poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 69 - Cisza krzyczy szeptem...

- Nienawidzę cię – mruknęłam, przeczesując jego czarne włosy i ponownie go całując.- Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę…Ale kocham tą nienawiść.
-To tak jak ja – szepnął i zatkał mi usta namiętnym pocałunkiem. A niech go szlag trafi! Jego i jego niesamowite pocałunki! I w ogóle wszystko co ma cokolwiek z nim wspólnego! Przeklęty ninja!
- Zostaw mnie – starałam się go odepchnąć. Przez chwilę myślał, że żartuję. Dopiero kiedy zobaczył moją irytację, puścił mnie. Podniosłam się na łokciach i popatrzyłam mu w oczy.- Nie rób tego więcej.
- Ale czego? – zapytał zdezorientowany.
- Nie całuj mnie więcej. W ogóle nie dotykaj mnie, nie mów do mnie, nie patrz na mnie,  zachowuj się jakby mnie nie było! – czułam, że łzy spływają mi po policzkach. Delikatnie dotknął dłonią mojego policzka i otarł łzy, ale ja za chwile odtrąciłam jego dłoń.
- Dlaczego? – wyszeptał cicho.- Nie wybaczyłaś mi?
Wybaczyłam…Wybaczyłam? Czy aby na pewno?
Nadal gdy patrzyłam mu w oczy widziałam tą złość i rozczarowanie, choć teraz nie było po nich śladu. On mi wybaczył, czy nie powinnam była również mu wybaczyć? On musiał mi wybaczyć, że tyle kłamałam, że nie byłam z nim szczera i ukrywałam prawdę. Musiał mi wybaczyć, że zawiodłam jego zaufanie. A ja? Ja musiałam mu wybaczyć tylko to…że zostawił mnie samą, gdy najbardziej go potrzebowałam. I choć wiedziałam, że wina leży po mojej stronie, bo to przez moje kłamstwa mnie zostawił, to bałam się. Bałam się znów mu zaufać  i tego, że być może znowu mnie zostawi. I musiałabym pozbyć się swojej siostrzyczki.
- Wybaczyłaś mi? – chłopak powtórzył pytanie, nie odrywając ode mnie swojego uważnego wzroku nawet na chwilę. Jego oczy, jeszcze chwile temu tak pełne miłości i szczęścia, teraz znowu były zimne.
- Czemu pojawiasz się teraz, gdy ja już sobie wszystko poukładałam? – zapytałam po chwili.- Pozwoliłam ci na to?
- A czemu ty wywróciłaś mój świat do góry nogami? – odparł spokojnie, choć wyczułam w jego głosie nutkę złości.- Też miałem wszystko poukładane. I nie pozwoliłem ci na to, ty to po prostu zrobiłaś, bez pytania mnie o zgodę. Ty zburzyłaś moje wcześniejsze życie i poukładałaś je od początku, dyrygując mną i moimi uczuciami. A potem znowu wszystko zburzyłaś i na dodatek odeszłaś.
- Chciałam zostać! – krzyknęłam lekko zrozpaczona. – Ty kazałeś mi odejść!
- Bo to co zbudowałaś, było kłamstwem! – rzucił ostro.
- Nie wszystko! Moje uczucie do ciebie nie było kłamstwem!
 - Dlaczego mam ci teraz uwierzyć? – wbił we mnie wzrok, którym darzył wrogów.
- Widzisz? Nie wybaczyłeś mi, nadal mi nie ufasz! – zerwałam się na nogi, choć sama nie wiem skąd miałam na to siłę.- Przyznaj! Żałujesz, że się pojawiłam i wywróciłam twoje życie do góry nogami! No śmiało, powiedz to!
- Nigdy tego nie żałowałem! – krzyknął i również wstał.- Kochałem to, co ze mną robiłaś! I nadal to kocham, choć wiem, że pewnie nie powinienem! Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał! Nie myślał o nas. Byłaś pierwszą osobą, którą tak…którą tak kochałem. I zaufałem. I byłaś pierwszą, która tak bardzo mnie skrzywdziła i zawiodła moje zaufanie. Myślisz, że to tak łatwo znowu wybaczyć? Osobie, która mnie tak zraniła? – w jego oczach dojrzałam łzy. Poczułam okropny ból psychiczny na ten widok.
- Więc dlaczego nie odpuściłeś?! – zapytałam i nie mogłam dłużej powstrzymywać swoich łez.
- Bo za bardzo cię kocham, żeby nie wrócić – szepnął i zacisnął pięści, jakby ganił sam siebie, za te słowa. – Mogłabyś mnie ranić ponownie i ponownie, a ja i tak bym wracał…
Przez chwilę milczeliśmy. Już sam fakt, że Shun zdobył się na to, żeby mi powiedzieć co naprawdę czuje i wypowiedział tyle słów, był wstrząsający. Ale to, co mówił, było jak zimna woda. Mogłam być wojowniczką i kochać go równocześnie? Wydaje się to takie proste…A jednak gdy jestem z nim, nie mogę walczyć tak, jak kiedyś, dociągać swoje ciało na granice wytrzymałości, bo chcę żyć, chcę go znowu zobaczyć. Był słabością, która nie pozwalała mi być w pełni wojowniczką. Ale czy chciałam być nią w pełni? Boże, dlaczego to musi być wszystko takie skomplikowane?
- Tak jak ja wracałam, gdy ty raniłeś mnie i byłeś dla mnie zimny – wyszeptałam po chwili, uprzytamniając sobie, że to co mówiłam było prawdą. – Co mamy z tym zrobić, Shun?
Oboje zamilkliśmy a czarnowłosy spuścił ponuro głowę. Ja zrobiłam to samo. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z huków które słyszałam gdzieś w odległej części pałacu. Powinnam tam teraz być, ale byłam tu, w martwym punkcie, gdzie musiałam zdecydować o całym swoim życiu w ciągu krótkiej chwili. Miałam dwie możliwości.
Iść z nim w nieznane, bo nie wiedziałam, co się stanie, jeśli z nim będę.
Albo odejść raz a na zawsze i poświęcić się walce. Na końcu tej ścieżki czekała mnie pewna śmierć.
Co było lepsze? Zakończenie które już znałam, czy to, o którym nic nie widziałam?
- A co czujesz, że powinniśmy zrobić? – nagle z zamyślenia wytrącił mnie głos czarnowłosego. Podniosłam na niego wzrok.- Skąd ja mam wiedzieć?
- Ty wiesz wszystko…- mruknęłam.
- Teraz nie wiem już nic – rzucił ponuro.- Nie wiem nawet, kim jestem. Ani kim ty jesteś.
- Co się z nami stało? – wyszeptałam przerażona.
- Nie wiem – pokręcił głową.
Staliśmy w ciszy, która była chyba gorsza od krzyków. Wolałabym, żeby na mnie nakrzyczał, niż nic nie mówił. Cisza wyrażała zbyt wiele.
Zacisnęłam pięści, odwróciłam się i zaczęłam odchodzić. Nie zatrzymywał mnie, nie zdziwiłabym się, gdyby poszedł w drugą stronę.
Kiedyś to inni nas rozdzielali. Dzisiaj wystarczyliśmy tylko my i nasze rozdrapywanie ran. Chociaż, czy one się kiedykolwiek zagoiły?

***

- Akemi! – odwróciłam się i spojrzałam na Marucho, który biegł w moją stronę. Zastanawiałam się, czy on też się na mnie gniewał.- Akemi zaczekaj! Nie widziałaś Shuna i Ace’a?
- Co? N-nie. Czemu? – zapytałam niby obojętnie.
- Tylko oni i Dan mają jeszcze energię domen!– blondyn przyjrzał mi się.- Dobrze się czujesz?
- Mniejsza ze mną! Znajdę ich! – puściłam się biegiem przez korytarz. Gdzie byli vexosi? Na żadnego do tej pory nie wpadłam, nawet na Shadowa. To nie mogło dobrze znaczyć…
Wpadłam do sali, w której znajdował się ogromny komputer i system kamer. Szybko przejrzałam wszystkie kamery aż natrafiłam na wojowników Ventusa i Darkusa. Marucho już znalazł Ace’a a Baron dołączył do Shuna. Spojrzałam na kolejną kamerę. Vexosi. Wszystko do mnie dotarło. Zerknęłam jeszcze na kamerkę, gdzie Dan, Mira i Spectra stali naprzeciwko Hydrona. Wszystko złożyło się w całość.
Otworzyłam okno rozmowy i skierowałam je do Sali do której właśnie wbiegali wojonicy Ventusa, Haosu, Aquosa i Darkusa.
- Chłopaki nie! To zasadzka! – krzyknęłam, patrząc bezradnie na setki guziczków i zastanawiając się, który mógłby zamknąć drzwi. – Wyjdźcie stam…
Nagle ktoś szarpnął mnie do tyłu i upadłam na ziemię. Nim się obejrzałam okno rozmowy zostało zamknięte a mężczyzna patrzył na mnie rozgniewany. Poznałam go, to był ojciec Miry.
- Wiedziałem, że spróbujesz im pomóc – syknął i ruszył w moją stronę.- Ale już tego nie powtórzysz.
- Akurat! – krzyknęłam i zerwałam się na nogi. Ten złapał jakiś kawałek metalu i spróbował mnie nim uderzyć. Wykonałam kilka uników, po czym złapałam metal. Skupiłam się a metal zaczął się topić od gorąca, które przekierowałam do dłoni. Profesor popatrzył na mnie zdziwiony.- Wiesz co jest gorszego od gniewu kobiety? Gniew kobiety posiadającej umiejętności ninja!
Rzuciłam ten kawałek metalu gdzieś na podłogę po czym wybiegłam. Nie miałam czasu na niego. Kiedy indziej się nim zajmę. Jeżeli zdążę…
Wpadłam do swojego pokoju, zgarnęłam z łóżka Wyrocznię i ponowni wybiegłam.
- Co się dzieje?! Akemi, dokąd biegniemy?! – bakugan zapytał zdezorientowany.
- Powalczyć trochę przeciwko Hydronowi – mruknęłam i przyśpieszyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz