wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 72 - A jakbym spotkała księcia na białym koniu to powiedziałabym mu, że jest frajerem!



            Wpadliśmy do kuchni jak huragan, przepychając się i śmiejąc niemal do łez. Szybko się rozejrzeliśmy po czym skierowaliśmy w kierunku olbrzymiej lodówki. Wyjęliśmy stamtąd lody, złapaliśmy łyżki po czym usiedliśmy. Ja usiadłam po turecku na blacie kuchennym a Hydron wybrał coś bardziej normalnego, mianowicie krzesło. Zaczęliśmy się zajadać lodami. – Miałeś rację – uśmiechnęłam się.- Są przepyszne!
- Mówiłem – wyszczerzył się.- W końcu jestem księciem, nie? Swoją drogą Akemi, nie myślałaś nigdy…znaczy…nie chciałaś nigdy zostać…księżniczką?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czy ja ci wyglądam na księżniczkę? – spojrzałam na niego wymownie.- Jestem wojowniczką, nie królewną. Wiesz, ja nigdy nie chciałam być księżniczką, nawet jako dziecko. A jakbym spotkała księcia na białym koniu to powiedziałabym mu, że jest frajerem!
Chłopak parsknął śmiechem, niemal krztusząc się lodami.
- Dobrze, że nie mam białego konia – skwitował, nadal nieco kaszląc.
- Dla ciebie i tak już za późno – zachichotałam.- I tak jesteś frajerem!
- Dzięki wielkie! – rzucił urażony. Przekręciłam oczami.
- Oj daj spokój, wygłupiam się tylko – uśmiechnęłam się ciepło.- Chociaż…
- Ichiro, nie przeginaj – pogroził mi palcem jak dziecku.- Gdybyś nie była moją teoretyczną narzeczoną, pewnie byś już nie żyła.
- C-co?! – wykrzyknęłam zaskoczona, patrząc na niego jak na ufo. Ten wzruszył tylko ramionami.
- Wiesz, ojcu jesteś już potrzebna tylko do ożenku ze mną, więc…
- Rozumiem – skinęłam głową.- W takim razie…chyba powinnam ci podziękować…
Czułam się…źle. Trochę się chyba bałam. Dotarło do mnie, że w takim razie mój los zależy teraz od nieco rozkapryszonego księcia z huśtawkami humoru i nastroju. To nie brzmiało dobrze, ale wolałam tego nie okazać. Nie chciałam, żeby za bardzo rozsmakował się w fakcie, że muszę mu w takim razie podlegać.
- Powinnaś – uśmiechnął się zadowolony.- Jak mi się odwdzięczysz?
- Wiedziałam, że tu jest jakiś haczyk – westchnęłam.- A jakbyś chciał? ;D
- Hmm…- zamyślił się.- Zadam ci pytania, a ty odpowiesz szczerze, zgoda?
Nieco pobladłam, ale skinęłam głową.
- Zgoda – potwierdziłam.
- Masz mówić prawdę – wbił we mnie świdrujące spojrzenie.- Jasne?
- Jak słońce – mruknęłam.- Pytaj w takim razie.
- Dlaczego zawsze sprawiałaś tyle problemów?
- Bo tak chciałam – odparłam beznamiętnie.
- Dlaczego stanęłaś po stronie wojowników?
- Bo to było słuszne.
- Dlaczego? – zmrużył nieco oczy.
- Bo tak uważam – siliłam się na spokojny ton głosu.- I zanim zapytasz ‘dlaczego’ to odpowiem, że po prostu jestem buntowniczką.
Blondyn pokiwał głową.
- To zmieńmy temat – uśmiechnął się lekko.- Co cię łączy z Kazamim?
Łyżka wypadła mi z ręki, wpadając do kubła lodów, podczas gdy ja spojrzałam zaskoczona na Hydrona.
- C-co? – wypaliłam tylko, nieco otępiale.
- Widzę, że coś was łączy – odparł spokojnie.- I jestem bardzo ciekawy, co takiego.
Przełknęłam ślinę, zastanawiając się, jak mam na to odpowiedzieć, nie mówiąc mu zbyt wiele.
- Byliśmy parą – odpowiedziałam po dłużej chwili.
- Byliście? – jego oczy nieco się rozszerzyły.- Nie rozumiem, jak mogłaś się w nim zakochać…
- To nie jest pytanie – syknęłam zirytowana.
- No tak, tak – uśmiechnął się triumfalnie.- Dlaczego już nie jesteście razem?
- Bo…bo…- nie umiałam na to odpowiedzieć. Sama tego nie wiedziałam, więc jak miałam mu to powiedzieć?
 Dlatego, że już nie potrafimy sobie zaufać? Dlatego, że nie umiemy już razem być? Że coś się między nami zepsuło? Mur porozumienia runął w ciągu kilku minut. Byliśmy na etapie patrzenia tylko na cegły, pozostałości muru, nie odbudowywaliśmy go. W sumie, to chyba nawet nie umieliśmy tego zrobić. Wcześniej oddałabym wszystko, żeby móc z nim być, wrócić i na nowo odnaleźć to, co straciliśmy. Ale ‘wcześniej’ się skończyło. Czas nie leczył ran, jak powinien. One się nie zabliźniły. Nadal były otwarte. Im dłużej odwlekaliśmy rozmowę tym bardziej czułam, że już tego nie chcę. Nie chcę na nowo tego przechodzić, bo bałam się. Że się znowu sparzę, że nam nie wyjdzie, tak jak teraz. Że on mi już nigdy nie zaufa a nie zamierzałam go o to błagać na kolanach. Już nie. Wypadało by, żebyśmy powiedzieli sobie słowo ‘przepraszam’, ale tu był kolejny problem. On chciał, żebym powiedziała to jako pierwsza. Nie miałabym nic przeciwko, w końcu to moja wina, ale wiedziałam, że jego to nie ruszy i on nie powie tego słowa. Dlatego ja także go nie chciałam wypowiedzieć, bo czułam, że to i tak nie będzie miało sensu. Westchnęłam cicho. Musiałam mu coś odpowiedzieć.
 – Bo nie mogliśmy i tyle.
Blondyn skinął lekko głową, najwyraźniej dostrzegając mój smutek.
- Chciałbym mieć taką dziewczynę jak ty – powiedział po chwili a ja podniosłam na niego zdziwiony wzrok.- Ale chciałbym, żeby tamta druga mnie kochała.
- Mam siostrę bliźniaczkę, ale raczej nie jest taka jak ja – odparłam, patrząc otępiale gdzieś przed siebie.
- Spójrz na mnie – jego ton głosu był dość ostry. Skierowałam na niego wzrok. Wstał i podszedł do mnie.- Dlaczego go kochasz?
- J-ja…- byłam nieco skołowana.
- Co on ma, że go pokochałaś? – złapał mnie za kołnierz bluzy a jego ręce drżały.- Co to jest?
Zawahałam się. Nie wiedziałam, czemu tak się zdenerwował, ale gdy spojrzałam mu w oczy, zrozumiałam. On nigdy nie zaznał miłości, bolało go, że ja tak, że kogoś miałam.
- Wiesz, dlaczego z nim byłam? – zapytałam cicho a jego oczy się nieco zaszkliły.- Miałam setki powodów, dlaczego nie powinnam z nim być. I tylko jeden, dlaczego tak.
- Jaki?! – głos mu już drżał.
- Byłam szczęśliwa – wyszeptałam i przymknęłam oczy, a łzy spłynęły mi po policzkach. Puścił mnie.- Ale czasami żałuję, że dostałam ten ogień. Gdyby to się nie stało, nie sparzyłabym się.
- Ale sama mówiłaś, że byłaś szczęśliwa – otworzyłam oczy i zmusiłam się, żeby na niego spojrzeć. Patrzył na mnie z utrapieniem i zdziwieniem jednocześnie.- Było warto? Czuć to szczęście, nawet przez krótką chwilę? Było?
            Uważnie zastanawiałam się nad jego pytaniem. Przymknęłam ponownie oczy i zalała mnie fala wspomnień. Każde jedno, w którym znajdował się Shun. Każde jego spojrzenie, którym chciał mi przekazać wszystko to, czego nie potrafił wyrazić na głos. Wspomnienie jego rozczarowania starło się ze wspomnieniem jego uśmiechu. Niemal czułam jego dotyk, idealnie pamiętałam każdy nasz pocałunek. Tyle razy walczyliśmy…
- I przegraliśmy…- wyszeptałam, nie mogąc pohamować łez.
- Co?
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zdezorientowanego księcia.
- Wiesz co? Jak dla reszty, nie było warto, bo przegraliśmy – uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam drżeć.- Ale jak dla mnie…było warto.
- Walczyłabyś jeszcze o to uczucie? – zapytał, łapiąc moje dłonie. Spojrzałam mu w oczy.
- Poddałam się – wymusiłam uśmiech.
- Przestałaś go kochać?
- Poddać się, nie znaczy przestać kochać – szepnęłam.- To znaczy przestać walczyć.

***

            Spacerowałam po pałacu, mocno zaciskając pięści.
- Jestem żałosna – mruknęłam do siebie.- I za słaba, Ayako miała rację…
Nie mogłam sobie darować, że to nadal przeżywałam. Że…tęskniłam. Czy to czyniło mnie masochistką? Tak, chyba tak. Ale to było jak…jak nałóg. Gdy już udało mi się go rzucić, skusiłam się na kolejną dawkę w nadziei, że będzie lepiej. I wracałam do leczenia, które nie było ani łatwe, ani przyjemne. Tak w kółko i nadal z tym przegrywałam…
- Zamknij się, nie pytam cię o zdanie! – usłyszałam głos Mylene i podniosłam wzrok. Rozejrzałam się, ale naszej kochanej wiedźmy nie widziałam. Nagle ponownie się odezwała, gdzieś pode mną. Kucnęłam.- Uda się, musi.
Przyłożyłam ucho do podłogi. Co ona znowu knuła?
- Mylene, proszę cię, on nie jest tobą zainteresowany – usłyszałam rechot Shadowa.- Raczej nie jesteś w jego typie…
- Mam to gdzieś, czy jestem czy nie. To głupiec, łatwo go nabiorę – jej głos był niewzruszony, jak zawsze. – On chce tylko trochę uczucia, więc to nie będzie trudne.
- Nawet jeżeli go jakoś w to wkręcisz, Ichiro jest nadal jego narzeczoną! Twój plan trochę nie działa! – białowłosy najwyraźniej nieźle się bawił.
- Jest nią, do póki oddycha…
Przełknęłam ślinę i podniosłam się. Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Taaa, nie ma dnia, żeby ktoś nie chciał mnie zabić…
Westchnęłam i pokręciłam głową z uśmiechem. Wiem, niby nie było nic w tym zabawnego, bo Mylene była bezwzględna i okrutna, śmierć mogła mnie czekać z każdej strony, gdy ona tego chciała, ale…hej, przecież coś musi się zawsze dziać!
            Byłam w połowie drogi do swojego pokoju, gdy zobaczyłam, jak Volt wchodzi do jednego z pomieszczeń. Postanowiłam z nim pogadać. Szybko podbiegłam do drzwi, za którymi zniknął czerwonowłosy i otworzyłam je. Stał, klikając coś na gantlecie. Gdy usłyszał mnie, podniósł spanikowany wzrok, po czym szybko się uspokoił.
- Och, to tylko ty – odetchnął.
- Tak, tylko ja – skinęłam głową, będąc nieco zaniepokojona. Volt i panika?- Co robisz?
- Em…ja…Akemi, ja muszę zniknąć – odparł, siląc się na spokój.
- Na długo? – zapytałam smętnie.
- Na zawsze.
Pokiwałam głową, czując nadchodzący smutek i panikę.
- Rozumiem…- szepnęłam, bojąc się. Teraz, gdy nie będzie tu Volta, nikt mi już nie pomoże. Nigdy go w sumie nie prosiłam o pomoc, on sam mi ją dawał, tak bezinteresownie…- W takim razie…powodzenia…
- Nawzajem…Nie daj im wygrać ani nad sobą zapanować – uśmiechnął się lekko.- Oboje wiemy, że dasz radę przeciwko nim…- wbił wzrok w gantlet.
- Żałuję – wypaliłam szybko a on spojrzał jeszcze raz na mnie.- Że nie zostaliśmy przyjaciółmi…
- Ja też, ale to nie było zbytnio możliwe – ponownie się uśmiechnął.- Może gdybyśmy się spotkali w innych okolicznościach, w innym miejscu i innym czasie…
- Tak, wtedy pewnie tak – wymusiłam uśmiech.- Powodzenia, Volt. Uciekaj, zanim cię złapią.
Skinął głową i w sekundzie zniknął. Westchnęłam zrezygnowana. Świetnie…Zostałam tu, praktycznie sama, na łasce Hydrona, z Mylene pałającą rządzą mordu oraz Shadowem, który pewnie najchętniej pokroiłby mnie na kawałki i dodał moją wątrobę do swoich trofeum….Czy może być gorzej?!
- Nie zapomniałam o tobie…- za mną rozległ się głos mojej siostry.
- Tak, może…- odpowiedziałam sobie, całkowicie załamana.

***

Muahaha tak, już się przeniosłam. Niedługo uzupełnię jeszcze streszczenia i w ogóle...Aaa i odpowiedź na pytanie, dlaczego tu są rozdziały dopiero od 48 w górę : Bo tamte wcześniejsze są tak dołująco 'DO POPRAWY', że je zostawiłam na starym blogu do czasu, aż je poprawię. A więc....nie szybko :P
Aaa i taka mała informacja dla ludków, które są na bieżąco z historią...Na starym blogu poprawiłam nieco pierwsze rozdziały i w drugim, bliżej końca, jest coś....coś...hmm....Takie coś, co nieco Wam podpowie odnośnie Aki i jej przeszłości :D
No i chciałam jeszcze zaprosić wszystkich czytelników na bloga mojej kochanej Corn, która wreszcie powróciła do pisania! <psycho śmiech>
Aaaa i chyba niedługo zorganizuję mały konkurs, ale to jeszcze zobaczymy!
Do następnego! :)

9 komentarzy:

  1. To... to było piękne :)
    Naprawdę ^ ^
    hmm... tak gdyby nie okoliczności to Aki i Volt byliby przyjaciółmi :) ale wiadomo, rzeczywistość nie jest tak wspaniała...
    eto... początek... no początek był po prostu extra! zakochałam się w nim *o*
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na next :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiłabym tak samo jak Akemi! Książęta nie są w moim typie.
    Pięknie opisujesz uczucia! Można naprawdę się wczuć. Myślę, że Twoja książka będzie bestselerem. Jeśli ją skończysz, a z tym (doświadczenie) może być czasem trudno. Ja piszę moją od pół roku, jestem w połowie i... ciągle wszystko poprawiam, bo mam wrażenie, że początkowe rozdziały są okropne. Ale teraz muszę wszystko skończyć do października. Takie ultimatum od mojej kochanej przyjaciółki. Już ona wie, jak mnie zmotywować. No cóż... Dlatego nie mam czasu. Strasznie mnie pilnuje. Siostra też. To takie stresujące!
    Przepraszam! Miałam opisać rozdział. ^^
    Żal mi Hydrona. Tak bardzo chce być pokochanym, że pewnie wiele zrobi. W ostateczności pewnie będzie przebierał się za Shuna, żeby Akemi go zauważyła!
    Cieszę się, że Volt wreszcie odważył się przeciwstawić. Ciekawi mnie co zrobią Vexsosi bez Haosa. Może każą Akemi brać udział w tych ich wypadach. W końcu Lync musi mieć partnera. Wiesz o którego chodzi... ^^
    Jestem strasznie ciekawa jak Akemi sobie poradzi z tymi wszystkimi niebezpieczeństwami. Bardzo ich dużo. Ale ona jest takim magnesem na nie, że się nie dziwię.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha wiem, czasem bardzo trudno jest coś skończyć! Zwłaszcza jeśli chodzi o książkę. Ooo, jestem ciekawa tej Twojej książki. Jak ją kiedyś wydasz, to ją kupię! XD
      I chcę autograf haha! XD
      Ale tak, rozumiem o czym mówisz, ja też wiecznie tą moją poprawiam, to nieustanne uczucie, że mogłabym to lepiej napisać... x.x
      .....
      Kochane przyjaciółki które ''motywują''....to chyba nieodłączna część pisania, bo moja też mnie nieustannie ''motywuje'' i przy okazji grozi xD

      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał! ^ ^
      Haha pomysł z przebraniem Hydrona za Shuna....wyobraziłam to sobie! XD

      Usuń
  3. Nowy,rozdział na nowym adresie... I jak zwykle wciągający niestety, a może stety musiałam go czytać trzy razy bo za każdym razem ktoś mi przerywał... Naprawde szkoda mi Hydrona po chodziaż jest wrednym księciulkiem to dużo przeszedł, No i biedna Akemi bo nie dość że jest z Veksosami, zerwała z Shunem i ma na karku złą siostre to jescze musi udawać narzeczoną Hydrona i opuszcza ją jedyn osoba na którą mogła liczyć w tym zamku...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie napisałam rozdział. Jeśli jeszcze masz siły się ze mną użerać, możesz przeczytać. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy bd kolejny rozdział .?

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam twoje opowiadania! Proszę zajżyj na mojego bloga opowiadania-katii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. No niestety późno się zorientowałam o przeniesieniu, co się równa z nowym rozdziałem.. Ale Akemi, tutaj pojawią się moje kolejne słowa gratulacji! ^-^
    Rozdział wspaniale mi się czytało, a w dodatku te twoje pomysły... Po prostu nie mogę się doczekać co szykujesz. Oby tak dalej~! ^-^

    OdpowiedzUsuń