poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 54 - To nie ja, to moja Shauma!

Szybko biegłam przez korytarze. Przydałaby się jakaś mapa albo coś, kompletnie nie mogłam się połapać gdzie jestem. Żeby było fajniej, zapomniałam skąd przyszłam. Ale tu było tyle zakrętów a każdy korytarz wygląda tak samo, to chyba mnie usprawiedliwia! Szykowałam drobną zemstę... Vexosi nie mogą sobie tak bezprawie robić co im się podoba! Z następnej serii tortur mogę już nie wyjść w jednym kawałku, jeśli Hydron dotrzyma słowa i da Shadow'owi ze mną POROZMAWIAĆ. Porozmawiać. Ja przywiązana do krzesła a on z nożem. Brzmi jak jakaś zapowiedź do horroru czy coś...Ech... W końcu zwolniłam i zaczęłam nasłuchiwać. Dobiegły mnie jakieś szepty. Cicho ruszyłam w ich stronę. Dochodziły zza drzwi które wszystkie-wyglądają-dokładnie-tak-samo-ale-inni-je-rozróżniają czyli w skrócie WWDTSAIJR! Hmm...Ale to mogłoby też znaczyć Wiejący-wiatr-domowy-tyranozaur-sąsiadka-atakująca-innego-jeża-różdżką! Hmm...Ja to może przestanę już myśleć, nie wychodzi mi. Przystawiłam ucho do drzwi.
-Muszę się wziąć w garść! Nie mogę okazać słabości przy innych...-dobiegł mnie smutny głos.- Wtedy znów by się na mnie uwzięli...
Popchnęłam lekko drzwi i spojrzałam zaskoczona na Lynca który siedział na łóżku ze spuszczoną głową. Uniósł głowę.
- Akemi?! Co ty tu robisz?!- warknął i zerwał się na nogi. Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Zwiedzam, poznaję tajemnice, słyszę jak się nad sobą użalasz...- zaczęłam wyliczać, ale różowowłosy mnie uciął.
-Zamknij się!- Lync krzyknął zirytowany i najwyraźniej nieco zawstydzony.- Co tu w ogóle robisz?! Gdzie twój Wielki Wybawca he?!
-Wielki Wybawca? Kto to?
- Volt, głupia!
- Głupia to może być pasta do butów! Szczególnie do tego lewego! Chociaż, skąd wiemy, że to ten lewy but jest głupszy? A może to ten prawy? A w ogóle to jaki mamy dowód, że one w ogóle są głupie lub mądre?! I co...
-Akemi, zaczynasz mnie przerażać...
Spojrzałam zdziwiona na Lynca.
-Ja to mówiłam na głos?
- Tak jakby...
-Oj...-uśmiechnęłam się nieco zakłopotana po czym szybko wybiegłam. Nie mogłam ryzykować, że Lync nagle zrozumie, że mnie tam nie powinno być! Nie żebym posądzała go o taki wysoki poziom inteligencji, ale ostrożności nigdy nie za wiele, prawda?
-Akemi?- Nagle za mną usłyszałam głos Volta. Oj...Obróciłam się.
-Eee...To nie ja, to moja Shauma!- wypaliłam po czym szybko zaczęłam uciekać. Teraz już się wkopałam. Skoro Volt mnie zauważył, to na pewno będzie chciał mnie zaprowadzić z powrotem do pokoju. A ja się nie dam! Wybiłam się i przyczepiłam do sufitu. Zaczęłam ''iść'' przed siebie. Fajna wycieczka, nie ma co. Minęło trochę czasu gdy usłyszałam rozmowę Mylene i Shadowa. Szli zagadani, niebieskowłosa najwyraźniej nie była zbyt zadowolona z obecności Shadowa. Nie dziwię się jej jakoś specjalnie. Wstrzymałam oddech gdy pode mną przechodzili.
-Byłam dziś w salonie piękności...- Mylene kontynuowała.
- I co?- Prove ją nagle urwał.- Był zamknięty?!
To...Przebiło wszystko. Parsknęłam śmiechem i spadłam prosto na vexosów. Nie mogłam, po prostu nie mogłam się opanować. To była chyba najzabawniejsza rzecz jaką Shadow kiedykolwiek powiedział! Mylene coś krzyczała, ale tak się śmiałam, że nie mam pojęcia co.
-To było genialne! - zaczęłam wycierać łzy, unikając wzroku rozwścieczonej Mylene.
-Akemi! Tu jesteś!- Nagle zostałam gwałtownie szarpnięta do tyłu.
- Auć! Co ja znowu...- ucięłam na widok rozgniewanego Volta. Hmm...Ciekawe co gorsze... Choć swoją drogą, chyba wolę nie wiedzieć. W ostateczności przeniosłam wzrok na Shadowa, choć to mnie tylko rozśmieszało. I weź tu człowieku zachowaj powagę!
- Idziemy! Nie możesz wychodzić sama z pokoju!- Volt syknął, ciągnąc mnie w stronę pokoju.
-Ale mi się tam nudzi!- jęknęłam niezadowolona.
- Nic ci nie poradzę, znajdź sobie jakieś zajęcie tam w środku!
- Mogę mordować ścianę?
- Rób co chcesz, ale siedź tam i nic nie niszcz!
Taaa...Łatwizna...


***

Tu było...Tak ciemno...Wszystko mnie bolało, jakbym trenowała bez przerwy. Podniosłam się. Gdzie ja byłam? I dlaczego było tu tak zimno?
Światło.
Spojrzałam w jego kierunku. Nie powinno się biec w jego stronę...Co jeśli to pociąg?! Ale nie, nie zbliża się.
Biegnę.
Słyszę krzyk.
Poznaję głos.
Shun.
Zatrzymałam się gdy światło go oświetlało. Wyglądał tragicznie. Z ramienia ciekła mu krew. Upadł na ziemię. Chciałam do niego podbiec, ale nie mogłam. Spojrzałam w dół. Na około nóg miałam coś zaciśnięte. Nie mogłam nimi poruszyć. Szarpałam się jak mogłam, ale to nic nie dawało. Starałam się je spalić, ale moja moc tu nie istniała. A bynajmniej jej w ogóle nie czułam. Popatrzyłam jeszcze raz na czarnowłosego. Dopiero teraz gdy leżał dostrzegłam, ile ma ran na plecach. Bicie mojego serca na chwilę przyśpieszyło. Chciałam wyciągnąć do niego rękę, ale nimi także nie mogłam ruszać. Łzy zbierały mi się w oczach gdy widziałam jak cierpiał, jak był blisko a ja nic nie mogłam zrobić. Ta...Bezsilność...
Nagle obok niego stanął Hydron. Uśmiechnął się do mnie drwiąco a następnie mocno uderzył Shuna biczem w plecy, tworząc kolejną głęboką ranę. Chłopak skrzywił się i zacisnął zęby. I nagle i ja poczułam ten ból. Wyrwał mi się krzyk. To było takie...niespodziewane.
- Boli Akemi?- Hydron zapytał z udawaną troską.- To nawet zabawniejsze niż myślałem...
- Przestań...- wycedziłam a po chwili znów poczułam ból. Tym razem jednak zdążyłam zacisnąć zęby i nie krzyknąć.
- Doprawdy, oby dwoje jesteście zaskakujący...Dlaczego po prostu nie będziecie błagać o litość?
- Bo...Nie...Zamierzam...Błagać...- wycedziliśmy z Shunem równocześnie. Jego sam głos dał mi trochę siły. Dwa uderzenia. Jedno za drugim. Dawno nie czułam takiego bólu. Krzyknęłam i kolana się pode mną ugięły. Nagle to co mnie wcześniej trzymało puściło, pozwalając mi upaść na ziemię. Ledwo mogłam złapać oddech. Cisza była tylko przerywana przez nasze powolne oddechy i moje krzyki. Shun starał się jak mógł, by to wytrzymać. Mi szło gorzej. Czyżbym była aż tak słaba?
- Akemi, pożegnaj się - Hydron nagle znowu się odezwał, patrząc na mnie z uśmiechem.- Bo to już ostatni.
- Nie! Nie rób tego!- wyszeptałam a moje serce gwałtownie zwolniło. Zrobiło mi się przeraźliwie zimno. Nie mogłam już złapać oddechu. Rany na plecach bolały.
Hydron tylko prychnął i uderzył Shuna jeszcze raz. Tym razem Shun się ugiął i krzyknął. A moje serce całkowicie stanęło.

-Ej! - ktoś mną potrząsnął a ja gwałtownie się podniosłam i zaczęłam łapać powietrze. Popatrzyłam na zdziwionego Shadowa. - Co z tobą?
- Ja...Ty...Co tu....-mamrotałam bez sensu, skupiając się tylko na łapaniu oddechu
- Jesteś jakąś samobójczynią czy coś?
Popatrzyłam na niego oburzona.
-Nie! Co ty tu robisz?!
- Obudziłaś mnie swoimi krzykami! Następnym razem cię zaknebluję zanim pójdziesz spać!
- Tak, od razu mnie zwiąż i wyrzuć w worku po ziemniakach do rzeki!
- Ty...Dobry pomysł!- Shadow wybuchł szaleńczym śmiechem. Hmm...Chyba lepiej by było gdybym mu tego nie powiedziała...Zaczęłam sobie przypominać co się działo we śnie. Poczułam falę strachu.
- Shadow, gdzie Hydron?- zapytałam zimno.
- A skąd ja mam wiedzieć? Nie jestem jego niańką! - Białowłosy prychnął.
- Odsuń się. Idę do niego!- niemal nim rzuciłam, szybko zerwałam się na nogi i ruszyłam do wyjścia. Muszę mieć pewność, że to tylko sen...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz