poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 55 - Jak miło… ŻE MNIE W KOŃCU ZAUWAŻYŁES!

Szłam jak burza. Gdy ktokolwiek usiłował zastąpić mi drogę, został z niej dosłownie zmieciony. Musiałam mieć pewność, że to tylko sen, że Hydron jest u siebie a Shun…No, gdziekolwiek tam był, był cały i zdrowy. Ta niepewność była istnym koszmarem. Co jeżeli Hydron jakimś sposobem się dowiedział o moich uczuciach do Shuna i go torturował, a ja czułam to ze względu na tą więź między ninja? Co jeżeli to miała być ta moja kara? Pokręciłam głową. Z drugiej strony, co jeśli to rzeczywiście tylko sen, a ja tu rozpętam trzecią wojnę światową? Wtedy to dopiero mi się dostanie…Może powinnam przestać rzucać o ściany tymi strażnikami?
-Zgoda – mruknęłam do siebie, po czym złapałam strażnika, który niestety wybrał sobie zły dzień, żeby stanąć na mojej drodze i  rzuciłam go za siebie. – Nie o ścianę, za siebie to co innego. ..
-Akemi! Co ty robisz?!  - usłyszałam za sobą glos Volta, który usiłował mnie dogonić.
-Coś w rodzaju dywersji! – krzyknęłam, nie odwracając się nawet, i rzucając kolejnym strażnikiem.
- Ale dywersja to działanie z ukrycia! Ty bynajmniej tego nie robisz!
-Powiedziałam przecież, że to COŚ W RODZAJU dywersji!
- Zaczekaj!- poczułam, jak mocno zaciska dłoń na moim ramieniu. Nie, nie dam się teraz zatrzymać. Nie, gdy od pokoju Hydrona dzieli mnie niecałe dziesięć metrów… Odruchowo złapałam jego rękę , odwróciłam się i z całej siły rzuciłam nim o ścianę. Kurde, miałam dać ścianom spokój…Ech…
Posłałam czerwnowłosemu ostrzegawcze spojrzenie i ruszyłam dalej biegiem. Uśmiechnęłam się na widok pięciu strażników, którzy zastawili wejście…
Kopnięciem otworzyłam drzwi, które wpadły do środka razem ze strażnikami, którzy ich pilnowali.  Usłyszałam głośny pisk i zapaliłam światło.  Szybko omiotłam wzrokiem pokój, aż zatrzymałam go na przerażonym blondynie, skulonym w odległym rogu lóżka, nakrytego kołdrą aż po same oczy. Pewnie gdyby nie obecna sytuacja, parsknęłabym śmiechem.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.
- Akemi? Co ty…- zaczął, ale szybko go ucięłam.
-Gdzie byłeś i co robiłeś przez ostatnie pół godziny? – tyle czasu nie minęło, ale lepiej zapytać.
- To jakiś wywiad?- blondyn prychnął oburzony, zrzucając z siebie kołdrę i wstając. Miał na sobie tylko luźne spodnie. Pewnie kiedyś bym się zarumieniła czy coś, jednak w tym momencie nie ruszyło mnie to. Może dlatego, że poza tym jednym chłopakiem, świata nie widziałam? Chwila! Przecież ja przeczę sama sobie! Nie kocham Shuna! Ja bym…nie mogła…nie potrafiła…
- Odpowiedz! – warknęłam, wyrywając się z tego krótkiego zamyślenia.
- A co ciebie to tak ciekawi?- uśmiechnął się drwiąco.
- ODPOWIEDZ! – krzyknęłam, a złość w moich oczach musiała go nieco przerazić.
- Spałem głupia! Spałem! Mam ci przeliterować? Jest środek nocy, normalni ludzie o tej porze śpią! A nie tak jak ty, wyważają drzwi i robią zadymę w moim pałacu! Co cię to w ogóle obchodzi?!
-Nieważne…- westchnęłam z ulgą. Miał rację. Wszyscy o tej porze spali. On nie mógł wiedzieć  o moich uczuciach do Kazamiego, nie mógł go znaleźć a Shun nie mógłby dać się złapać.
Ja i moje irracjonalne myślenie…
- To boli?- Hydron zapytał nagle.
-Ale co?
- To!
Nagle poczułam, jak prąd rozchodzi się po całym moim  ciele i upadłam na ziemię. Pociemniało mi przed oczami i straciłam przytomność.

***

Otworzyłam oczy. Ja stałam…A raczej unosiłam się, w powietrzu. Rozejrzałam się  zaskoczona, gdy nagle kawałek ode mnie, na gałęzi wysokiego drzewa dostrzegłam Shuna.
Moje serce lekko przyśpieszyło na jego widok.  Wpatrywał się psuto w zachodzące słońce, bawiąc się kataną, którą lekko ściskał.
-Shun! Ej, Shun! Ziemia do naczelnego gbura i ponuraka! Shun! Ej! SHUN!- Dan wrzeszczał be ustanku, usiłując wdrapać się na drzewo. Ten widok mnie rozbawił. Trzeba było widzieć, jak niezgrabnie i niezdarnie usiłował znaleźć miejsce, gdzie mógłby oprzeć stopy. Gdy w końcu mu się to udawało, usiłował się jakoś podciągnąć, ale spadał z hukiem na cztery litery. –SHUN! ZŁAŹ Z TEGO DRZEWA! TO  NIE JEST ZABAWNE! SHUN! SHUN! SHUUUN!
-Czego chcesz?!- najwyraźniej Dan musiał już tak długo się wydzierać, bo cierpliwość czarnowłosego cię skończyła.  Posłał szatynowi zirytowane spojrzenie.
-Siemka!- Dan wyszczerzył się do niego i pomachał mu.- Jak miło… ŻE MNIE W KOŃCU ZAUWAŻYŁES!
- Czego chcesz?- Shun powtórzył pytanie, nie zmieniając złowrogiego tonu.
- Zejdziesz dziś z tego drzewa?!
-Nie. – Shun odpowiedział spokojnie i wrócił do przypatrywania się słońcu.
- Siedzisz tam już ze trzy dni!-  szatyn nie dawał za wygraną a gdy jego przyjaciel nie zaszczycił go odpowiedzią, postanowił kontynuować.-  Co takiego interesującego jest w tym słońcu, że nie odrywasz od niego wzroku?
- Przypomina mi ją…- czarnowłosy cicho wyszeptał, a ja poczułam się tak…dziwnie...miło i  smutno równocześnie… Porównywał mnie do słońca. Do światła, które niszczy mrok, oświetla nawet najciemniejsze uliczki, które daje energię wszystkim na ziemi. Bez którego nie da się żyć. Do słońca, które jest nieosiągalne…
- Aha? – Dan najwyraźniej nie zrozumiał sensu wypowiedzi Shuna.- Ale przecież Akemi nie była pomarańczowo-czertwono-żołta! Nawet jej włosy, choć były dość dziwne, nie przypominały mi słońca. Prędzej włosy Miry! A właśnie! Mira! Umówiłem się z nią na spacer po mieście! Złaź z tego drzewa, bo Alice nie da mi spokoju jeśli wrócę bez ciebie!
- Powiedz, że nie dałeś rady mnie stąd ściągnąć i leć na swoją randkę!- Shun rzucił beznamiętnie. Jednak jego dłonie zacisnęły się mocniej na katanie. Spojrzałam w dół. Przełknęłam ślinę i bez większego namysłu zrobiłam krok do przodu, mocno zaciskając powieki w obawie, że zaraz zlecę na dół. Jednak nic się takiego nie stało. Dalej lewitowałam. Zrobiłam więc kolejny krok. I kolejny, aż w końcu stałam obok Shuna.
- Ta, i znowu oberwę od Runo po głowie?! Taki z ciebie przyjaciel?!
-Daj mi spokój…- chłopak obok mnie mruknął znudzony.
-Akemi nie chciałaby, żebyś się tak zachowywał!- Dan rzucił, najwyraźniej rozzłoszczony. Obrócił się i zaczął szybko odchodzić. Ale jego słowa w jakiś sposób uraziły, albo zdenerwowały Shuna. Z zawrotną prędkością zeskoczył i wylądował przed Danem, blokując mu drogę. Szatyn zatrzymał się, nieco zaskoczony.
-Co miałeś na myśli?-  Shun wycedził przez zaciśnięte zęby, wbijając rozgniewany wzrok w Dana. Chociaż, w jego oczach  nie było gniewu. To była czysta furia. Taka sama, jak u mnie gdy wpadłam do pokoju Hydrona.
- J-ja…Ja…- Dan zaczął się jąkać, cofając się o krok do tyłu. Nie dziwię mu się. Wzrok czarnowłosego przeraził i mnie, choć nie na mnie był skierowany.
- No słucham! Co miałeś na myśli?!- Shun złapał Dana za gardło i podniósł go do góry.
- Ja…Shun, p-puśc!- szatyn zaczął się szarpać, ale nie miał teraz szansy.
-Powiedz, co miałeś na myśli!
- Że…Że stałeś się z powrotem kimś, kto krzywdzi wszystkich na około! – Dan ryknął. Przez chwilę nie odzywał się, aż udało mu się nieco uspokoić.- Ona cię zmieniła, Shun. Nauczyła cię, co to znaczy żyć. Teraz marnujesz jej wysiłek, każdą łzę i uśmiech…
Czarnowłosy przez chwilę analizował jego słowa po czym odstawił go na ziemię i puścił.
-Przepraszam…- wyszeptał i zniknął.

Otworzyłam oczy.  
Poczułam się zmęczona, jak po kilku milowym wyścigu na treningu dziadka Shuna!
Jednak gdy tylko spróbowałam się poruszyć zmieniłam zdanie :
Było o wiele gorzej niż po takim wyścigu! Czułam się, jakby ciężarówka po mnie przejechała!
Jestem gotowa się założyć, że to Shadow tak delikatnie mnie przyniósł, a raczej przyciągnął, bo nie wierzę, że zrezygnowałby z opcji ciągnięcia mnie po ziemi, do mojego pokoju. Poznaje ten rzekomy MÓJ pokój. Zdążyłam zrobić dziurę w suficie.
Bez pytań. To długa historia…
Po kilkunastu minutach udało mi się zdjąć nogę z łóżka, ale okazała się za słaba, bo gdy usiłowałam wstać spadłam na ziemię. Przeklęłam cicho pod nosem. Kto normalny razi człowieka prądem?! A no tak, zapomniałam, że jestem w pałacu pełnym nieprzewidywalnych świrów – vexosów.
Oni natomiast bardzo chcieli mi o tym przypomnieć. Gdy wymyśliłam ponad 500 obraźliwych wyzwisk które by do nich pasowali, spróbowałam się podnieść. Jednak zauważyłam coś wystającego spod łóżka.
Ciekawość wzięła górę.
Złapałam i wyciągnęłam…dywanik?
-Uh…Brawo Aki, spodziewałaś się grobowca ze skarbami?- mruknęłam sarkastycznie, do samej siebie. Nie jest dobrze, skoro mówię z sarkazmem. I to do samej siebie. W ogóle gadanie do samej siebie, nie może być dobrą oznaką. Ale zostawmy teraz moje zdrowie psychiczne i przejdźmy dalej!
Wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić, czy nie ma pod łóżkiem więcej rzeczy.
Co prawda obawiałam się, czy Shadow nie zdecydował się mi trochę uprzykrzyć życie i schować tam coś, czego nie powinnam widzieć. Ale jednak zdecydowałam się zaryzykować.
Najwyżej jutro go za to zabiję.
Jeździłam dłońmi na oślep po podłodze, aż moja dłoń natrafiła na jakiś uchwyt.
To wystarczyło.
Odgarnęłam prześcieradło utrudniające wizję i z trudem wczołgałam się pod łóżko.
Klapa.
Trzeba być mną. Po prostu trzeba. Ale sięgnęłam i ją otworzyłam.
Tunel prowadzący w dół!
Mmm, moje ulubione! Ciemne i zimne tunele które nie wiadomo dokąd prowadzą!
Ech…Jest ze mną coraz gorzej…
Chwilę wahałam się, czy sprawdzić dokąd ten tunel prowadzi, czy pożyć dłużej i wrócić do spania.
Mojej decyzji możecie się domyślić.
Wyglądało to bardziej jak szyb na pranie.
Przypomniałam sobie, jak Shun porównał mnie do słońca.
- Lepiej, żeby to słońce mnie teraz chroniło…-przełknęłam ślinę i przełożyłam nogi do szybu.
Odepchnęłam się i już po chwili spadałam z piskiem w dół.
Kolejna szalona przygodo, nadchodzę!


***

Dedykacja dla Patii i Corn!
Dla Patii, bo szkoda, że już nie będziesz pisała. Jednak cieszę się, że nie ''odetniesz'' się całkiem od nas! :)

I dla mojej kochanej Cornuś! :D
Za to, że tak dobrze wytrzymujesz te nasze szalone rozmowy na gg ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz