poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 68 - Cóż…skoro swój pogrzeb przełożyłam gdzieś w okolice jutra, to wypadałoby wrócić chyba do wykonania swojej misji.

Rozpędziłam się najszybciej, jak mogłam. Wszystko mnie bolało, ale przecież kiedyś byłam przyzwyczajona do uczucia bólu, to była tylko kwestia kilkunastu minut. Byłam wojowniczką, najwyraźniej przez ostatni tydzień zapomniałam o tym, ale już nie powtórzę tego błędu. Już nigdy o tym nie zapomnę. Zostałam stworzona do walki, nie do miłości czy przyjaźni, ostatnie wydarzenia miały mnie tego nauczyć, więc wyciągnęłam wnioski ze swojej lekcji. Nie mogę w nieskończoność żyć wspomnieniami, nie ważne, jakie były piękne. Zostałam znowu sama, choć nie powinnam była nigdy zawieszać więzi z samotnością. Powinnam była za to wiedzieć, że zawsze wrócę, samotnie. Najwidoczniej tak musiało być, niepotrzebnie próbowałam to zmieniać, w końcu i tak nie wygram z przeznaczeniem…
Nagle sobie o czymś przypomniałam.
Skręciłam w lewo, nieco zmieniając trasę podróży. Ból rozsadzał mi głowę, ale nie zamierzałam się poddać. Po chwili znalazłam się tam, gdzie chciałam.
Spojrzałam w lustro, w którym nie było mojego odbicia. Dziewczyna w lustrze nie była mną, wbijała we mnie wrogie spojrzenie.
- Dobrze się bawisz? – uśmiechnęła się złośliwie.- Czy wolisz, żebym wywołała gorszy ból? Może taki, którego już nie wytrzymasz?
- Wynocha z mojej głowy! – syknęłam, zaciskając pięści.
-  Wezmę to za zgodę!
Mrugnęłam, a jej nie było. Wreszcie patrzyłam na siebie. Chociaż widok wcale nie był taki, jak kiedyś. Nie było w lustrze tej pogodnej i uśmiechniętej czarnowłosej, dla której liczyli się tylko przyjaciele. Nie było tej dziewczyny, która dawała wszystkim naokoło niej siłę i szczęście, która nawet w krytycznej sytuacji potrafiła palnąć jakiś głupi tekst i wszystkich rozbawić. Nie, jej nie było. Przyglądała mi się inna czarnowłosa. Stanowcza, zdecydowana i zdeterminowana. Gotowa do walki w każdej sekundzie, jak maszyna. Bo nią byłam – maszyną do walki. Niczym więcej. Umiałam już opanować swoje uczucia i emocje, pozbyć się tych, które były nielogiczne i które tylko mogły zakłócić prawidłowe funkcjonowanie systemu.
Uśmiechnęłam się, ale nie był to ten uśmiech, co kiedyś. Był pusty, bez krzty radości.
Przez kilka krótkich sekund widziałam tą starą Akemi, patrzącą na mnie z przerażeniem.
- Koniec – warknęłam i uderzyłam pięścią w lustro, roztrzaskując je na milion ostrych kawałków. Poczułam ostry ból, gdy jeden z odłamków wbił mi się w rękę, ale się nie skrzywiłam. W sumie, to nie zdążyłam. Nagle poczułam, że upadam do tyłu a przed oczami zrobiło mi się ciemno.

***

- To niesprawiedliwe! – jedna czarnowłosa dziewczynka krzyknęła głośno i tupnęła, aby wyrazić swoje oburzenie.
- To nie moja wina – druga, również czarnowłosa,  wzruszyła ramionami.- Naprawdę, przepraszam, ale nie mam na to wpływu…
- Ty masz wpływ na wszystko! – łzy złości zbierały się w oczach tej pierwszej.- Ciebie kochają bardziej!
- Nie mów tak…I proszę, nie złość się na mnie.
- Będę! Nie zabronisz mi!
- Nie chcę ci niczego zabraniać, ale…
- Dlaczego ty zawsze udajesz?!
- U-udaję? A-ale co?
- Jesteś wredna! Nie rozumiem, czemu wolą ciebie! – łzy w końcu spłynęły po policzkach dziewczynki na co druga spojrzała na nią smętnie.
- Proszę, nie płacz! Nie chciałam cię zdenerwować! – powiedziała bezradnie.- Przecież ja, mama i tata, cię kochamy!
- Nienawidzę cię, podła hipokrytko! Nienawidzę, słyszysz?!

***

- Po co przyszłaś? – czarnowłosa, już nastolatka, zapytała chłodno swoją bliźniaczkę.
- Dobrze wiesz, po co – druga odparła szeptem.- Ayako, naprawdę musimy to tak załatwiać? Nie możemy się jakoś…dogadać?
- Dogadać? – w zielonych oczach dziewczyny rozbłysła nienawiść.- Dogadać?! Rodzice przysłali cię, żebyś mnie zabiła!
- Gdybyś mnie wysłuchała…
- Wysłuchała? Doprawdy?! Ja już się dość nasłuchałam! I ciebie i o tobie! – dziewczyna rzuciła się na drugą czarnowłosą, ale ta w ostatniej chwili zrobiła unik.- Mam tego dość! Zakończę to i wreszcie się ciebie pozbędę! Rozumiesz?!
- Nie rozumiesz, że nienawiść to nie jest wyjście?! – druga zawołała zrozpaczona.- Mam zabić własną siostrę? Nie chcę tego!
- Ale ja chcę zabić ciebie, tym się różnimy! I wiesz co nas jeszcze różni? To, że ja zawsze osiągam swój cel!
 Stal dwóch mieczy starła się ze sobą a iskry ognia rozsypały się po czerwonej ziemi.

***

Z krzykiem otworzyłam powieki, ale nie mogłam się podnieść. Tuż nade mną wisiała naostrzona katana. Wszystkie wspomnienia z mojego dzieciństwa wróciły do mnie, zalały mój umysł jak fala z morza. Spojrzałam na swoją bliźniaczkę, patrzącą na mnie z taką samą nienawiścią, jak dawniej.
- A-Aya? – wyszeptałam zaskoczona.
- Moje imię było kluczem, które blokowało twoją pamięć – rzuciła chłodno i uśmiechnęła się drwiąco.
- Więc dlaczego mi pokazałaś te wspomnienia?
- Żebyś zobaczyła, że jesteś słabsza – syknęła i zmrużyła oczy.- Nigdy nie wygrałaś!
- Być może – przyznałam.- Ale też nigdy nie przegrałam i to cię tak irytuje.
- Nie wiem, o czym mówisz!
- Nie? A to, że podczas naszej poprzedniej walki nie wygrałam, ale za to uwięziłam ciebie w resztkach starej Vestroi?
- Zrobiłaś to kosztem swoich wspomnień! – Ayako krzyknęła zirytowana.- Bo przecież kochana i słodka Akemi zawsze musi się poświęcać! Nie uważasz, że to trochę robi się nudne?
- A ty nie uważasz, że ty po prostu tego nie potrafisz i dlatego to ci tak przeszkadza? – zapytałam z uśmiechem, przez co poczułam zimne ostrze na swojej  szyi. – Znowu spróbujesz mnie zabić?
- A mam inne wyjście? – uśmiechnęła się zadowolona.
- Skoro chcesz mnie zabić, to powiedz mi jedno. To jest coś, czego nigdy nie rozumiałam.
- Pytaj, uznam to za twoje ostatnie życzenie!
- Dlaczego ty mnie tak zawsze nienawidziłaś?
Czarnowłosa spojrzała na mnie, jakby mnie widziała po raz pierwszy w życiu. Przez chwilę milczała, z całej siły zaciskając rękę na rękojeści miecza.
- Dlaczego? Bo rodzice cię zawsze kochali bardziej – szepnęła.- Chociaż wszystko robiłaś gorzej ode mnie, to i tak zawsze ty dostawałaś ogromne pochwały za marne próby, a ja? Ja za udaną próbę dostałam tylko skinienie głowy i wiecznie słyszałam ‘ No, trenuj dalej’, chociaż osiągnęłam już perfekcję. Akira zawsze bardziej lubił ciebie, choć ty nie zwracałaś na niego większej uwagi. Ty tylko marzyłaś, żeby poznać imię i spotkać wreszcie swojego narzeczonego, którego wyznaczyli ci rodzice, jeszcze zanim się urodziłyśmy. Tobie kogoś wybrali, mi nie. Jakby od początku mnie nie chcieli. Wszyscy cię bardziej kochali! Gdzie się nie pojawiłaś – błyszczałaś. Dla twojej siostry bliźniaczki nie zostało już nic.
Zrobiło mi się…przykro. Zrobiło mi się żal swojej siostry, która w każdej chwili mogła mnie zabić. Dziwnie było mi teraz z myślą, że mam siostrę, ale jeszcze dziwniej się czułam, gdy słuchałam jej słów. Rozumiałam, dlaczego to robiła. Pustka, którą czuła, stała się dla niej nie do zniesienia. Jej pragnienie miłości innych sprawiło, że jej rozpacz zmieniła się w złość i nienawiść, które skupiły się na mnie, gdyż to ja byłam problemem. Po raz kolejny niszczyłam komuś życie, całkiem tego nieświadoma…
- Przepraszam…- szepnęłam a Ayako popatrzyła na mnie zaskoczona. Łzy spłynęły po jej policzkach.- Przepraszam, że zniszczyłam ci życie…
- Przepraszasz? – wyszeptała z niedowierzaniem. Przez chwilę myślałam, że moje słowa nią wstrząsnęły, dały jej do myślenia. Owszem, wstrząsnęły nią, ale nie tak, jak chciałam. Spojrzała na mnie rozgniewana.- Przepraszasz?! Myślisz, że twoje nędzne przeprosiny są cokolwiek warte?! Że cokolwiek zmienią?! Że w magiczny sposób zmienią moje życie na lepsze?!
- Nie, nie sądzę, że zmienią twoje życie na lepsze i wynagrodzą ci te wszystkie lata, które spędziłaś uwięziona między wymiarami, ale chcę cię przeprosić…
- Żeby oczyścić swoje sumienie?! Tak, zawsze to potrafiłaś! Jeżeli nie dałaś rady czegoś zwalić na mnie to przepraszałaś, a inni rzecz jasna ci wybaczali, w końcu to byłaś ty! Ale wiesz co? Ja ci wybaczę, ale dopiero, jak będziesz martwa! – syknęła i wzięła zamach.
Nie mogłam czekać. Miałam misję do wykonania, nie miałam czasu marnować jej na rozchwiania emocjonalne mojej siostry, chociaż wiem, że to wszystko przede mną. Ale Ayako była już zbyt przepełniona nienawiścią, nie mogłam jej pomóc. Zresztą, moja pomoc nie była tutaj wskazana. Kopnięciem udało mi się wytrącić jej katanę z rąk. Spojrzała na mnie rozgniewana.
- Nie dam ci się zabić, nie teraz – powiedziałam spokojnie.- Muszę najpierw coś zrobić, skończyć swoją misję. Potem możesz mnie zabić, nie mam żadnych planów.
- Mówisz, jakby to był wypad na kawę, nie śmierć – wzruszyłam ramionami.- Ale jak sobie chcesz. Wrócę po ciebie. I wiesz co? Cieszę się, że ten chłopak cię rzucił a przyjaciele opuścili. Cieszę się, że tak cierpiałaś.
Mrugnęłam, a jej nie było. Zrobiło mi się znowu zimno w środku. Zakręciło mi się w głowie i zrobiło niedobrze. Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy. Cóż…skoro swój pogrzeb przełożyłam gdzieś w okolice jutra, to wypadałoby wrócić chyba do wykonania swojej misji.

***
Starałam się biec, ale teraz było to zdecydowanie trudniejsze. Moja jakże kochana siostrzyczka nadal w jakiś sposób panowała nad moim ciałem, przez co byłam okropnie zmęczona już po pierwszych metrach biegów a ból głowy wrócił. Słyszałam różne hałasy, czasami nawet wybuchy. Starałam się ułożyć jakiś plan, jak mam rozwalić taki wielki system, ale ostatecznie się poddałam, stawiając jak zwykle na improwizację. Wiem, że często…no dobra, zawsze, to było ryzykowne i nieodpowiedzialne, a szansa, że się uda sięgała zera, ale nie miałam innego wyjścia.
Nagle usłyszałam jakiś hałas  z korytarza obok.  Skręciłam w lewo i przyśpieszyłam na tyle, na ile mogłam, przez co wizja mi się zaczęła rozmazywać. Nagle postać Shuna przeleciała mi przed oczami, tuż zanim zdążyłam wybiec z korytarza.
- Shun! – zawołałam bezradnie, zanim zdążyłam się powstrzymać. W sumie nie wiedziałam, czemu go zawołałam, ale to nie miało znaczenia. Nie zawrócił. Ja tymczasem wpadłam na ścianę, po czym osunęłam się po niej, próbując się czegoś złapać, ale strąciłam tylko przez to jakiś wazon.
Upadłam bezwładnie na ziemię, starając się skupić wzrok na suficie. Znowu zrobiło mi się zimno i poczułam, że odpływam.
‘’Nie teraz, proszę’’ pomyślałam błagalnie.
- Akemi?
Na dźwięk tego głosu serce zabiło mi szybciej. Sufit przysłoniła znajoma postać. Zmrużyłam oczy i dostrzegłam znajome miodowe tęczówki.
- Shun…-szepnęłam cicho.- Ja…
- Nic nie mów.
- Ale ja…
Urwał mnie pocałunkiem. Najpierw chciałam oddać pocałunek. Część, którą myślałam że zlikwidowałam, została tak naprawdę uśpiona i teraz starała się wyrwać na powierzchnię. Miło było czuć jego dotyk, jego zapach, być przez niego obejmowaną i czuć się bezpieczną, nawet tu, w zamku pełnym wrogów. Miłość do niego była moją największą słabością, a ja nie mogłam już posiadać słabości. Nie, gdy zostało mi kilka albo kilkanaście godzin do zakończenia misji a następnie śmierci.
Delikatnie odsunęłam od siebie czarnowłosego,  który popatrzył na mnie zaskoczony.
- Chciałam powiedzieć, że ja chcę wam pomóc zniszczyć ten system – starałam się jak mogłam, żeby mój głos był spokojny. Dostrzegłam jego spojrzenie, w którym teraz było widocznie niedowierzanie, rozpacz i jakby…strach?- Nie jestem już tą dziewczyną, którą wtedy zostawiłeś na balu samą. Tamtej Akemi już nie ma, a ta nowa nie ma ochoty na miłość, która również złamie jej serce, więc mnie puść i…
- Mnie nie obchodzi, czego chce ta ‘’ nowa’’ Akemi – urwał mnie.- Ja chcę rozmawiać z MOJĄ Akemi, tą, którą kocham i której bardzo potrzebuję.
Pocałował mnie jeszcze raz i tym razem nie miałam siły, żeby go odepchnąć. Tysiąc myśli zawirowało mi w głowie. Czułam okropne szczęście i radość, ale jednocześnie byłam okropnie na siebie zła. Powiedział, że mnie kocha i potrzebuje. Powiedział to, czego kiedyś tak bardzo pragnęłam i potrzebowałam. Ale to było kiedyś. Czy mogłam pozwolić, aby jego słowa teraz tak po prostu…wszystko zmieniły?
- Co powiedziałeś? – wyszeptałam nieprzytomnie, gdy oderwał się ode mnie, pozwalając mi złapać powietrze.- Powtórz to.
- Że cię kocham. I potrzebuję. I przepraszam, za to, że cię skrzywdziłem – wyszeptał mi do ucha, po czym jeszcze raz mnie pocałował, mocno mnie do siebie przyciskając, a w jego pocałunku było więcej tęsknoty i uczucia, niż można sobie wyobrazić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz