziałaś kiedyś kogoś równie przystojnego jak ja?!
- Kogoś równie głupiego zdecydowanie nie! – zachichotałam.
- Co wy robicie?
Oby dwoje spojrzeliśmy na oniemiałego Hydrona.
- Em…To nie tak jak myślisz! – rzuciłam zakłopotana, uświadamiając sobie, że, jakby na to nie spojrzeć, siedziałam na białowłosym.- Bo to jego wina! Jego i jego skarpetek!
- A ty znowu o tych skarpetkach, masz jakiś uraz?! – białowłosy się oburzył.
- CISZA! Idioci i psychopaci głosu nie mają! – wrzasnęłam na niego.
- Wypraszam sobie, nie jestem psychopatą!
- Ale idiotą owszem, właśnie to przyznałeś!
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- Nie!
-Tak!
- Wredna baba!
- Podły bóbr!
- Czemu akurat bóbr?! – oby dwoje wykrzyczeli zaskoczeni.
- Tak jakoś mi się powiedziało – wzruszyłam ramionami i zeszłam z chłopaka. Spojrzałam na Hydrona.- Czegoś chciałeś czy tak tylko postanowiłeś zainterweniować?
- Chciałem coś, ale przez waszą głupotę zapomniałem co…- blondyn podrapał się po głowie.
- Mieszkam z idiotami…- mruknęłam załamana.
- Aaa! Już wiem! – Hydron uśmiechnął się triumfalnie.- Shadow, przetransportuj swoje cztery litery do teleportera. Natychmiast!
- Ooo, ale my tu mamy niezły ubaw z Akemi! – Shadow jęknął niezadowolony.- Wiesz, ją nawet da się polubić, jak jest taka wkurzona! – zachichotał po czym podniósł ręce do góry w obronnym geście.- Nie bierz sobie tego do serca Ichiro, podkreślam słowa ‘gdy jesteś wkurzona’! Chociaż, tak swoją drogą, gdyby pozbyć się z ciebie resztek tych ‘’dobrych’’ genów…
- Resztek?- wyszeptałam, lekko przerażona.
-Och, proszę cię! Nie jesteś takim aniołkiem, jakiego usiłujesz zgrywać – Shadow zmrużył oczy, nie przestając się uśmiechać. – Trzeba mieć złe geny, żeby tak wszystkich nabrać i okłamać!
Wzdrygnęłam się na jego słowa.
- Heeej, popatrz jak panna Ichiro pobladła! – Hydron wybuchł śmiechem.- Chyba nie chciała się do tego przyznać sama przed sobą!
- Taaak!
-Och zamknijcie się już! – warknęłam zirytowana i zaczęłam się oddalać w stronę swojego pokoju.
- Ufy, ktoś tu się pogniewał! Hej, jak tak dalej pójdzie, to nasza Akemi będzie nami dowodzić!
Rzuciłam się biegiem, byle z daleka od nich i ich śmiechu.
Wpadłam z hukiem do pokoju, trzaskając drzwiami. Rzuciłam się na łóżko, nakryłam się poduszką na głowę, starając się jakoś odgonić myśli. Ostatnio nie byłam sobą, wszystko mnie przerażało, wzbudzało uczucie bezsilności i obojętności. Towarzystwo vexosów powoli przestawało mi dokuczać, byli i tyle. Przeszłam do porządku dziennego nad utratą ukochanego i przyjaciół. Po prostu...już nie czułam. Nie odczuwałam radości, ale smutku także. Jedyne uczucie, które bez problemu można było we mnie wzbudzić, to gniew. I zaczynało mnie to coraz bardziej martwić…

***

- Nie wyglądasz dobrze – Volt stwierdził po chwili. Do tej pory szliśmy w ciszy. Wzruszyłam tylko ramionami w odpowiedzi.- Nie sypiasz?
- Trochę sypiam – rzuciłam obojętnie.
- Trochę? – podniósł brwi do góry.- Najwidoczniej za mało. Akemi, jeśli chcesz, to możesz iść spać a ja przypilnuję, żeby nikt ci nie przeszkadzał…
- Nie, nie trzeba – odparłam spokojnie.- Nie w tym problem…
- A w czym?
- Nie dasz rady zatrzymać koszmarów, więc mi nie pomożesz, a poza tym…- spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Usłyszałam nagle w głowie złowrogi śmiech a w lustrze nie było mojego odbicia….tylko jej. Krzyknęłam i odskoczyłam do tyłu, wpadając na Volt’a. Na szczęście bez problemu zdążył mnie złapać i rozejrzeć się.
- Co się stało? - zapytał cicho, ale w jego głosie usłyszałam, że jest gotowy do walki.
Popatrzyłam w lustro, ale po raz kolejny widziałam tylko swoje przerażone odbicie. Ostatnio działo się tak coraz częściej. Pewnie powinnam była przywyknąć, ale ciężko jest przywyknąć do strachu, który mnie paraliżuje za każdym razem, gdy ją widzę. Westchnęłam. To tylko strach, który istnieje w mojej głowie, jej tu nie ma!
Rzeczywiście nie wyglądałam zbyt dobrze. Doły pod oczami stały się już niemal czarne, będąc pierwszą rzeczą jaką się zauważa, gdy się na mnie spojrzy. Czarne włosy zdążyły urosnąć i pewnie przydałby się im fryzjer…Swoją drogą, ciekawe jak Mylene może mieć nadal tak idealnie proste włosy…Czyżby peruka? Matko, o czym ja myślę?!
- N-nic, mi się coś przywidziało…- rzuciłam słabo i stanęłam o własnych siłach.
-Pewna?
- Tak – pokiwałam głową i ruszyliśmy dalej. Czerwonowłosy jednak dalej się uważnie rozglądał.- Ech, od kiedy Shadow, Lync i Mylene są a ziemi, zrobiło się nudno, nie?
Volt spojrzał na mnie, jak na ducha.
- Czekaj, bo nie wiem, czy dobrze to zrozumiałem…Ty za nimi…tęsknisz?
- N-nie! Chodziło mi o to, że tak…cicho bez nich…Teraz już nie lubię, gdy jest cicho…
- Czemu teraz nie?
- Bo…bo ma czym zagłuszyć nieprzyjemnych myśli…- mruknęłam pod nosem.
- To fakt….Ale musisz to przetrzymać, to się nie długo skończy…
Zaśmiałam się.
-Taaak…I co dalej? Nie mam dokąd pójść, Volt. Przez amnezję nie wiem nawet kim jestem.  Moje życie po tej wojnie…Nie będzie zbyt ciekawe. Nie mogę wrócić na ziemię, na Vestalię również…Nowa Vestroia zostanie zniszczona…Co mam zrobić?
Chłopak już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, gdy ubiegł go krzyk Lynca.
- WRÓCILIŚMY OFERMY! I MAMY ENERGIĘ SUBTERRY!
Spuściłam głowę. Mira przegrała. Teraz potrzebowali już tylko czterech domen…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz